Bajka o zielonym zielonym smoku. O „Smoku Diplodoku”
Językowe harce, częstokroć rymowane i niezmiennie zabawne, postacie barwne jak i same komiksy, których byli bohaterami, oraz nierzadko postrzelone rozwiązania fabularne – wszystko to składa się na niezapomniane historie pióra i pędzla Tadeusza Baranowskiego, na których wychowało się nawet nie jedno, a przynajmniej dwa pokolenia.
A dzięki szykowanemu bodajże od przeszło dekady filmowi animowanemu Wojtka Wawszczyka istnieje realna szansa, że do owego licznego już grona dołączy kolejne. Bo „Smok Diplodok”, będący owocem nie tylko niespożytej wyobraźni, ale i niebywałej wytrwałości, to solidna animacja na europejskim poziomie, a także dowód na adaptatorską elastyczność dzieł Baranowskiego. Nie jest to bowiem przeniesienie żadnego konkretnego komiksu jeden do jednego, od deski do deski, ale kreatywny przekład na język kina tego, o co w twórczości klasyka chodziło. Rzecz jasna nie zabrakło tu także wiernego skopiowania nawet i dłuższych sekwencji znanych z komiksu, ale jednak środek ciężkości położony jest gdzie indziej. Chodzi o uchwycenie i skompresowanie esencji komiksowej twórczości Baranowskiego, a także o złożenie swoistego hołdu wyobraźni mistrza.
A ta jest niespożyta i trudno dogonić ją filmem. Jest niezwykle miła dla oka i opracowana z uczuciem, mimo że przydałoby się tu chyba nieco więcej koloru. Narzekać nie ma jednak na co. Obawy budzić mogła decyzja o przetkaniu scen animowanych tymi z żywymi aktorami, mogło to bowiem zaowocować szarymi zapchajdziurami mającymi zamaskować finansowe braki, ale po seansie staje się oczywiste, że była to trafna decyzja artystyczna, nadająca omawianemu tytułowi wymiar metafilmowy i autotematyczny.
Ich bohaterem jest istne alter ego Baranowskiego, rysownik i scenarzysta komiksowy, który nie tylko cierpi na brak weny, ale i jest dociskany przez nieznośnie rozkrzyczaną i apodyktyczną wydawczynię, żeby sprzeniewierzyć się autorskiej ambicji i odpowiedzieć na potrzeby rynku, dostarczając nie komiks, a produkt, czyli, w tym przypadku, słodką opowiastkę dla dzieci z kotkiem na pierwszym planie. Wydostać się z owej matni może pomóc mu wytwór jego własnej wyobraźni, nie kto inny jak smok imieniem Diplodok.
Zielony stworek to jeszcze dzieciak, któremu niezbyt podoba się życie na pustkowiu, ciągnie go do wielkiego świata, do awantury i przygody, ale jego opiekuńczy rodzice, jak to rodzice, nie patrzą zbyt przychylnym okiem na jego niecierpliwe przestępowanie z łapy na łapę. Tyle że wyprawę Diplodoka ku nieznanemu przyśpiesza pojawienie się tajemniczej bieli, pustki pochłaniającej wszystko, czego dotknie. I kiedy znikają także jego opiekunowie, smoczek wyrusza na poszukiwanie odpowiedzi, co jest czym i kim jest on sam.
Czyni to z filmu opowieść coming-of-age, historię o dorastaniu, o stopniowym nabywaniu samoświadomości. Wszystko to brzmi jednak cokolwiek zbyt dorośle, zwłaszcza że mowa o animacji dla najmłodszych. Przy zachowaniu ducha i humoru komiksowego pierwowzoru, nie zapominając także o paru mrugnięciach okiem czytelnych pewnie wyłącznie dla rodzica, który zabierze swoją pociechę do kina, udało się Wawszczykowi tematy te ująć zrozumiale i przystępnie. Bo przede wszystkim chodzi tu, jak Diplodokowi, o frajdę i zabawę.
Na drodze pełnej perypetii smok poznaje postaci, które na swój własny sposób tłumaczą mu świat i ludzi, czyli znanych z kart komiksu czarodzieja Hokusa-Pokusa, roztrzepanego Profesorka Nerwosolka oraz znacznie bardziej uporządkowaną Entomologię. Cała trójka służy Diplodokowi za przewodnicką grupę przez światy i krainy stworzone ręką Tadka, który na innym poziomie rzeczywistości zmaga się z niemocą twórczą i zwątpieniem we własne siły.
Kwestią czasu jest przecięcie się i nałożenie się na siebie obu tych płaszczyzn, a ich zderzenie czyni ze „Smoka Diplodoka” swoisty pean na cześć marzeń i wyobraźni. Bo przecież wszystko musi się tu skończyć dobrze i takiż finał czeka i oglądającego, i Tadka, i smoczka. Pierwszy z nich zakończy seans z szerokim uśmiechem na ustach (a jeśli jest, mniej więcej, koło czterdziestki albo i pięćdziesiątki, to i z głębokim, nostalgicznym westchnieniem), drugi odnajdzie ukryte pokłady wiary we własną twórczość i talent, a trzeci… cóż, tu już grzechem byłoby podpowiedzieć, bo jednak podróż smoka Diplodoka to również podróż każdego dziecka.
Nie byłoby tego filmu bez całego zespołu polskich komiksiarzy, którzy na przestrzeni lat współtworzyli ten projekt. Znaleźli się tam między nimi Michał Śledziński czy Rafał Skarżycki i Tomasz Leśniak. Głosy pod postacie podłożyli z kolei (bez wyjątku znakomici) jedenastoletni, ale już doświadczony Mikołaj Wachowski (Smok Diplodok), Borys Szyc (Hokus-Pokus), Małgorzata Kożuchowska (Entomologia) i Arkadiusz Jakubik (Profesorek Nerwosolek).
To między innymi dzięki nim, oraz, oczywiście, a może nawet przede wszystkim, także pojawiającemu się na ekranie Tadeuszowi Baranowskiemu, opowieść ta jest w równym stopniu inspirująca, co komiksy, na których wyrosła. Smok Diplodok rozłożył szeroko skrzydła.
Artykuł sponsorowany
komentarze [8]
Są trzy rodzaje smoków: zerowe, urojone i ujemne. Wszystkie one nie istnieją, ale każdy rodzaj w zupełnie inny sposób
- można się dowiedzieć z Cyberiady (opowiadanie "Smoki prawdopodobieństwa". Moje ulubione! 😍 )
Byłem z moją dwuletnią córką na przedpremierowym pokazie tego filmu związanym z 35 MFKiG. Przed pokazem była rozmowa z producentami, która bardzo dosadnie pokazała jaki ten film jest niestandardowy. Otóż Smoka Diplodoka tworzyła garstka ludzi posiadająca skromy budżet i mocno ograniczony czas. Nie przeszkadza to jednak twórcom konkurować z takimi molochami jak Pixar czy...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcejFajnie, że opisałeś swoje wrażenia, super. Tzn. takiego maluszka bym nie zabrała do kina, za dużo bodźców, ale z przedszkolakami myślę, że już na spokojnie. Brzmi zachęcająco! Tym bardziej jeżeli ktoś pamięta komiks-pierwowzór!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Nie iść do kina na tak zacnie zapowiadającą się produkcję? Polską?!
Ależ wodzu, co wódz!
Ja idę.
Wygalda to obiecujaco...chyba zawodowcy sie za to zabrali...dorobek Baranowskiego jest ogromny, wiec warto podejsc do tematu z szacunkiem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamZwiastun prezentuje się ciekawie - postacie i świat komiksów Baranowskiego został odwzorowany z polotem i bez obciachu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spamZapraszam do dyskusji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam