Kris Longknife

Jak to mawiał mój kochany tata, wszystko można, co nie można, byle z cicha i ostrożna.

Jak to mawiał mój kochany tata, wszystko można, co nie można, byle z cicha i ostrożna.

-Poruczniku,ma pani być na pierwszej linie wciąganej na górę! -Ale mamy tu chorych-zaoponowała Kris. Sam stanął za plecami dziewczyny. -Będzie na pierwszej linie-krzyknął jej za uchem. -Nareszcie ktoś rozsądny.Z kim mam przyjemność? -Sam Anderson,właściciel tego rancza. -Pułkownik Hancock,właściciel dupy tej podporucznik. Proszę mi ją przesłać w jednym kawałku.

-Poruczniku,ma pani być na pierwszej linie wciąganej na górę! -Ale mamy tu chorych-zaoponowała Kris. Sam stanął za plecami dziewczyny. -Będz...

- Tom, czego się tu bać? - Jesteś dziewczyną, więc nie spotkasz żadnego z nich w drodze pod prysznic, albo do toalety. Ciągle musiałbym stać na baczność. Jakoś się do tego nie palę. Harvey oparł dłoń na ramieniu młodego oficera. - Wiem, co czujesz, chłopcze, Świeżo po wyjściu z amii nadal nosiłem w duszy pagony szeregowego i przebywanie w pobliżu generała było dla mnie szokiem. Ale szybko okazało się, że to ludzie. Tacy sami jak my. I wiesz, im wyższą pozycje zajmują, tym bardziej zdają sobie z tego sprawę. Nie wszyscy oczywiście, ale wierz mi, ci z otoczenia generała, albo „Kłopota” to porządni ludzie. Gdyby nimi nie byli, nie przyjechaliby tu wszyscy pytać generała, jak wyplątać się z tego bałaganu.

- Tom, czego się tu bać? - Jesteś dziewczyną, więc nie spotkasz żadnego z nich w drodze pod prysznic, albo do toalety. Ciągle musiałbym stać...