Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik3
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Magda Durda
1
4,9/10
Pisze książki: literatura piękna
Poszukiwana za włamania do świątyni wiedzy, kradzieże pomysłów oraz składanie fałszywych zeznań. Podaje się za autorkę powieści zatytułowanej „Psiastoria”, zbioru baśni pt. „Baśnięta” oraz kilku dramatów. Utrzymuje, że za ten „O Orle Nielocie, który miał lęk wysokości” otrzymała wyróżnienie w XXII Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Podejrzewana o rozpowszechnianie zmyślonych historii twierdzi, że w „Rejestrze złoczyńców” wykorzystała opisy prawdziwych zdarzeń, aczkolwiek bohaterowie występujący w tej opowieści mogli cokolwiek z prawdą się mijać.
4,9/10średnia ocena książek autora
13 przeczytało książki autora
27 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Rejestr złoczyńców Magda Durda
4,9
O autorce Magda Durda niewiele mogłam się dowiedzieć, szukając informacji w sieci, chociaż autorka ma już na swoim koncie i nagrody (konkurs Śląski Shakespeare za dramat „Gdy królewna smoka chciała”.) i inne publikacje. Między innymi jest autorką „Psiastorii”, „Baśniąt”,oraz kilku dramatów. Jej praca magisterska dotyczyła złodziei, więcej możecie przeczytać na stronie Zbrodni w bibliotece.
„Rejestr złoczyńców” to powieść wzorowana na zapiskach, której fabuła toczy się w średniowieczu około roku 1467. Pisana w pierwszej osobie, w formie pamiętnika.
Około roku 1860 podczas prac związanych z układaniem torów pod żelazną drogę konną natrafiono na miejsce pochówku zmarłych, domyślnie uważanego za cmentarz straceńców. Pomiędzy mogiłami znaleziono manuskrypt, pisany najprawdopodobniej przez jednego ze złodziei. Opisane w nim osoby i sytuacje mogły zostać uznane za ważne. Informacje dotyczące półświatka zamieszkującego ówczesny gród, przedstawione zostały nietuzinkowo i ciekawie. Spisane przez młodego złodzieja losy zarówno jego jak i jego przyjaciela, oraz znanych im osób zainteresowały media w związku z przypuszczeniem zaistnienia tak zwanego Rejestru Złoczyńców. Autor manuskryptu opisał między innymi życie i „pracę” zarówno ludzi spoza marginesu społecznego, jak również pracę i życie ówczesnego kata.
Muszę przyznać, że sięgając do tej lektury, początkowo miałam pewne trudności z czytaniem, ponieważ książka napisana jest dość specyficznym, aczkolwiek bardzo ciekawym staropolskim językiem. Długie rozdziały nie pozwalały mi na ten moment w czytaniu: „jeszcze jeden rozdział i kończę na dzisiaj”. Język jakim napisana jest powieść nastręczający mi w początkowej fazie czytania niemałe trudności bardzo szybko stał się „bardzo czytelny”.
Książka napisana z dużą dawką humoru, momentami jednak zawierała dość drastyczne opisy; lecz to tylko dodawało jej nutki sensacyjnej zgrozy. Losy złodziejaszków i rzezimieszków zamieszkujących ciemne dzielnice grodu, nierzadko również tereny cmentarne, wciągnęły mnie jak najlepsza powieść kryminalna.
W powieści bardzo mało jest dialogów, co odrobinę zwalniało moje czytanie. Jest za to sporo opisu osób przedstawionych przez autora manuskryptu. Muszę przyznać, że niemały dyskomfort czytania sprawiły mi obco brzmiące wyrazy i wyrażenia, których znaczenia musiałam szukać, aby lepiej odebrać fabułę książki. I tak na przykład, takie słowa jak: miazmaty (przestarzałe określenie oznaczające niezdrowe powietrze, zaduch),rezać (tu ze slangu więziennego – ciąć, kraść),gastrole (nie znalazłam wytłumaczenia),dusiołek (zły duch czyhający na wędrowców, aby w czasie snu „wydusić” z nich duszę) świadczą chyba o tym, że zbyt mało czytałam literatury staropolskiej. Myślę, że ciekawym rozwiązaniem byłby na przykład mały słowniczek na końcu książki, który ułatwiłby czytelnikowi zrozumienie wielu wyrazów.
Bawiło mnie natomiast podejście głównego bohatera do profesji, jaką zajmował się zarówno on jak i jego znajomi. Okradając innych nie widzieli w tym nic złego, wręcz przeciwnie uważali, że działają w dobrej wierze.
Spoglądając na dość ciekawą moim zdaniem okładkę, można się spodziewać za nią powieści z gatunku "płaszcza i szpady". Jednakże przecież w tamtych czasach nie żyli tylko możni rajcy i rycerze, dlaczego więc ten drugi, inny, a zarazem równie ciekawy świat mamy znać tylko na przykład z "Nędzników" - Viktora Hugo.
Tak jak wcześniej wspomniałam książka napisana jest z dużą dawką humoru, ale niestety nie mogę jej zakwalifikować do tych „lekka, łatwa i przyjemna”. Polecam jednak z czystym sumieniem każdemu, kto ma ochotę nie tyle pobyć trochę w środowisku średniowiecznych rzezimieszków, co oderwać się od szarej rzeczywistości obecnego świata. Nie uznałabym tej książki za kryminał, chociaż spora w niej dawka wątków sensacyjnych na to wskazuje. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej powieści, ponieważ z tego typu literaturą dawno się nie spotkałam.
Rejestr złoczyńców Magda Durda
4,9
Jednego tej książce z pewnością wypomnieć nie można - oryginalność pod względem stylistyki. Sposób, w jaki autorka prowadzi narrację jest po prostu niesamowity. Wszystko jest wystylizowane na starodawne. Co rusz natykamy się na archaizmy - po prostu się od nich roi. Właśnie to wyróżnia tą pozycję wśród innych na rynku i właśnie dlatego się na nią zdecydowałam. To coś nowego - nie miałam jeszcze styczności z takim stylem. Oczywiście, poza lekturami.
Skoro rycerze mają swoją Księgę chwały i czynów rycerskich, to dlaczego złoczyńcy nie mogą mieć takiej samej? Rycerze jednak nawet nie mają zamiaru przestrzegać wszystkich przepisów i trudno spotkać takiego, który byłby jak z bajki. Jednak wszyscy złodzieje kierują się zbiorem niepisanych zasad i czynią tak, jak to im jest nakazane. W owym Rejestrze złoczyńców zapisuje się imiona tych rzezimieszków, których osoba nie jest skazana na zapomnienie. Tylko co należy zrobić, by się w tej księdze uwiecznić?
Są dwa przykazania buchacza (...) Pierwsze: bacz, po czyje sięgasz. Drugie: bacz, by kto nie sięgał po twoje.
Głównymi bohaterami są Mietek i Jerzy. Obaj są jeszcze młodzi i razem przemierzają świat w poszukiwaniu mieszków, które można by jeszcze okraść. To właśnie dookoła nich krąży cała historia opisana w tej książce. Mamy tutaj jednak całą złodziejską bandę, którą napotykają bohaterowie - włamywacze, żebracy, kieszonkowce - od wyboru do koloru. Poznajemy losy ich wszystkich, tak jakby, przy okazji. Kręcą się oni dookoła Mietka i Jerzego, więc automatycznie również są opisani w naszym Rejestrze złoczyńców. Właśnie przez to nie ma tutaj szybkiej akcji - wszystko toczy się powoli, tonem wręcz gawędziarskim. Bardzo mnie to nużyło, gdyż spodziewałam się jednak szybszej lektury. Nie da się płynąć przez ten tekst. Lepszym określeniem byłoby słowo: brnięcie. Tak, przez ten styl po prostu się brnie. Owszem, czułam się, jakbym czytała średniowieczny tekst, jednak nie bardzo przypadło mi to do gustu. Lubię książki, które wciągają mnie tak bardzo, że szybko przerzucam stronę za stroną. Tutaj byłam boleśnie świadoma wolnego tempa czytania. Aż mnie ciarki przechodzą na samo wspomnienie.
Przyznam, że trudno po lekturze tej książki zwyczajowym językiem rzecz prawić. Ostrzegę Was jednak: ludzie dziwnym wzrokiem patrzą na ludzi sypiącymi archaizmami jak z rękawa. Dlatego postaram się tą recenzję napisać słowami w miarę zrozumiałymi dla ludźmi XXI wieku. Jakby pojawił się jakiś obcy wyraz - proszę, nie bijcie! Mam mentalność tłumu - w książce owej wszyscy tak prawili, więc i ja zaczęłam. Jak już wspomniałam po pewnym czasie cała ta stylizacja jest bardzo męcząca. Tą książkę można odebrać na trzy sposoby. Po pierwsze: po kilku stronach zamknąć ją z ciężkim bólem głowy. Po drugie: przymknąć oczy na ten styl i przebrnąć do końca (to ja! to ja!) albo punkt trzeci: wciągnąć się i od deski do deski pochłonąć całą historię <-- zdecydowanie nie ja.
Jak to ja, wzrokowiec, muszę wspomnieć o okładce. Mówcie sobie o tej książce co chcecie, ale ja w okładce jestem zakochana. Nie wiem czemu. Patrząc na nią mam ochotę mocno ją przytulić. Nie, żebym przytulała książki czy coś! Ogólnie wydanie można ocenić jako bardzo dobre, mimo, że dosyć małego formatu. Bo muszę się Wam do czegoś przyznać: uwielbiam książki ogromnych formatów. Nie tylko książki: samochody, domy... Po prostu wszystko. Smutno mi więc, że ten pan nie może tak na mnie patrzeć spod tej czupryny z większej okładki.
Książkę należy umieścić na półce, gdzie leżą pozycje o gatunku historycznym. Możecie to uznać za moje ostrzeżenie: wiem, że nie jest dużo ludzi, którzy w owym gatunku miłować się lubią. A trochę czasu na przeczytanie tej pozycji trzeba poświęcić. Dla porównania: jej czytanie zajęło mi tyle, co dwóch książek. Nie powiem jednak, żebym ten czas uważała za zmarnowany - co to to nie i nie imaginujcie sobie tego, czego nie powiedziałam! Nie żałuję tego czasu, acz jednak uważam, że jak na trzysta stron, to upłynęło go zdecydowanie za dużo. Szybciej czytało mi się Ludzi bezdomnych, Żeromskiego! I muszę przyznać, że cieszę się, że tą pozycję mam już za sobą. Teraz, by odreagować, muszę chyba zabrać się za jakąś książkę typowo dla młodzieży. Może powtórzę sobie Zmierzch? Tam archaizmu żadnego nie uświadczę.
Jeszcze jedna rzecz mnie zawiodła: spodziewałam się jakichś napadów, kradzieży. Jednak nasz bohater chyba lepiej zna się na zabawie i uciechach niż na złodziejowaniu (uwaga, neologizm! Magda Durda może sobie szastać archaizmami to ja nie mogę neologizmami?!). Patrząc na postać Jerzego możemy wywnioskować, że codziennością takiego złodziejaszka była zabawa z paniami do towarzystwa i praktycznie kąpiel w alkoholu.
Tak więc wszyscy fani średniowiecza, złodziejów i masochiści! Nie no, z tym ostatnim żartuję. Zabierzcie się za tę książkę, jeśli dacie radę przebrnąć przez ten język. Można się poczuć jak podczas czytania jakiejś szkolnej lektury, co nie bardzo mnie się osobiście podobało. Nie byli to bynajmniej Chłopcy z placu broni czy Tajemniczy ogród. Coś znacznie gorszego.