Marvel Zombies. Tom 1 Robert Kirkman 7,8
ocenił(a) na 53 tyg. temu Bywają takie motywy w popkulturze, które wcześniej czy później, przewijają się w niemal każdym uniwersum. Jednym z nich są oczywiście zombie. Motyw żywych trupów był już tyle razy stosowany, że naprawdę ciężko wymyślić coś świeżego w tym temacie. Jak w takim razie poradzili sobie autorzy wprowadzający te umarlaki do świata Domu Pomysłów?
“Marvel Zombies t. I” to zbiór komiksów różnych autorów, wśród których znajdziemy, np. Roberta Kirkmana czy Marka Millara. Fabułę komiksów możemy śledzić z dwóch różnych perspektyw. Z jednej strony, głównymi bohaterami jest Fantastyczna 4. Zapatrzony we własny geniusz Reed Richards (Pan Fantastyczny) otwiera portal do równoległego świata, który zgodnie z jego przewidywaniami jest zamieszkały przez znanych mu superbohaterów. Problem w tym, o czym dowiaduje się zdecydowanie zbyt późno, że na skutek tajemniczego wirusa wszyscy oni zamienili się w krwiożercze zombie, które tylko czekały na możliwość skonsumowania kolejnego świata. Druga linia fabularna, to właśnie Ci niezbyt żywi bohaterowie. Wbrew pozorom nie utracili oni bystrości umysłów, więc czytelnik ma niecodzienną okazję poznawać równolegle historię, od ich strony.
Przyznaję, że oczekiwania względem tych komiksów miałem dosyć wysokie. Jakby nie patrzeć Robert Kirkman to geniusz który stworzył kultowe uniwersum zombie „The Walking Dead” oraz nowatorską superbohaterską serię „Invincible”. Komiks, który łączy jego dwa ulubione motywy musiał okazać się arcydziełem prawda? Otóż, nie jest to niestety takie proste.
Zacznijmy od samej koncepcji fabularnej. Ta wydaje się dosyć świeża. Uczynienie z superbohaterów myślących zombie, mających swoje ambicje czy rozterki moralne nadaje komiksowi głębi. W mojej ocenie jednak akcja w świecie N potoczyła się jednak nieco za szybko. Rozumiem nadprzyrodzone moce superbohaterów, ale naprawdę ogołocili Ziemię z niemal wszystkiego co żyje w dosłownie 1 dzień?! Ponadto odnoszę wrażenie, iż ogólnie są za potężni. Przeciwnicy, z którymi się mierzą, padają niekiedy zdecydowanie szybciej niż wskazywałby na to lore. Kolejna sprawa to funkcjonowanie „martwych” herosów. Teoretycznie wirus mógł dotknąć wyłącznie ich. Dlaczego jednak, jedni się zmieniali, a inni, jak np. Dr Strange czy Profesor X, nie? Niestety nie zostało to wyjaśnione. I wreszcie sprawa dotycząca supermocy. Autor przytomnie pozbawił Wolverine’a czy Spidermana zdolności regeneracji, natomiast np. Pan Fantastyczny nadal może się rozciągać, a Baner zmieniać w Hulka. Biorąc pod uwagę delikatność ich coraz bardziej gnijącego ciała wydaje się to cokolwiek zastanawiające.
Natomiast, zeszyty z wątkami fabularnymi poświęconymi Fantastycznej 4 są całkiem sensownie skrojone. Millar poprowadził nieco sztampową, ale mimo wszystko wciągającą historię, która z pewnością fanom Marvela przypadnie do gustu. Jedyne “ale” jakie mogę tu mieć to pewien zasygnalizowany pomysł, który autor jakby w międzyczasie porzucił. Mam na myśli to, że wiekowo zespoły Fantastycznej 4 dzieli kilkanaście lat, co podobno miało przekładać się na różnice w umiejętnościach i mocy zwłaszcza w przypadku Pana Fantastycznego i Niewidzialnej Kobiety. O ile początkowo to rzeczywiście da się odczuć, tak dosyć szybko ta “ogromna przepaść” po prostu znika.
O fabule, która dotyczy zeszytów Black Panthery ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek poza tym, iż stanowi niejako jeden z wielu składowych całej historii. Nie jest ani specjalnie ciekawa, ani przejmująca. Trzeba uczciwie przyznać, iż Reginald Hudlin próbował uczynić historię bohatera z Wakandy dramatyczną, co wyszło w mojej ocenie raczej kliszowo i nudno.
Strona graficzna tego zbioru to prawdziwa perełka. Fakt, iż Marvel pozwolił, np. Kirkmanowi na pełną wolność twórczą i zobrazował jego pomysły dało oszałamiający efekt. Kreska jest intrygująca i zróżnicowana. Co niezwykłe dla komiksów Domu Pomysłów, jest niezwykle brutalnie, turpistycznie, momentami wprost obrzydliwie. Sam autor wspomina, że był ciężko zdziwiony na jak wiele mu w tej kwestii pozwolono. Poruszając kwestię wizualną nie sposób nie wspomnieć o cudownym pomyśle jaki tu zastosowano. Otóż, poproszono grupę rysowników o przerobienie wielu niezwykle rozpoznawalnych okładek marvelowskich komiksów na tematykę Zombie. W efekcie w każdym przypadku mamy pokazany oryginał i przeróbkę wraz z komentarzem autorów. Wiele z tych rysunków to prawdziwe arcydzieła!
Podsumowując, z jednej strony pomysł wprowadzenia żywych trupów do uniwersum Marvela wydawał się świeży i wizualnie intrygujący. Z drugiej, niedociągnięcia fabularne i specyfika tematu sprawiają, iż w mojej ocenie koncept szybko straci swój rozmach. Niemniej, dam jeszcze szansę tym komiksom, bo mimo wszystko jestem ciekaw jak owa seria się rozwinie.
P.S Dla czystej formalności wspomnę, że z racji na opisywaną powyżej brutalność itd. Ta seria dedykowana jest wyłącznie dorosłym czytelnikom.