Book towns, czyli miasteczka wypełnione książkami
Czy planujecie już urlopy? W tym roku z powodów epidemiologicznych najlepiej nie udawać się do popularnych kurortów, tylko wybrać mniejsze, kameralne miejsca. Takie jak „book towns”, czyli nieduże miasteczka wprost wypełnione literaturą.
W miasteczkach należących do International Organisation of Book Towns książki są w dosłownie wszędzie. W niezliczonych księgarniach i antykwariatach, w kawiarniach, hotelach, a nawet na przystankach autobusowych czy w telefonicznych budkach. Na literaturę natkniemy się spacerując po uliczkach czy jedząc obiad w restauracji. Można nawet, jak w opisywanym u nas przed rokiem szkockim Wigtown, spędzić wakacje w księgarni i przez kilka dni zajmować się sprzedażą książek.
Book towns – książkowe miasteczka
Rozsiane po całym świecie miasteczka wydają się być świetnym miejscem na kulturalny wypoczynek, z dala od zgiełku i tłumów, a w otoczeniu książek. Są to niewielkie miejscowości, których liczba mieszkańców nie przekracza kilku tysięcy (a czasem liczy tylko paręset osób) i które mogą poszczycić się historycznymi zabytkami. Listę wszystkich book towns znajdziecie na oficjalnej stronie zrzeszającej je organizacji, założonej w 2001 roku. A my zapraszamy w podróż po kilku z nich.
Hay-on-Wye
Hay-on-Wye to małe walijskie miasteczko, w którym Richard Booth w 1962 roku otworzył pierwszą księgarnię, tym samym inicjując koncepcję budowania tożsamości miasta wokół książek. Oprócz znajdujących się w Hay-on-Wye licznych antykwariatów i księgarni (dziś jest ich ponad 20), turyści mogą uczestniczyć w corocznie odbywającym literackim Hay Festival, którego program wypełniony jest spotkaniami i dyskusjami z licznymi brytyjskimi pisarzami. W maju 2020 roku odbyła się jego cyfrowa edycja, w całości przeprowadzona w internecie; następna będzie miała miejsce w dniach od 27 maja do 6 czerwca 2021 roku.
Położone na terenie wschodniej Walii miasteczko znajduje się na skraju parku narodowego Brecon Beacons. Większość wzgórzystego parku stanowią łąki i wrzosowiska, na których wypasają się charakterystyczne dla walijskiego krajobrazu kuce górskie i owce.
Mundal / Fjaerland
Z Walii przenosimy się do norweskiego miasteczka, położonego nieopodal Parku Narodowego Jostedalsbreen, obejmującego największy europejski lodowiec. W Mundal, założonym na brzegu fjordu Fjærlandsfjord, mieszka 280 osób. Swój dom znalazło tu także ponad 150 tys. książek. Jak zapewniają włodarze miasta, w sumie znajduje się tu 2,5 mili (nieco ponad 4 kilometry) półek wypełnionych publikacjami. Podczas wakacji w Mundal możemy nie tylko buszować po regałach z książkami, lecz także udać się na wycieczkę rowerową, wyprawę górską lub popływać po zatoce kajakiem. Miasteczko otwarte jest dla zwiedzających tylko latem, gdyż zimą dostęp do niego jest utrudniony; aby do niego dotrzeć, mieszkańcy muszą korzystać z sań, którymi suną po zamarzniętych rzekach.
Sedbergh
Wracamy na Wyspy, do Wielkiej Brytanii, tym razem w okolice Parku Narodowego Yorkshire. Znajduje się tam Sedbergh, licząca blisko 3 tys. mieszkańców urocza mieścina, w której znajdziemy aż 14 miejsc, gdzie można nabyć książki. Nie są to jednak wyłącznie tradycyjne księgarnie. Książki można tu kupić także w restauracjach, kawiarniach, a nawet w zamienionym na centrum kultury zabytkowym młynie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zakończyć spacer po okolicy w jednej z kafejek, zamawiając espresso i książkę ulubionego autora.
Redu
Ardeny to malowniczy waloński rejon, poprzecinany wyżynami, górami i dolinami. Okolice te były niemymy świadkami jednej z najważniejszych bitew pancernych II wojny światowej, gdy aliantom udało się odeprzeć niemiecką ofensywę. Dzisiaj okoliczne miasteczka i brukowane podjazdy znane są z wyścigów kolarskich, których uczestnicy na ardeńskich wzgórzach rywalizują o miano najszybszych zawodników. Miejsce to przyciąga jednak także miłośników książek. U stóp Ardenów przycupnęło bowiem niewielkie miasteczko Redu, w którym na 40 zarejestrowanych firm aż 23 to księgarnie. Oprócz księgarni można odwiedzić tu również zakład zajmujący się profesjonalną oprawą książek, a także małą manufakturę papieru. Niecałe 10 kilometrów od wypełnionego książkami miasteczka znajduje się Euro Space Center, czyli edukacyjny park kosmiczny nauki i rozrywki.
St-Pierre-de-Clages
Średniowieczna osada St-Pierre-de-Clages znajduje się we francuskojęzycznym kantonie Valais. Otoczona jest winnicami i słynie z XI-wiecznego romańskiego kościoła. Tutejszą atrakcją jest możliwość wzięcia udziału w „cykloballadzie”, czyli zwiedzaniu okolicy na rowerze i odkrywaniu dziedzictwa miasta dzięki literaturze. W samym miasteczku nie brakuje oczywiście księgarni, specjalizujących się w literaturze pięknej, przewodnikach turystycznych, a nawet... ornitologii. Na dorocznym, odbywającym się latem festiwalu wśród wystawców oprócz księgarzy znajdziemy także lokalnych artystów, demonstrujących umiejętności z dziedziny kaligrafii i sztuki. To również w tym uroczym miejscu swój początek miał konkurs na Najpiękniejszą Szwajcarską Książkę, w którym biorą udział wydawcy, autorzy i ilustratorzy.
Jinbocho
Na koniec zostawiamy wizytę nie w niewielkim miasteczku, lecz dzielnicy ogromnego miasta. Kanda-Jinbocho to jedna z dzielnic stolicy Japonii, będąca centrum tokijskich zakupów książkowych. W jej przypadku określenia „kameralna” i „niewielka” nie mają racji bytu. Podczas jesiennego Kanda Secondhand Book Festival ulice są wypełnione żądnymi książek czytelnikami, dokonującymi zakupów zarówno w dwustu działających tu na stałe księgarni, jak i na doraźnie ustawionych stoiskach. Kanda-Jinbocho to również miejsce, gdzie swoją siedzibę ma jeden z największych w Japonii domów wydawniczych Shueisha, wydający popularne w Japonii mangi.
Niestety mianem „book town” nie mieni się ani jedno polskie miasteczko. Może pora to zmienić? Nasz kraj posiada wiele urokliwych zakątków, których wypełnienie książkami mogłoby być dobrym pomysłem na przyciągnięcie turystów. W końcu w Polsce znajdują się już nawet tematyczne wioski fantasy i wioski hobbitów. Może więc powinno się też znaleźć miejsce dla książek? Gdzie najchętniej zlokalizowalibyście nasze polskie książkowe miasteczko? Gdzieś pośród bieszczadzkich połonin? A może wśród kaszubskich jezior?
Fotografia otwierająca: Solange Belon / materiały prasowe St-Pierre-de-Clages
[aj]
komentarze [9]
jakie to typowe. wszędzie indziej (tj. na zagranicznych portalach) skupiają się wokół tematyki rasizmu i rekomendują filmy, książki, seriale traktujące ów problem i także ukazujące punkt widzenia ludzi kolorowych a tutaj cisza.
https://lubimyczytac.pl/ksiazki-ktore-otwieraja-oczy-o-problemie-rasizmu-st...
Pozdrawiam serdecznie
napisałam ten komentarz zanim udostępnili powyższy artykuł
również pozdrawiam
Pomysł piękny. Pasowałoby i nad morzem, i nad jeziorem, i w górach.
Tylko że ten artykuł musiałyby przeczytać władze takiego miasteczka i faktycznie zrobić coś w tym kierunku.
Iłża - piękne, małe miasteczko z bogatą historia i ruinami zamku. Początek już jest, znajduje się tu Etażerka - rodzaj gabloty, skąd można samemu pożyczyć książkę.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamPrzydałoby się takie miasteczko.Najlepiej w jakiejś niedużej,urokliwie położonej miejscowości turystycznej - nad morzem albo w górach
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamArtykuł ciekawy i inspirujący.Oby moje miasto było,tak bogate w książki.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamChyba wielu osobom z nas marzy się takie miasteczko mieć u siebie, albo chociaż gdzieś w pobliżu...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamZapraszamy do dyskusji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam