Z wykształcenia prawnik, a z pasji podróżnik i reporter. Z Berberami w górach Atlas jadał kuskus z jednej miski, a na bezkresnych stepach zażywał mongolską tabakę. Gdyby nie pewna opowieść teraz zapewne pracowałby w jednej z dużych kancelarii radcowskich. W 2010 r. zainspirowany książką Długi marsz współorganizował wraz z Bartoszem Malinowskim i Filipem Drożdżem Long Walk Plus Expedition - wyprawę śladami grupy więźniów, którzy w 1941 r. uciekli z syberyjskiego łagru i przez Mongolię, Tybet i Nepal, dotarli do Indii. Jest współautorem filmu Długi marsz 70 lat później. Jako dziennikarz współpracował m.in. z Wprost i Dziennikiem Gazetą Prawną, publikował w National Geographic Traveler i Reader’s Digest. Nie znosi rutyny, a najlepiej czuje się w drodze, kiedy każdy kolejny dzień stanowi nową przygodę i wyzwanie. Zgodnie ze słowami Roberta Frosta: „Z dwóch dróg wybiera zawsze tę mniej uczęszczaną”.http://www.facebook.com/tomasz.grzywaczewski.9
Jesteśmy jak kostka Rubika. Obracamy się na wszystkie strony i próbujemy z tej mozaiki ułożyć nowy wzór. Znaleźć swoją tożsamość. Po siedemd...
Jesteśmy jak kostka Rubika. Obracamy się na wszystkie strony i próbujemy z tej mozaiki ułożyć nowy wzór. Znaleźć swoją tożsamość. Po siedemdziesięciu pięciu latach od zakończenia wojny chyba najwyższa pora rozejrzeć się dookoła bez żalu za utraconą przeszłością i powiedzieć sobie: "Jesteśmy w domu".
Oprócz tego, że książka rewelacyjnie trafia w moje upodobania i zainteresowania, to jeszcze dopełnia to, co przeczytałam w "Poniemieckie", czy "Kajś". Daję 9 gwiazdek, mimo, że nie jest to literatura piękna; daję je, bo dowiedziałam się z niej o historii współczesnej więcej niż na wszystkich lekcjach historii w szkole.
Przede wszystkim doceniam ogrom pracy wykonanej przez T. Grzywaczewskiego. Autor przejechał (pewnie nie raz) wzdłuż granicy II Rzeczpospolitej, aby przybliżyć nam specyfikę tamtych miejsc, problemów byłych i współczesnych, ludzi, ich historii, lub jej braku - z różnych powodów (opisanych w książce).
Warto się nastawić, że nie jest to książka łatwa emocjonalnie. Bo "na pograniczach każdy nosi w sercu jakąś zadrę. Pod każdą strzechą, w każdym miejscu czai się własny Smętek".
To książka typu okno uchylone. Opowiada o zdarzeniach, które powinny pojawiać się na lekcjach historii. Porusza mnóstwo wątków na tyle ciekawie, że zachęca mnie do dalszych poszukiwań i drążenia tematyki. Genialna. I mimo, że trudno pisać o sprawach pogranicza obiektywnie, wydaje się być taką.
Moim zdaniem powinna być lekturą obowiązkową w szkole średniej.
Tereny pogranicza. Nic nie jest jednoznaczne. Los mógł się potoczyć tak albo inaczej i z dnia na dzień zostawałeś Niemcem albo Polakiem albo Ruskim.
Zbiór reportaży z pogranicza prowadzi czytelnika wzdłuż zamazanych lub nowych granic Polski, które przemieszczały się tak jak wiał wiatr historii. Tylko domy, ludzie i ich rodziny zostały najczęściej w tym samym miejscu.
W niektórych miejscach nadal jakby w rozkroku.
Każda historia cytowana w książce jest inna, różnie można ją interpretować i oceniać. To duża zaleta bo pokazuje jaka to jest mozaika. Ważne aby to zauważyć i zrozumieć w obecnych czasach kiedy takie sprawy i poglądy próbuje zamknąć się w dualnej klasyfikacji albo jesteś patriotą albo onucą albo Polakiem albo wnukiem dziadka z Wehrmachtu.
Podobało mi się podejście Grzywaczewskiego, który w swych reportażach przytacza nie tylko wspomnienia konkretnych osób ale także dodaje smaczki w postaci opisów rozmówców, ich mieszkań, przedmiotów, drobiazgów, okolicy w której działa się wielka historia. Ma się wrażenie nie tylko kompletu wypowiedzi ale także satysfakcję, że autor słuchał i obserwował bardzo uważnie, w skupieniu. Tło tych wypowiedzi jest bardzo ważne, moim zdaniem.
Każdy rozdział daje też możliwość rozbudowania wiedzy historycznej (z okresu odzyskania niepodległości oraz po 1945). Bardzo ciekawy wątek o Śląsku Cieszyńskim i Zaolziu oraz relacji Czesi-Polacy. Największą część stanowią reportaże z południowo-wschodniej i wschodniej granicy. Są one też w odbiorze najtragiczniejsze. Ponieważ książka powstała przed wojną rosyjsko-ukraińską z 2022 roku nie ma w niej politpoprawności, przemilczania ani udawanego zapominania jaką tragedię zgotowali Polakom banderowcy i sowieci na tamtych terenach.
Poważną wadą jest coś co wydawałoby się oczywistością przy tego typu książkach - brak mapek.