Patrz mi w oczy. Moje życie z zespołem Aspergera John Elder Robison 7,2
ocenił(a) na 85 lata temu Być innym to raz. Być innym przez chorobę to dwa. Jednak być innym przez chorobę, o której istnieniu nie ma się pojęcia i nieustannie zadawać sobie pytania: „Dlaczego? Co jest ze mną nie tak?”, to kompletnie inna historia.
(...)
"Przez całe swoje życie wysłuchiwałem, jak ludzie wmawiają mi, że jestem arogancki, nieobecny czy wręcz nieprzyjazny. A teraz czytam, że ludzie z aspergerem mają „mimikę nieodpowiednią do okoliczności”. Cóż, coś o tym wiedziałem. Kiedy byłem dzieckiem, powiedziano mi, że zmarła moja ciotka i uśmiechnąłem się, choć czułem smutek. Dostałem za to w twarz."
To refleksja poczyniona już w kwiecie dorosłego życia, gdy John Elder Robison spotkał na swej drodze człowieka, który w końcu uświadomił mu, z czym ten przez całe życie się zmaga. W końcu potrafił to nazwać i mógł poczytać o sklasyfikowanych objawach bycia takim, jak on. Jakie to krzepiące – wiedzieć, że na świecie są też inni ludzie widzący świat w ten sam sposób. I że ma to nawet swoją nazwę. W powyższym fragmencie powołuje się na sytuację, w której kierował się swoją prywatną logiką. Na wieść o śmierci ciotki (której prawie nie znał, więc nie potraktował jej odejścia jako tragedii osobistej) pomyślał: „Jakie to smutne, że ludzie umierają”, a następnie – „Jak to dobrze, że nie przytrafiło się to moim rodzicom ani bratu”. W efekcie się uśmiechnął. Ucieszył się, że jego świat pozostał nienaruszony. Że to nie on musi się zmagać z tą tragedią. Logiczne, prawda?
Kiedy był małym dzieckiem, nie rozumiał, że rozmowa z drugim człowiekiem polega na ustosunkowywaniu się do poprzedniej wypowiedzi interlokutora. Sądził, że powinno się mówić o tym, o czym ma się pojęcie, o czym się myśli; o tym, co akurat człowieka zajmuje. W efekcie, kiedy kandydatka na koleżankę opowiedziała mu w przedszkolu o swoich małych dramatach, on cierpliwie pozwolił jej dokończyć, po czym – gdy nadeszła jego kolej na mówienie – przedstawił jej wykład o ciężarówkach. Przecież bawił się ciężarówką, to chyba jasne, że o niej chciał mówić? Gdy pewnego razu w końcu zrozumiał, że ludzie oczekują od niego, iż to, co powie, będzie w jakiś sposób odnosiło się do tego, co powiedzieli oni, był zachwycony, że w końcu może w miarę skutecznie się komunikować, mając jednocześnie pretensje do dorosłych, że nikt mu o tym wcześniej nie powiedział. No skąd miał wiedzieć? Logiczne.
Gdy tę samą kandydatkę na koleżankę (podobnie jak swojego małego braciszka) pouczał, że źle bawi się rzeczoną ciężarówką i pokazywał jej, jak należy to robić, był przekonany, że jest uprzejmy, bo dzięki niemu dziewczynka w końcu zacznie robić to dobrze. Jego logiczny, precyzyjny umysł dopuszczał tylko jeden możliwy sposób bawienia się taką maszyną, zgodny z jej przeznaczeniem. Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że dziewczę nie chce mieć z nim więcej do czynienia. A tak bardzo chciał zyskać przyjaciela. Tak się starał być miły. Tylko nie wiedział JAK.
"W wielu opisach podobnych do mnie osób z autyzmem i aspergerem mówi się o tym, że >>nie chcą się kontaktować z innymi<< albo >>wybierają samotne zabawy<<. Trudno mi mówić w imieniu innych dzieci, ale mogę się jasno wyrazić, co sam czułem – otóż nigdy nie chciałem być sam. I wszyscy ci dziecięcy psychologowie, którzy twierdzili, że >>John woli bawić się sam<<, totalnie się mylili. Bawiłem się sam tylko dlatego, że nie umiałem się bawić z innymi. Byłem pokonany przez własne ograniczenia i ta samotność była jednym z najbardziej gorzkich rozczarowań mojego dzieciństwa."
(...)
Wiecie, co jest jednak w tym wszystkim najlepsze? Najlepsze jest to, że pomimo iż nikt nie wiedział, co Johnowi dolega i nie potrafił podpowiedzieć mu, jak być istotą społeczną; pomimo że – jakby tego było mało – dorastał on w patologicznej rodzinie (ojciec alkoholik, matka chora psychicznie); pomimo że wyrzucono go ze szkoły, a on sam nieraz musiał uciekać z domu; pomimo tego wszystkiego DAŁ SOBIE W ŻYCIU RADĘ. Zdany tylko na siebie. Bo choć ze względu na odmienny tok myślenia wielu ma aspergerów za głupków, oni potrafią być naprawdę genialni.
"Dziecko z Aspergerem może wyrosnąć na znakomitego inżyniera lub naukowca. Niektórzy mają słuch absolutny i nieziemskie zdolności muzyczne. Często zdarzają się tak wyjątkowe zdolności językowe, że mówi się o Syndromie Małego Profesora."
(...)
"Asperger to nie choroba. To sposób bycia. Nie ma na to lekarstwa, bo nie ma na takowe zapotrzebowania. Jest natomiast zapotrzebowanie na wiedzę i adaptację, ze strony dzieci z Aspergerem, ich rodzin i przyjaciół. Mam nadzieję, że dla czytelników – zwłaszcza tych, którzy sami zmagają się z dorastaniem i życiem z Aspergerem – będzie to pouczająca historia. Zobaczą, że meandry moich losów i niekonwencjonalne wybory, których dokonywałem, doprowadziły mnie do całkiem dobrego życia."
Polecam tę książkę każdemu, kto potrzebuje zmiany perspektywy. Jak również temu, kto szuka dobrej książki.
***
Zapraszam na: https://www.facebook.com/statekglupcow/posts/457350428056515