Jesteśmy społecznością, która kocha książki

"Warownia Arundel" przeniosła mnie w czasy dzieciństwa, gdy rozczytywałam się w takich powieściach (ku rozpaczy jednej z moich ciotek, która uważała, że panience z dobrego domu nie wypada sięgać po takie "chłopaczyńskie" tytuły, gdyż grozi to wyrośnięciem na babochłopa, ale jeszcze co gorszego:)). Powieść Kennetha Robertsa to jednak nie tylko utwór dla młodych czytelników. Bogate tło historyczne i wewnętrzne problemy bohaterów mogą zainteresować każdego, kto lubi literaturę przygodową z wyższej półki. Mimo iż "Warownia..." wydana została pierwszy raz w dwudziestoleciu międzywojennym, wcale się nie zestarzała - zaskakuje wartką i ciekawą akcją, barwnymi losami bohaterów, niezapomnianymi portretami różnych dziwaków i awanturników, oraz pięknym, kunsztownym językiem, w którym szczególnie wyróżniają się opisy przyrody, zwykle świetnie współgrające z odczuciami postaci. Powieść K. Robertsa otwiera cykl tzw. kronik prowincji Maine, poświęconych amerykańskiej wojnie o niepodległość z drugiej połowy XVIII wieku. Narratorem jest tu mężczyzna, który wspomina swoje dzieciństwo i młodość spędzone w tytułowej warowni. Stefan z gawędziarskim zacięciem opisuje trudne warunki życia w surowym klimacie północnego wschodu, gdzie trzeba było być jednocześnie myśliwym, kucharzem, cieślą, rybakiem, rusznikarzem i wielkim spryciarzem, by przetrwać. Rodzinie narratora dodatkowo przydawały się przyjacielskie kontakty z Indianami, z którymi można było handlować, ale i polować oraz dzielić się różnymi doświadczeniami. Mimo wymagających ciężkiej pracy warunków, życie w malowniczo położonej warowni mogło być też piękne i ekscytujące. Tak właśnie wspomina je narrator, który od początku jawi się jako wielki miłośnik rodzinnych stron. Akcja nie ogranicza się jednak tylko do tego jednego miejsca. Bohaterowie opuszczają je, by polować, ścigać czarne charaktery, które porwały miejscową dziewczynę i wreszcie, by wziąć udział w wojnie o niepodległość. Ich barwne perypetie, przedstawione z dużym poczuciem humoru, śledzi się z zainteresowaniem i wielką przyjemnością. Przygoda goni tu przygodę, bywa niebezpiecznie, ale i groteskowo, gdyż pomysły i zachowania niektórych postaci bywają nieobliczalne i zaskakujące. Z tymi brawurowymi, awanturniczymi wątkami współgrają opisy wydarzeń historycznych - konfliktów miedzy mieszkańcami Nowego Świata i Francuzami oraz Anglikami. Amerykańska rewolucja nie wszystkim jest w smak, nie wszyscy też do końca rozumieją jej idee, co rodzi dodatkowe nieporozumienia. Całość czyta się z dużymi emocjami, ale i z zadumą, gdyż sentymentalny nastrój wspomnień narratora szybko udziela się czytelnikowi.