Najnowsze artykuły
- Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano5
- ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant26
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
H. B. Fyfe
7
6,9/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
30 przeczytało książki autora
123 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ten świat musi zginąć! Walter Miller
7,1
No cóż, byłaby to jednoznacznie świetna antologia, gdyby nie to, ze otwierające ją opowiadanie Fyfe'a "Ten świat musi zginąć!" mimo dość świeżego jak na początek l. 50 pomysłu jest prymitywnie napisane, z marną psychologią i socjologią i słabym tłumaczeniem.
Opowiadanie Simaka, najstarsze, z 1932 roku, jest gładko napisane, zawiera szalony i absurdalny pomysł i należy dokładnie do swoich czasów. Novella "Niewolnik to niewolnik" Pipera (prawie 90 stron) należy do cyklu TERRO-HUMAN, dubluje się ze zbiorem Cmentarz marzeń (w moim odczuciu rzecz skandaliczna, bo jest to element nieuczciwych praktyk Solarisu, skutkiem których płaci się za niektóre teksty podwójnie, a nawet potrójnie TEMU SAMEMU wydawcy i to w praktycznie tym samym czasie!) jest poprawna, ale... praktycznie pozbawiona fabuły i straszliwe nudna.
"Ostatni lot" Boba Show (druga powtórka!!!) jest dość przyzwoitym tekstem autora, którego mam generalnie za wybitnie słabego.
Natomiast reszta utworów to sól tej antologii, dla których naprawdę warto ją kupić. Najambitniejsze z nich napisał Leiber; nosi ono tytuł "Niezbyt wielka magia", a jego bohaterowie to aktorzy z teatru szekspirowskiego, bardzo niezwykłego teatru, bowiem rzecz należy do cyklu WOJNA ZMIAN (po polsku znamy np. powieść "Wielki czas" i opowiadanie "Zdążyć na zeppelina!"). O dziwo, jest ono chyba najlepiej przetłumaczone z całej antologii. Natomiast raczej nie liczyłbym na to, że komplet opowiadań z tego cyklu ukaże się po polsku...
"Szach i mat" Waltera Millera to opowiadanie satyryczne z czasów zimnej wojny, które Lem ocenił swego czasu dosyć nisko, ale okazuje się ono dużo głębsze i ostrzejsze i z perspektywy czasu zajmujące, zabawne, a sama satyra dotyczy nie tylko Rosji, ale - i może przede wszystkim - uderza w tzw. "demokratyczne" instytucje USA, czyli ostatecznie ma wymowę wyraźnie uniwersalną i ponadczasową...
"Dziury w niebie" pióra del Reya to kapitalna, a zarazem dość typowa dla l. 40. i 50. mikropowieść fantasy, napisana lekko i z poczuciem humoru, aczkolwiek nie należy do odmiany humorystycznych, ale do tych, które ukazują z rygorystyczną logiką światy rządzone prawami magii. Takich utworów mamy po polsku niezmiernie mało. Nie mówiąc już o tym, że samego del Reya praktycznie nie znamy. A jest on choćby autorem słynnej novelli "Nerves" (1942),rozszerzonej w powieść Nerves (1956),w których to utworach pioniersko ukazuje w bardzo przekonywający i prawdopodobny naukowo sposób skutki katastrofy elektrowni atomowej.
Uprzedzam tylko, że przekłady w tej antologii, typowo dla Solarisu, niestety, mimo pozorów gładkości, zawierają szereg irytujących błędów językowych, stylistycznych, gramatycznych. W kilku przypadkach błędy przekładu są na tyle poważne, że nie sposób zrozumieć, o co w ogóle chodzi. Nie wiem, czy to wina pośpiechu, w jakim te książki powstają, czy tez przyczyny należy szukać głębiej...
I w kwestii formalnej: Złoty Wiek generalnie plasuje się w okolicach lat 40. Simak ewidentnie nie pasuje do tej antologii, podobnie jak - czasowo - Bob Shaw (1974). Dwa najlepsze utwory (mam na myśli te publikowane tutaj po raz pierwszy) przypadają na 1. połowę lat 50., a trzeci, Leibera, trochę wykracza poza nią (1963),aczkolwiek większość utworów z cyklu WOJNA ZMIAN powstała pod koniec l. 50.
Złoty Wiek SF 5 Reginald Bretnor
7,0
Kolejna udana kompilacja klasycznych opowiadań science-fiction, które każdy miłośnik gatunku oceni raczej według własnych preferencji. Nie ma tu, znów, opowiadań które uznać by można, jako kamienie milowe w dziedzinie literatury fantastyczno-naukowej, ale tematyka i stylistyka tych opowieści są na tyle zróżnicowane, że wszyscy czytelnicy nie wzdragający się przed swoistą prostotą a nawet naiwnością niektórych z opowieści wykreowanych przez - tym razem, poza kilkoma wyjątkami, mniej znanych w naszym kraju - luminarzy fantastyki, znajdą tu coś dla siebie.
Pewne zastrzeżenia w tym zbiorze budzi jedynie zakwalifikowanie opowiadania "Lata świetlne przed swoim czasem", Josepha Devona, autora jak najbardziej współczesnego, bez szczególnie istotnego wkładu w rozwój gatunku. Opowieść to lekka w odbiorze, w jakimś stopniu wpasowująca się klimat antologii, satyra w sztafażu fantastyki, ale włączenie do antologii utworu i twórcy tak odległego od "Złotego Wieku SF", zaskakuje... Dotąd trzymano się raczej ściśle określonych ram czasowych, z jakich pochodzą opowiadania publikowane w ramach tej serii, więc nie wiem czymże Devon zasłużył na zaliczenie go w poczet klasyków?
Poza tą małą wpadką, zbiór zadowalający i tylko mocniejsze zaangażowanie w ich fabułę, sprawia, że jako najlepsze wskazałbym opowiadania:
"Ręka" Jerry'ego Sohla - pisarza i scenarzysty, między innymi kilku odcinków seriali "The Twilight Zone" i "Star Trek" - opowiadające o niefortunnych przypadkach związanych z odnalezieniem odciętej ręki przybysza z kosmosu przez parę mieszkańców amerykańskiego przedmieścia i ich czworonoga. Wrażenie robi zakończenie bardzo w stylu serialu "Strefa Mroku"...
"Klaatu barada nikto"... eee... to znaczy "Pożegnanie z panem" Harry'ego Batesa czyli opowiadanie, na podstawie którego powstał kultowy dziś film "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" z 1951 roku. Jeśli doskonale znacie ten film, będziecie zaskoczeni, jak wielu zmian dokonano w ramach adaptacji opowiadania Batesa, z których podmiana imienia robota Gnuta na Gorta było tylko czystą kosmetyką. Więcej nie zdradzam, opowiadanie polecam!
"Ostatni etap ewolucji" Johna W. Campbella, to chyba najbardziej ambitne i pomysłowe opowiadanie, jakie pojawiło się na przestrzeni wszystkich pięciu zbiorów z cyklu "Złoty wiek SF". Niemal całkowicie uzależniona od komputerów i robotów ludzkość zostaje zaatakowana przez, dążącą do anihilacji wszelkich form żywych, cywilizację z kosmosu. W akcie desperackiej walki to maszyny przechodzą przyśpieszoną ewolucję do doskonałych form czystej inteligentnej energii, mogącej przemieszczać się również w czasie i tym sposobem podejmują próbę zaszczepienia w umysłach ludzi, żyjących wieki wstecz, ostrzeżenia przed czekającą ich mroczną przyszłością...
Podsumowując, zbiór dla każdego fana fantastyki nie tylko klasycznej - są opowiadania, które mimo czasem archaicznej formy oferują dobre fabuły i ciekawe koncepty - więc nie pozostaje mi nic innego, niż piąty tom "Złotego wieku SF" polecić!