Tak długo jak istnieje korupcja międzynarodowe umowy dotyczące zwalczania handlu żywym towarem są niczym więcej niż dobrymi chęciami...
Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Lydia Cacho
1
7,4/10
Pisze książki: reportaż
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
237 przeczytało książki autora
460 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Nie można widzieć ciemności nie widząc światła a dobro istnieje wszędzie...
2 osoby to lubiąGangsterzy doskonale znają potrzeby swoich klientów: hazardzistów, którzy lubią płatny seks, ale też biznesmenów, którzy potrzebują taniej s...
Gangsterzy doskonale znają potrzeby swoich klientów: hazardzistów, którzy lubią płatny seks, ale też biznesmenów, którzy potrzebują taniej siły roboczej nieposługującej się ich językiem i niezdolnej walczyć o swoje prawa.
1 osoba to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Niewolnice władzy Lydia Cacho
7,4
5 $ kosztuje dziewczynka. 1000 $ w Pakistanie, czasem dostaje sie za nerke by w finale przyjmujacy zaplacil 30 tys. $. Szklane klatki w Tokio. Nie na gady i rybki. Tam trzymane sa dzieci do kupna. Przymierzenia czy pasuja? Western Union, ktory swietnie pierze pieniadze. Zachwycamy sie Istambulem a tam najwiekszy przemyt kobiet. A Natasze w Jerozolimie wsrod rozmowdlonych ortodoksow? A nasz Londek ile tam fajnych miejsc gdzie mozna kobiete kupic. Mozna tez stac sie alfonsem. Cacho daje nam namiary jak sie nim stac. Albo burdelmama. Albo byc dobra burdelmama i dac swym dzieciom kurczaka na obiad. Tylko, ze to mieso okazuje sie dziewczynka, ktora okazala gniew i chciala uciec.
Piec lat studiow na ksiazka. Piec lat zycia w rozjazdach i pod ciaglym szantazem. Cacho zostala pobita i zgwalcona w toalecie dworca autobusowego. Tam przeciez jest duzo ludzi i jak zawsze nikt nie reaguje. Tak jak i wiekszosc, udaje, ze nic nie widzi. Ksiazka przygnebiajaca, straszna i naprawde mozna sie poplakac w trakcie czytania. Polecam.
Niewolnice władzy Lydia Cacho
7,4
"Ogólnie rzecz biorąc, handel kobietami i dziećmi uważa się za relikt czasów, gdy „białe niewolnictwo” było formą drobnego biznesu…" – pisze autorka we wprowadzeniu. Ma rację, bo sama tak uważałam. Pamiętam moje zdumienie i reakcję niedowierzania na informację o aktualności tego świetnie prosperującego seksbiznesu na świcie. Z kolei ta książka zaskoczyła mnie skalą jego rozmiaru ujawnioną w tym zdaniu – "Rozwój globalnego przemysłu seksualnego zwiększył popyt na niewolników do takiego stopnia, że wkrótce ich liczba może przewyższyć liczbę afrykańskich niewolników sprzedanych między XVI a XIX wiekiem". Moją uwagę zwróciło użycie nie słowa handel, ale „przemysłu”. Przemysłu!
Potem się przekonałam, że to nie będzie ostatnie moje zadziwienie.
Jednak zanim do tego doszło, zanim zaczęłam czytać dalej, zadałam sobie pytanie – skoro handel, a właściwie już przemysł żywym towarem (strasznie to brzmi!) jest tak powszechny, to dlaczego ja, przeciętny człowiek, nie widzę tego tragizmu wokół siebie, poza okruchami „przydrożnych widoków” sprawiającymi wrażenie regionalności problemu lub informacji, zawsze w kontekście sukcesów walki z tym zjawiskiem? Dlaczego mam wrażenie, że wszystko jest pod kontrolą – działają fundacje broniące praw człowieka, urzędnicy do walki z przestępczością, specjalne jednostki policji, a w imię wolności wyboru niektóre kraje legalizują prostytucję jak Turcja, Holandia czy Niemcy. Wszystko jest Ok! – chciałoby się krzyczeć.
Otóż nie jest Ok.
Jest tylko uśpienie świadomości jednych i utwierdzenie pozostałych w normalności norm świata seksbiznesu. Jedni i drudzy są ofiarami pornokracji. Ostatnie słowo to określenie zjawiska jeszcze szerszego niż „przemysł” wprawiające mnie w kolejny, tym razem już szok! Tak, istnieje coś takiego, jak „popkultura niewolnictwa”, w której "kupno i sprzedaż ludzi w celach seksualnych sprzyja tworzeniu i umacnianiu pewnego typu kultury, w której niewolnictwo staje się normą i zostaje uznane za realne rozwiązanie problemów milionów kobiet", z systemem szkoleń dla sutenerów, jak skutecznie zniewolić kobietę i kilkuletnich dziewczynek (7-10 lat) uczących się techniki seksu oralnego na plastikowych członkach. Świat seksbiznesu idzie z duchem czasu i potrzebami jego klientów i nie opiera się już głównie na przemocy fizycznej, ale na mistrzowskiej manipulacji mechanizmami psychicznymi począwszy od małej dziewczynki, u której świadomie rozwija się osobowość hiperseksualną pozbawioną barier ochronnych oraz kobiet przekonanych, że to jedyna droga wyjścia z biedy i takich ludzi jak ja, którym wmawia się, że to w większości ich wolny wybór. Można uwierzyć w to ostatnie, gdyby nie przytoczone ostrzeżenie filozofa Isaiaha Berlina – "Wolność jest wolnością, a nie równością, uczciwością, sprawiedliwością, kulturą, szczęściem człowieczym albo spokojnym sumieniem". Tak zmanipulowani ludzie mogą mieć wrażenie, że nie mają z tym zjawiskiem nic wspólnego, a tymczasem "na całym świecie mafie znakomicie zdają sobie sprawę z tego, że łączą w swych działaniach biznes z polityką społeczną. Wykorzystują dehumanizację, upokarzanie i przemoc, będące summa summarum narzędziami politycznej dominacji".
Jak dużej i w jakim zakresie uświadomiła mi autorka tej publikacji. Kobieta niezwykła, uznana przez Amnesty International za najbardziej znaną dziennikarkę śledczą i obrończynię praw kobiet w Meksyku, jak przeczytałam w materiale prasowym. Wzór "dla każdego, kto chciałby zostać dziennikarzem", jak napisał z kolei niepokorny, włoski reportażysta Roberto Saviano we wstępnym słowie do jej publikacji. Aktywistki społecznej uprawiającej jeden z najbardziej niebezpiecznych rodzajów pozyskiwania informacji – reportaż wcieleniowy. Z tym rodzajem spotkałam się, czytając "Ja, terrorystę" Antonia Salasa, na którego publikacje, między innymi, powołuje się autorka. Jednak to był mężczyzna! W przypadku kobiety poziom niebezpieczeństwa wzrasta drastycznie, zwłaszcza w badanym świecie seksbiznesu, w którym kobieta jest bezwolnym przedmiotem. W ten ryzykowny sposób zdobyte doświadczenia i informacje umieściła w dwunastu reportażach z Turcji, Palestyny, Japonii, Kambodży, Birmy, Argentyny i Meksyku, spotykając się i rozmawiając oficjalnie lub w ukryciu z policjantem, obrońcami praw kobiet, Amerykanką – ofiarą rytualnego gwałtu członków Yakuzy, dziewczynkami – ofiarami pedofilów i niewolnicami seksualnymi. Przytoczyła konkretne opowieści o "gwałtach, zniewoleniu, morderstwach, zwodzeniu, poniżaniu, zbrodniach", okaleczaniu, znęcaniu się psychicznym i fizycznym, manipulowaniu i o zniewalającym strachu. Makabryczne historie konkretnych wykorzystujących i wykorzystywanych, ale nie po to, by epatować cierpieniem (a było ono ogromne!). Nie taki cel ma spełniać ta publikacja. Autorka dzieli się swoimi intencjami, pisząc – "Jak mówić o tych historiach, nie robiąc z nich egzaltowanych i ohydnych obrazów bólu i poniżenia?" Jak dotrzeć do mojej świadomości, bym zrozumiała przesłanie reportaży? Jak zwrócić moją uwagę na problem społeczny, wręcz ogólnoludzki i na istotę jej śledztwa, które miało "odpowiedzieć na podstawowe dziennikarskie pytania: kto w XXI wieku, jak, kiedy, gdzie i dlaczego sprzedaje tyle ludzi, broni i narkotyków?"
I odpowiedziała na nie precyzyjnie, opisując dokładnie aktorów "tej tragedii: handlarze żywym towarem, ofiary, które zmieniły się w oprawców, i ofiary, które wyleczywszy ciała i umysły, odmieniły swoje życie, pośrednicy, klienci, szefowie domów publicznych, wojskowi, mniej lub bardziej uczciwi, lub skorumpowani urzędnicy państwowi, matki, które chciały sprzedać mi swoje dzieci, i matki desperacko szukające córek porwanych przez handlarzy, wreszcie członkowie gangów kontrolujących miejscową turystykę seksualną". Ciężar zła, jakim obarczyła mnie autorka i bolesność uświadamiającej mnie fali faktów, były tak ogromne, że kiedy ona przyznawała się do chwili słabości, do zalewających ją emocji, strachu odbierającego apetyt, bólu psychicznego powodującego bezsenność, chłodu przerażenia wywołującego dręczące sny i wreszcie łez (a byłam silna tylko nią),wtedy odkładałam książkę, by nie reagować tak samo. A przecież, zgodnie z przytoczoną wcześniej deklaracją, nie o to jej chodziło, by mnie emocjonalnie rozkleić, ale o to, bym w ten niestety bolesny sposób, bo innego nie ma, nadal widziała twarze konkretnych kobiet i dziewczynek, gdy usłyszę o bezosobowo brzmiącym handlu żywym towarem, prostytutkach, które rzekomo same wybrały swoje zajęcie, dziewczynkach, które podobno same wchodzą mężczyznom do łóżka i pogląd pozbawiony wartości moralnych, że "mafia to biznes, że prostytucja jest gałęzią gospodarki i że kobiety, dziewczęta i młodzi chłopcy są towarem na sprzedaż". Bym poznała przyczyny seksbiznesu (uwarunkowania kulturowe, polityczne i ekonomiczne) oraz jego daleko sięgające psychiczne i społeczne skutki. Zarówno u jednostki, jak i w całych narodach.
W ten sposób stworzyła książkę-mapę współczesnego niewolnictwa.
W szerokim rozumieniu tego pojęcia z naciskiem na handel w celach seksualnych kobietami i dziewczynkami. Jednak to, na co zwróciłam szczególną uwagę w jej poglądach, to przekonanie o praprzyczynie tego zjawiska – maczyzmie mężczyzn, opisanym przez antropologa Ralpha Boltona, na którego publikację się powołuje. "Oparty na władzy, zazdrości, autoafirmacji i seksualności", przy braku pracy nad sobą i przy sprzyjającym jego rozwojowi i utrwalaniu uwarunkowaniami kulturowymi podtrzymywanymi przez przywódców religijnych, twórców kultury i media promujące męską kulturę czy patriarchalny system wychowania, rośnie w siłę, demoralizując ludzkość. To dlatego nawołuje słowami kanadyjskiego dziennikarza, Victora Malarek’a – "Społeczeństwo musi stawić czoło upadkowi męskich wartości i destrukcyjnemu charakterowi męskich zachowań".
Odważny pogląd. I z pewnością oburzyłby mnie jego seksizm, gdybym nie przeczytała "Mężczyzny na kozetce" Brandy Engler, w której to książce seksuolożka specjalizująca się w psychoterapii mężczyzn, wytłumaczyła mi prosty, silnie warunkujący się związek między potrzebą seksu a poczuciem władzy u mężczyzny. Stąd bardzo dobry i adekwatny do tego poglądu polski tytuł tej publikacji.
Chciało mi się krzyczeć – Mężczyźni, co z wami jest nie tak!?
To jeszcze nie wszystko. Autorka nie poprzestała w swoich dociekaniach tylko na opisie obecnego stanu zjawiska seksbiznesu. Stworzyła jego pełną diagnozę, zamykając ją kasandrycznym zdaniem – "Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby nie został powstrzymany ruch, którego celem jest normalizacja gwałtu na nieletnich".
Przerażająca wizja!
By zaraz potem podsunąć dla każdego, nawet tak przeciętnego człowieka, jak ja, propozycje wsparcia walki pojedynczych, osamotnionych w niej osób (dziennikarzy czy aktywistów społecznych),bo jak zauważa – "nie jednostkowego bohaterstwa nam trzeba, lecz wspólnego działania". I uprzedzając moje pytanie – Ale co ja mogę, słaba, bojaźliwa, na dodatek kobieta, zrobić? – szybko wypunktowała w aneksie umieszczonym na końcu książki, konkretne działania, postawy i zachowania. Większość z nich mogę spełnić bez jakichkolwiek konsekwencji dla siebie (np. nie dawać pieniędzy dzieciom żebrzącym na ulicy),ale część z nich wymaga niezwykłej odwagi cywilnej. Nie mam jej w takim stopniu, jak autorka, która za swoje publikacje była więziona, torturowana i zgwałcona. Prawdopodobnie nie potrafiłabym powiedzieć tak, jak ona – "Życie nie kończy się wraz z gwałtem". I działać dalej.
Jednak mogę pisać o tej wyjątkowej kobiecie, "która wędruje szlakiem zła, szukając kogoś, kto zna, być może utopijne, rozwiązanie problemu, jak uchronić ludzkość przed swoim własnym okrucieństwem".
Chcę jej w tym na swój sposób pomóc.
I jeszcze jedno.
Tym mężczyznom, którzy poczuli się urażeni poglądami autorki, przytoczę jeden z postulatów do natychmiastowego zastosowania – "Nie generalizować: miliony mężczyzn nie chcą zniewalać ani wykorzystywać seksualnie kobiet i nieletnich…" co nie znaczy, że mają trwać biernie. Namawia do zajęcia stanowiska w tej sprawie i czynnego udziału w transformacjach społecznych.
nostrzuksiazki.pl