Bankiet wysuszonych kasztanów Joanna Stańda 6,2

ocenił(a) na 56 lata temu Po opisie „Bankietu wysuszonych kasztanów” spodziewałam się grona starszych, wesołych pań, które wpadną na pomysł zorganizowania bankietu, żeby umilić sobie pobyt w szpitalu geriatrycznym – to właśnie dlatego chwyciłam za tę książkę. Jestem osobą, która panicznie boi się starości. Chciałam w tej lekturze znaleźć pokrzepienie dla duszy, jakąś dobrą wiadomość, że bycie człowiekiem w podeszłym wieku nie musi być złe, nudne czy pozbawione barw. Czy znalazłam to, co chciałam? Po części i tak i nie, wszystko zależy od punktu widzenia i nastawienia. Morał nie jest oczywisty. My sami go sobie musimy dopowiedzieć.
„Bankiet…” to przede wszystkim książka, która ukazuje realia życia starczego. Choroby, samotność, przyzwyczajenia, wspomnienia z lat młodzieńczych i ułomności, przeszkadzające w życiu codziennym. Ukazane w niej bohaterki zasługują na miano dosyć dobrze wykreowanych postaci. Choć pań jest sporo, z łatwością je zapamiętamy, właśnie ze względu na charakterystyczne cechy.
Jako pierwsza do szpitala przybywa pani Kuruc – typowa, samotna, wiecznie narzekająca na wszystko babcia, która interesuje się cudzym życiem, potem dla kontrastu witamy na oddziale panią Kobel – energiczną panią z gestami nastolatki, która nie chce przebywać w szpitalu, bo ma dużo roboty w ogródku. Następna jest pani Mirela – nienagannie dbająca o siebie babcia, która chwilami zachowuje się jak diva, wokół której każdy ma skakać. Do pań dołącza w pewnym momencie Anastazja – wykształcona babcia z bogatego domu. Na końcu niespodzianka – zaledwie czterdziestoletnia Oliwia, mocno kontrastująca z resztą pań charakterem i przysposobieniem do życia. Myślę, że jest znaczącą postacią w fabule – autorka najwyraźniej chciała pokazać, jak wielkie są różnice w postrzeganiu świata przez starszych ludzi i tych odrobinę młodszych.
Mimo dobrze wykreowanych postaci i ich historii, muszę jednak przyznać, że fabuła chwilami nudzi. Tu tak naprawdę nic się nie dzieje. Babcie rozmawiają o życiu, przeżywają wizyty pielęgniarek, lekarzy, smęcą, narzekają, czasem się pokłócą. Muszę przyznać, że czułam się, jak podczas spotkań starszyzny w rodzinie. Lubię je, naprawdę, ale czy nadają się one na to, aby stworzyć z nich całą książkę? Powątpiewam. Uważam, że mimo wszystko, przydałoby się tej lekturze odrobina akcji. Niedużo, bo to jednak starsze panie, ale wzbogacić to jakimś smaczkiem można by było, bo przez cały czas mam wrażenie, że czegoś tutaj brakuje.
Jeżeli chodzi o motyw bankietu. Okazał się on być zaledwie wąskim wątkiem przy końcu książki i to wcale niezorganizowanym przez nasze starsze bohaterki. Czułam się zawiedziona. Na dodatek nagła przemiana Oliwii, która miała wpływ na bankiet, nie była dla mnie wiarygodna.
Przejdźmy teraz do stylu autorki. Tu nie mam większych zastrzeżeń. Pani Jańda naprawdę zaskakuje swoim stylem! Pisze ładnie, przejrzyście i dobrze opisuje – wielki plus za porównania, jednak za błędy – mały minus. Gdzieś w tekście dostrzegłam brak poszczególnych znaków interpunkcyjnych, np. okazuje się, że cudzysłów potrafi znikać, gdzieś mógł również umknąć jakiś akapit, przecinek. Błędów ortograficznych nie było, ale znalazłam dwa niuanse, które mnie zastanawiały. Dlaczego autorka nie użyła polskiego określnika angielskiego słowa „gadget”? I zdanie, które poraziło mnie jak prądem: „– Pani… – ordynator – kurdupelek podszedł…”. Co nie gra? Chociażby to, że po wielokropku słowo ordynator nie zaczyna się z dużej litery (a zdanie nie było przecież kontynuowane). Na dodatek „ordynator – kurdupelek” to uraza dla ortotypografii. Takie stwierdzenia pisze się z dywizem, nie półpauzą i bez spacji, czyli: ordynator-kurdupelek. Takich niuansów jest w całości kilka i niestety rażą w oczy.
Podsumowując. Jeżeli chodzi o postacie, styl autorki, prostą okładkę, a także tytuł – plus, jeżeli zaś chodzi o fabułę i błędy – minus. Jestem raczej osobą, dla której styl pisania autora jest już w samym sobie wielką piątką w dziesiątce. Lubię zabawę słowem i uważam, że w tym przypadku ratuje to wątłą fabułę.
[Recenzja zamieszczona na]
http://zniewolone-trescia.blogspot.com/2016/11/recenzja-ksiazki-joanna-standa-bankiet_12.html