cytaty z książki "I tak człowiek trafił na psa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pod jednym bowiem określonym względem pies jest podobniejszy do człowieka niż najmądrzejsze małpy: jest tak jak człowiek istotą zdomestyfikowaną i tak samo jak człowiek zawdzięcza domestyfikacji dwie zasadnicze właściwości: po pierwsze- uwolnienie się od schematów zachowania instynktownego, co otworzyło mu, tak jak człowiekowi, nowe możliwości postępowania, po drugie zaś- ową młodzieńczość, która jest w nim źródłem jego stałej potrzeby miłości, a w człowieku podtrzymuje młodzieńczą otwartość dla świata, która sprawia, że do późnej starości pozostaje kształtującą się istotą.
Wierność psa jest cennym podarunkiem, który nakłada nie mniejsze zobowiązania aniżeli przyjaźń człowieka! Związek z wiernym psem jest tak "wieczny", jak w ogóle mogą być trwałe związki istot żywych na tej ziemi. Niechaj pamięta o tym każdy, kto bierze sobie psa.
Okrągłe, miękkie, puszyste zwierzątko budziło niewątpliwie już w dziewczynce wczesnej epoki kamiennej pragnienie wzięcia go na ręce, tulenia i obnoszenia bez końca, nie inaczej niż w dziewczynce naszej epoki. Albowiem instynkty macierzyńskie, z których taki odruch powstaje, są odwieczne. Więc i mała córeczka epoki kamiennej, zrazu naśladując w zabawie to, co robią starsze kobiety, dawała psu jeść, a żarłoczność, z jaką szczenię pochłaniało wszystko, co mu podsunęła, cieszyła ją nie mniej niż nasze matki i żony, kiedy gościom smakuje jedzenie. Słowem zachwyt był wielki, a gdy wrócili rodzice, zastali — zdziwieni wprawdzie, ale bynajmniej nie oczarowani — małego, obżartego szakala. Naturalnie brutalny wojownik chce od razu szczenię wrzucić do wody. Ale córka płacze i szlochając uwieszą się ojcowskiego kolana, tak że ten, potknąwszy się, upuszcza pieska. Gdy chce go ponownie schwycić, zwierzątko jest już w ramionach córki, która, drżąca, zalana łzami stoi w najdalszym kącie. Ponieważ ojciec z epoki kamiennej nie miał nigdy kamiennego serca dla swoich córeczek — szczenięciu wolno zostać. (...) Ale na wiosnę, w porze kiedy szakale się szczenią, ojciec wraca któregoś wieczora do domu z futrzanym worem, w którym coś się szamoce i piszczy. A kiedy go otworzył — córka krzyczy głośno z radości, bo do jej stóp toczą się cztery wełniste kłębuszki. Tylko matka spogląda poważnie i wyraża opinię, że i dwa by też wystarczyły...
Jestem uprzedzony do ludzi, nawet do małych dzieci, które boją się psów. Być może niesłusznie, bo można uważać za całkiem naturalną reakcję, że mały człowieczek jest zrazu zaniepokojony na widok takiego większego drapieżcy. Ale stanowisko odwrotne: że bardzo lubię dzieci, które się psów nie boją i potrafią się z nimi obchodzić, tłumaczy się z pewnością tym, że obcowanie ze zwierzętami wymaga intymnego obycia z przyrodą.