Nie wiem co takiego ma w sobie ten bohater, ale za każdym razem kiedy sięgam za komiks poświęcony przygodom Daredevila jestem w jakimś sensie pozytywnie poruszony. Diabeł z Hell's Kitchen jest moim absolutnie ulubionym superbohaterem Marvela i lektura szóstego tomu serii "Ciemna Strona Marvela" tylko to potwierdziła. Zwyczajnie mnie te historie emocjonalnie uruchamiają i nie potrafię być wobec nich obojętny.
W albumie "Daredevil. Ciemne noce" znalazły się trzy historie pokazujące oddanie Daredevila wobec osób, które przysiągł chronić. "Nie wiedząc, aniołom dali gościnę" - śnieżyca odcina Nowy Jork. Mała pacjentka oczekuje na przeszczep serca, które zaginęło w śnieżnej zawierusze wraz z transportującym je śmigłowcem.
"Człowiek zwany robalem" - niesłusznie oskarżony w potrzebie, ogromne monstrum demoluje NY, a Diabeł ściga 10 calowego gościa, który ukradł jeden z dowodów.
"W imię króla", Matt eskortuje na proces świadka koronnego, jak może, my się spodziewać wkrótce zostaje on porwany. Kuba, piękne kobiety i plaże i walka z narkotykowym bossem.
Rysunki zróżnicowane, ale przyjemne w odbiorze i oddające charakter przedstawionych wydarzeń. Zdecydowanie dobry album.
Na forach ta edycja tomów "Wielkich Pojedynków Marvela" zbiera najlepsze opinie i miała być warta przeczytania. W rzeczywistości świat X-Men za nic mnie nie wciągnął, komiksy aż nadto wydawały się archaiczne, co prawda rozterki moralne Magneto fajnie przedstawione, bardzo dobrze rozwinięte motywy antagonisty, natomiast i tak to nie ratowało zaangażowania w historię. Niestety klasyczne: "oczekiwania vs rzeczywistość". Przeczytałem i zapomniałem.