Najnowsze artykuły
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać1
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać12
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jarosław Kita
23
6,6/10
Urodzony: 18.12.1960
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
22 przeczytało książki autora
152 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Narzędzia wojny
Tadeusz Grabarczyk, Jarosław Kita
Cykl: Oblicza Wojny (tom 8)
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2023
Kariera w optyce prywatności
Jarosław Kita, Maria Korybut-Marciniak
0,0 z ocen
4 czytelników 0 opinii
2020
O mężczyźnie (nie)zwyczajnie
Jarosław Kita, Maria Korybut-Marciniak
0,0 z ocen
8 czytelników 0 opinii
2019
Prywatne światy zamknięte w listach
Jarosław Kita, Maria Korybut-Marciniak
0,0 z ocen
10 czytelników 0 opinii
2018
Ziemianka w XIX-wiecznym kurorcie. Listy Stefanii z Lemańskich Rzewuskiej do męża z pobytów w zagranicznych uzdrowiskach
Jarosław Kita, Urszula Klemba
5,5 z 2 ocen
9 czytelników 1 opinia
2017
"Portret kobiecy". Polki w realiach epoki. Tom 3
Jarosław Kita, Maria Korybut-Marciniak
4,0 z 1 ocen
14 czytelników 1 opinia
2015
"Portret kobiecy". Polki w realiach epoki. Tom 2
Jarosław Kita, Marta Sikorska-Kowalska
5,0 z 1 ocen
19 czytelników 1 opinia
2014
Świat dziecka ziemiańskiego. Antologia źródeł
Jarosław Kita
10,0 z 1 ocen
9 czytelników 0 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
"Portret kobiecy". Polki w realiach epoki. Tom 2 Jarosław Kita
5,0
Drugi tom artykułów na temat Życia Polaków w XIX wieku wydał mi się ciekawszy od pierwszego. Możliwe, że należy czytać takie opracowania, po odświeżeniu sobie wiedzy historycznej na temat zaborów.
Niezwykle ciekawy były artykuły poświęcone Zofii Stryjeńskiej i Annie Bilińskiej-Bohdanowicz ("Czarno na białym czyli życie prywatne niekonwencjonalnych kobiet" Magdaleny Winograd i "Kobieca droga do sukcesu w końcu XIX wieku - artystyczna kariera Anny Bilińskiej-Bogdanowicz" Joanny Jaśkiewicz). Równie interesujący był artykuł na temat aktywności kolekcjonerskiej Izabelli z Czartoryskich hr. Działyńskiej Kamili Kłudkiewicz.
Jednak refleksje o roli kobiet w XIX wieku, jakie nasuwają się po lekturze, są przygnębiające. Niewielki był margines swobody i możliwości decydowania o sobie. I tak naprawdę, najwięcej wolności miały wdowy - o ile nie uzależniły się po śmierci męża od brata. Ramy narzucone kobietom były niezwykle ograniczające, a wizerunek kobiet i oczekiwania wobec nich były bardzo szczegółowe i obwarowane głównie nakazami i zakazami.
Ziemianka w XIX-wiecznym kurorcie. Listy Stefanii z Lemańskich Rzewuskiej do męża z pobytów w zagranicznych uzdrowiskach Jarosław Kita
5,5
„Ziemianka w XIX-wiecznym kurorcie” to wydawnictwo źródłowe, szczególne pod tym względem, że stanowi zbiór dokumentacji o charakterze prywatnym, nierzadko intymnym. Zawiera korespondencję Stefanii z Lemańskich Rzewuskiej, żyjącej w drugiej połowie XIX wieku, dziedziczki sporego wówczas majątku Bratoszewice, zlokalizowanego koło Strykowa, niedaleko Łodzi.
Niniejsze opracowanie składa się ze wstępu (s. 9-44),krótkiej noty edytorskiej (s. 45-47),zasadniczej części – kilkudziesięciu listów z ziemianki z uzdrowisk (głównie Meranu w północnych Włoszech) do przebywającego w kraju męża Wacława (s. 59-204) oraz krótkiego rozdziału „Varia” , gdzie zamieszczono garść ciekawszych listów nie skierowanych do męża autorki listów (s. 207-219). Do tego zestawienia należy doliczyć także wkładki z ilustracjami, tablicę genealogiczną, bibliografię i indeks osobowy.
Opracowany przez autorów wybór źródeł epistolograficznych jest ciekawą lekturą, głównie ze względu na spontaniczność przekazu i osobliwy charakter źródła. Autorka listów, chora na nieuleczalną wówczas gruźlicę Stefania Rzewuska była zmuszona wyjeżdżać do kurortów znajdujących się na południu Europy, by tam próbować wrócić do zdrowia. Pisała swoje listy jako trzydziestoparoletnia osoba, młoda mężatka i matka.
Listy cechuje duża swoboda wypowiedzi autorki, nierzadko wyraża ona swoje żywe zainteresowanie - co może współczesnego czytelnika nieco zdziwić - m.in. sprawami gospodarczymi, a po części nawet polityką. Dużo miejsca zajmuje jej „raportowanie” mężowi swojego stanu zdrowia, postępu po odbywanych kuracjach, jak i próby utwierdzenia go w przekonaniu o silnej miłości oraz wyrażanie tęsknoty za rodzinnym domem itp.
Jeśli ktoś pomyślałby sobie, że pani z wyższych sfer prywatnie interesowała się tylko czubkiem własnego nosa, to podczas lektury może przekonać się, że jest w błędzie. Dla przykładu sytuacja, gdy zwierza się ona mężowi, że ani w głowie jej leniuchowanie w kurorcie, a jedyne, o czym marzy, to praca w rodzinnym gospodarstwie: „z taką bym przyjemnością kopała kartofle!” (s. 62) albo „Ogromnie ciekawam trawy na wiosnę” (s. 69).
Kobieta wywodząca z elit bez wątpienia musiała trzymać klasę, także w zakresie słownictwa, choćby na prostych zakupach: „(...) jak mi zaśpiewał 60 fl. [florenów] za nią [spódnicę], tak mu powiedziałam, aby się pocałował, wiesz gdzie.” (s. 142).
Dla Rzewuskiej taki słowny wyskok nie był jednak pierwszyzną, bowiem z podobnymi swojskimi odzywkami miała do czynienia częściej. Jak się płaci i wymaga, to i guwernantka może znaleźć się w centrum uwagi wielkopańskiego towarzystwa, a w połączeniu z dziecięcą inwencją ubaw można mieć po pachy: „Kazio ubawił nas też bardzo przy obiedzie, panowie prosili, żeby Olga [guwernantka] po polsku co powiedziała, ona naturalnie wzdraga się, a Kazio woła «Och. p. Olga takie głupstwa mówi, niedawno powiedziała jestem świnia», możesz sobie wyobrazić radość obecnych.” (s. 141).
Ale już jakoś trzeba sobie radzić w chorobie, a porad lekarzy słuchać, jeść i pić dobrze, jak każą: „Kupuję u Fikenszera wino węgierskie stare i spijam butelkę po butelce (...)” (s. 96). Nie dodaję tutaj innych metod leczniczych, które były wówczas stosowane, to już zostawiam zainteresowanym. A jak już wyżej wspomniałem radzić sobie trzeba i „Człowiek koniecznie towarzystwa i jakiej takiej rozrywki potrzebuje, inaczej wpada w apatię i kapcanieje” (s. 191).
W książce znajdziemy oczywiście o wiele więcej podobnych ciekawostek, zwłaszcza z dziedziny obyczajowości, która - jak się okazuje - była mniej sztywniacka niż byśmy przypisywali okresowi belle époque.
Co do technicznych kwestii: od fizycznej strony książka prezentuje się bardzo solidnie – gruba twarda oprawa, dobry papier, książka jest szyta. Pod względem estetycznym też prezentuje się ciekawie, warstwa graficzna w środku jest atrakcyjna. Można mieć za to trochę zastrzeżeń do warstwy edytorskiej. O ile część wstępna wystrzegła się niedociągnięć, o tyle sam tekst źródłowy posiada szereg drobnych niekonsekwencji, czasami literówek, w dużej mierze niedopracowanej interpunkcji (wymienianie ich sobie daruję). Zdarzyło się też kilka błędów wynikających z nieznajomości języka francuskiego, które przejawiły się w niepoprawnym przepisaniu treści rękopisu (dla przykładu prosty zwrot: qui vivra verra, czyli „przyszłość pokaże” zostało opublikowane jako „qui vivza rezza” i w związku ze złym, niezrozumiałym zapisem również niewyjaśnione jak inne obcojęzyczne wstawki – s. 78).
Wobec tego niniejsze wydawnictwo źródłowe po raz kolejny dowodzi, że dobry redaktor może okazać się prawdziwym skarbem dla autorów, bowiem każdy bardziej wnikliwy czytelnik, nie mówiąc już o osobie zajmującej się zawodowo poprawianiem cudzych prac, jest w stanie takie drobiazgi wychwycić, wystarczy tak naprawdę choć raz przeczytać. Zaistniałe drobne błędy rzecz jasna nie wpływają znacząco na odbiór publikacji, która jest oryginalna, ciekawa, bo napisana przez samo życie, a przy tym ładnie wydana, ale niechlujstwo redakcyjne widać gołym okiem, ze szkodą dla publikacji.