Gdy pierwszy raz się zetknąłem z tym komiksem to byłem rozczarowany, gdyż moje oczekiwania były zdecydowanie wyższe.
Postanowiłem jednak dać mu drugą szansę. Jak to wypadło? Trochę lepiej, ale wciąż średnio.
Być może jest to spowodowane tym, że praktycznie zakończyłem moje przygody z Pająkiem na przygodach z TM-Semic, a rzeczywistość w Superior jest zgoła inna. Nie jest to jednak duży problem, bo historię da się spokojnie ogarnąć.
Co mi najbardziej jednak dokucza w tym zeszycie to strona graficzna. Rysunki są dość konturowe i trochę minimalistyczne, nie wyróżniają się dużą ilością szczegółów jak za starych czasów. Wygląda to co prawda przyzwoicie ale stylem pasują bardziej do komiksu dla dzieci i młodzieży. Jak to napisał jeden z komentujących tutaj, bardziej są w stulu mangi. Jest to uważam całkiem trafne porównanie i jeśli ktoś lubi taki styl, to będzie zadowolony. Niespecjalnie to trafia jednak w moje gusta.
Sama historia jest przyzwoita. Mam mieszane uczucia z jej oceną. Niby trudno się do czegoś doczepić, ale ciężko ją też za coś wyróżnić (poza pomysłem). Ma momenty lepsze ( jak 3 minuty w raju),jak i lepsze.
Rysunek średni, teksty też raczej średnie, komiks... średni.
Jesli chodzi o dodatki, to pierwszy jest nawet, nawet. Drugi natomiast to zapchajdziura.
Poziom rysunków w dodatkach też zdecydowanie na minus w odniesieniu do poziomu z głównych historii.
Ogólnie komiks mnie nie zachwycił, ale też wybronił się z mojego niskiego mniemania o nim po wstępnej lekturze. Nie zachęcił mnie jednak na tyle, abym miał ochotę kontynuować losy Petera Octaviusa Parkera. Może jedynie przy jakiejś nadarzającej się okazji.
Polecany bardziej dla młodzieży.
Bardzo ciekawy motyw sagi, pokazujący wcielenie zła w najczystszej postaci - Carnage! Dodatkowo pojawiają się naprawdę oryginalne postacie, typu Shriek, Carrion, Demogoblin i Doppelganger! Jest również nawiązanie do genezy, z jakiej potrafi powstawać zło. Wydaje mi się też, że Mark Bagley był wtedy w szczytowej formie - moim zdaniem nikt tak nie potrafił narysować Venoma i Carnage. To na plus.
Na minus - za dużo akcji, za mało psychologii. Znowu stała się to bijatyka z udziałem przeróżnych przebierańców (Kapitan Ameryka - wygląda przekomicznie). Przede wszystkim ciągłe interwencje Spider-Mana pilnującego, by mordercom przypadkiem nie spadł włos z głowy. To stawało się już nudne i nawet nie na miejscu biorąc pod uwagę, że głównie jemu groziła śmierć, a w domu czekała przecież pełna niepokoju kochająca żona. Od gołębiego, naiwnego serca Spider-Mana po prostu robiło mi się niedobrze!