W lara 70 Marvela wchodzę z Avengers i Wojna między Scrullami i Kree. Pojawiło się to w Polsce w 107 WKKM. Czyta się ciekawie pojawiają się oczywiście wszyscy Avengers oraz dodatkowo takie postacie jak Kapitan Marvel, Fantastyczna Czwórka czy Nick Fury. Mamy tu również wspaniały powrót do 2 numeru F4. Mimo lat jest fajnie i ciekawie. Rysunki Neala Adamsa robią ogromne wrażenia jak na lata 70. Otwarcie tych lat ciekawe zobaczymy jak będzie dalej.
Bardzo nierówny album.
O ile historia o Sauronie, po której po okładce nie spodziewałem się zbyt wiele wypada zaskakująco dobrze, to później jest coraz słabiej. Historia w Savagelandzie byłaby dobra, gdyby nie irytujący Ka-Zar. Później dostajemy bardzo dobrą historię o Sunfire, by zeszyt później otrzymać straszną słabiznę z inwazją Z'Noxi i cieniutki występ gościnny Hulka.
Solowe origin story Beasta z drugiej strony pozostawia bardzo dobre wrażenie na deser.
Do tego strasznie irytująca rywalizacja między IceManem i Havokiem o Polaris, Angel który wiecznie pada po pierwszym strzale, Beast zachowujący się jak przeintelektualizowany Hulk, Jean Grey usilnie starająca się być tłem i wisienka na torcie - Profesor X który upozorował własną śmierć, żeby mu tylko uczniowie d..y nie zawracali... Nie dziwi mnie, że ta seria nie utrzymała się na rynku, mamy nieliczne perełki w morzu bylejakości.
Niedostatki scenariuszowe częściowo wynagradzają świetne rysunki.