Najnowsze artykuły
- Artykuły„Pomyśl dwa razy”: Myron i Win kontratakująSonia Miniewicz1
- Artykuły„Kongres książki”, warsztaty i spacery na Festiwalu ConradaLubimyCzytać1
- ArtykułyAdam Kay w Polsce! Autor Spotkaj się z autorem bestsellera „Będzie bolało” w Warszawie i w Krakowie!LubimyCzytać1
- Artykuły„Podążaj za księżycem” – książka, która zabiera nas w najważniejszą podróż życia!BarbaraDorosz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ron Randall
Źródło: http://ronrandall.com/blog/?page_id=6
13
6,1/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://ronrandall.com/blog/
6,1/10średnia ocena książek autora
297 przeczytało książki autora
129 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Thunderbolts: Brakoow / Sprawiedliwość... Niczym grom! / Powstanie Thunderbolts!
6,7 z 3 ocen
17 czytelników 0 opinii
2020
Predator: Betonowa dżungla i inne historie
Chris Warner, Ron Randall
6,6 z 25 ocen
48 czytelników 2 opinie
2018
Star Wars: Cienie Imperium. Ewolucja
Steve Perry, Ron Randall
Cykl: Cienie Imperium (tom 2)
6,3 z 19 ocen
30 czytelników 5 opinii
2017
Superman / Batman: Wrogowie pośród nas
Joe Benitez, Ron Randall
6,3 z 28 ocen
40 czytelników 5 opinii
2017
Predator Omnibus Volume 1
Chris Warner, Ron Randall
Cykl: Predator Omnibus (tom 1)
9,0 z 1 ocen
1 czytelnik 1 opinia
2007
Najnowsze opinie o książkach autora
Superman / Batman: Wrogowie pośród nas Joe Benitez
6,3
Pierwsze cztery tomy serii „Superman/Batman” były pisane przez Jepha Loeba. Moim zdaniem większość scenariuszy była u niego dosyć kiczowata i wyraźnie zabrakło pomysłu na w zamierzeniu bardzo epickie fabuły. Na plus jednak wyróżniał się tom trzeci, a także warstwa graficzna pozostałych tomów. W tomie piątym za scenariusz odpowiada już Mark Verheiden, najbardziej znany z pisania komiksów o Obcych i Predatorach dla wydawnictwa Dark Horse. Jak poradził sobie w historii o dwóch najpopularniejszych superherosach?
Batman zostaje znienacka zaatakowany przez Martian Manhuntera. Wkrótce również inni superbohaterowie pozaziemskiego pochodzenia zaczynają się dziwnie zachowywać. Poza tym zarówno Clark, jak i Bruce zaczynają spotykać dawne wersje różnych postaci, a także te uznane za zmarłe.
Ciekawym motywem w tym komiksie jest poczucie obcości Supermana. Bohater nie czuje się tu w pełni człowiekiem, a Ziemianie wydają się dla niego obcym gatunkiem. Ten wątek jest całkiem dobrze poprowadzony, a ostateczne przemyślenia bohatera wydały mi się całkiem przekonujące.
Trochę gorzej jest niestety z główną tajemnicą. Okazuje się, że tak naprawdę kryją się tu dwie zagadki. Rozwiązanie pierwszej okazuje się zaskakująco banalne, chociaż należy docenić, że wykorzystano tu zapomniany element jeszcze z czasów Srebrnej Komiksu, który podobnie jak parę innych z tego tomu stał się kanoniczny po „Nieskończonym Kryzysie”. Moim zdaniem lepiej wypada druga zagadka. Finał związany z Supermanem jest tu przekonujący, ale ten z Batmanem wydał mi się nieśmiesznym żartem z czytelników.
Za rysunki odpowiada tu aż czterech rysowników. Ethan van Sciver rysujący pierwsze trzy rozdziały bardzo mi się spodobał ze względu na swoją szczegółowość i dynamikę. Z kolei Matthew Clark i pomagający mu Ron Randall nadużywają tu czarnego tuszu, a ich postacie są bardzo kanciaste i wyglądają nienaturalnie. Ostatni rysownik czyli Joe Benitez jest bardzo nierówny. Ma parę niezłych kadrów, ale za często bywa niedokładny.
Ogólnie niestety jest to dosyć średni komiks. Jest tu dużo bijatyki, ale sama intryga jest dosyć banalna. Doceniam jednak wątek wyobcowania Supermana.
Superman / Batman: Wrogowie pośród nas Joe Benitez
6,3
Jaki jest jeden z najbardziej rozpoznawalnych w historii narracji obrazkowych, duetów, współpracujących ze sobą postaci niepowstrzymanych herosów? Odpowiedź jest prosta, lecz nie dla każdego oczywista. To Superman, obdarzony wręcz boskimi mocami Kryptończyk – obcy, ale wyglądający jak istota ludzka, która na swojej planecie, gdyby w dniu jego ewakuacji z niej - jako dziecko umieszczone w specjalnej kapsule - nie wybuchła, byłaby normalna, tak, jak ciało człowieka zachowujące się na Ziemi. Swoiste zamknięcie duetu to nie nikt inny, jak Bruce Wayne – miliarder, filantrop, playboy, którego alter ego, czyli postać ,,Batmana”, którą na potrzeby walki ze złem, chaosem, i toczącą się w Gotham City ruiną, oraz na potrzeby własnej zemsty, stworzył, zmienia go w zupełnie inną istotę, w Mrocznego Mściciela. A jako Mroczny Mściciel Bruce pogodzony jest z własnym, osobniczym mrokiem, od momentu, gdy jego rodzice zginęli przez jego niewinny błąd. Bo wtedy Bruce był skrytym, nieśmiałym chłopcem, a zaczęło się na wczesnym wyjściu z przedstawienia w Teatrze i przejściu się z rodzicami szemraną alejką. Potem wszystko nagle przyspieszyło, jakby czasoprzestrzeń rozcięła i skróciła jakaś zła siła. Thomas i Martha Wayne ponieśli śmierć z rąk bandziora. Dźwięk wystrzału pistoletu, opadające perły z szyi matki, rodzice leżący w szkarłatnej toni kałuży krwi. Tak bardzo zapamiętał to niczemu winny Bruce.
Tak, przeszłość boli; wspomnienia również. Lecz zarówno Kal-Ela - Kryptończyka, który nigdy całkowicie się nie poddał, postanawiając, niczym żołnierz obdarowany spiżowym kręgosłupem i głosem ze stali, walczyć za ludzkość, jako jej zrodzony z męstwa i nieustępliwości protektor, jak i Bruce'a Wayne’a, który na bazie swych przyszpilających go do surowego, startego muru, doświadczeń, stanie się kiedyś samozwańczym mścicielem Gotham City -ich przeszłość ich umacnia, zamienia zwykłą bryłę gliny i błota w złoto; złoto, którym w dorosłym życiu są oni sami, zawsze gotowi o walki o godność, nadzieję i przyszłość wielu ludzi. Dlatego Superman i Batman, razem, mimo osobniczych, intymnych targających nimi chwil; mimo różnych na przestrzeni setek komiksów, pojedynczych numerów, tie-inów, prezentacji ich sylwetek i wizerunku, który mocno był brany pod lupę i zmieniany, zawsze trzymali się razem. Jest to o tyle istotne, że nawet w serii "Superman/Batman", którą rozpoczął Jeph Loeb, nad którą to pracował, pisząc scenariusz do czterech z pięciu jej tomów, przy czym obecnie wyłaniam moje myśli i recenzję na temat tomu piątego: "Superman/Batman – Wrogowie pośród nas", kończącego cykl, co zmusza mnie z fanowskiego obowiązku również tak, a nie inaczej podsumować komiks i relacje Supermana i Batmana, ta dwójka herosów została wystawiona na ciężką próbę. Ci gladiatorzy, którzy przez pięć tomów – włącznie z obecnie przeze mnie analizowaną częścią – przeszli przez istny huragan, wręcz gęstą, nieprzejrzystą zamieć dziwnych wydarzeń i momentów, które wydawałoby się mogłyby zerwać tę specyficzną niewidzialną nić porozumienia i pokładanego sobie nawzajem zaufania, która ich łączyła. Bywało, że nie raz, prawie że skakali oni sobie do gardeł; mało co a mogliby obrzucać się kamieniami, pociskami, nasączonymi zatruwającym ciało i umysł jadem, materiałami. Często chcieli uciekać od siebie nawzajem, od współpracy i płynącej z niej pożytku, który daje całej Ziemi. Chcieli być niczym pragnący krwawić tylko dla siebie wykolejeńcy i renegaci własnego losu.
Fakt, nie znam większości historii, które Batman i Superman razem z różnym skutkiem i wydźwiękiem przeżywali: czy jako celowo skłóceni ze sobą partnerzy, czy działający ramię w ramię, jako uzupełniające się nawzajem symbiotyczne organizmy. Nie mam więc całkowitego obeznania z mnóstwem komiksów, większych bądź mniej rozpisanych pojedynczych wydań lub całych serii i Crossoverów, w których Człowiek ze Stali i Mroczny Rycerz się pojawiają; mimo to, na podstawie i tak sporej ilości narracji obrazkowych, filmów, seriali animowanych i animacji pełnometrażowych, których doświadczyły moje zmysły miłośnika komiksów i historii z fantastycznych Uniwersów, a w których oni jako duet lub część zespołu grali pierwsze skrzypce, oraz patrząc na tą kwestię głównie przez pryzmat niezwykle dobrze napisanych i barwnych, opowieści czterech tomów, wraz z piątym, do którego dostosowana jest treść mojej wypowiedzi, z serii "Superman/Batman" mogę bez ciążącym później na tym, jarzmie źle podjętej decyzji, z ręką na sercu powiedzieć, iż ten ponadczasowy, ikoniczny, stający się na naszych oczach żyjącą, trwającą w nas legendą, duet, zawsze pozostanie w pozytywnych, przyjacielskich relacjach, które nigdy w pełni nie zginą, nawet wytaczając przeciwko nim najpotężniejszą broń, nawet wróżąc im najgorszy los w najgorszym scenariuszu.
W tomie piątym wydania "Superman/Batman", które to zapoczątkował umiejętnie tworzący podstawy komiksowej rzeczywistości, Jeph Loeb, do którego kreacji scenariusza – o czym wspominałem wyżej – nie przyłożył nawet ,,na milimetr” swego pióra i nie dołożył charyzmy pisarskiej maniery, co rzeczywiście jest zaskakujące, ,,Syn Kryptona” i Bruce Wayne oraz jego alter ego, w nie tak prostej, nie tak przerysowanej i niemiałkiej, lecz ogólnie mocno osadzonej i inteligentnej historii podsumowują to, jak bardzo zżytą są ze sobą parą kumpli i herosów w jednym - parą potrafiącą zburzyć każdy mur i kajdany oddzielające ich braterską, polegającą na wzajemnym zrozumieniu więź. Jednak Mark Verheiden, który pisał do tej wieńczącej cykl historii scenariusz, pozycji, mającej przypominającą pewien film z 2016 roku tytuł, nazwę: "Wrogowie pośród nas", nie zapomniał o tym, aby świetnie skupionej wokół relacji Supermana i Batmana fabule nadać dramatyzmu, tej specyficznej atmosfery, odczuwalnej na dwuwymiarowej treści komiksowych, rozrysowanych – naszkicowanych, opisanych tuszem i kolorem - przez Ethana Van Scrivera, Matthew Clarka, Rona Randalla, Joe Beniteza, Victora Llamasa, Guy Majora i innych artystów, plansz. A to, że komiks był graficznie i tak intuicyjnie fabularnie uwypuklony: brak egoistycznej - tylko i wyłącznie uwydatniającej cechy i wartości Supermana i Batmana linii wątków, to naprawdę mało powiedziane.
"Wrogowie pośród nas", już na samym początku mogą kusić, zwodzić i mylić swym tytułem nawet wprawnego czytelnika. Superman i Batman, jak nazwa 5-ego tomu omawianej serii wskazuje, owszem staną tu naprzeciw siebie, lecz będzie to miało bardzo dynamiczny, przez co można odnieść wrażenie: krótkotrwały, charakter. Nie staną się dla siebie nawzajem czekającym na nich przeznaczeniem, które w końcu, w ostatniej bitwie – tu komiksie z serii – muszą pokonać, czyli wypełnić, aby przetrwać. Tytuł "Wrogowie pośród nas" ma o wiele istotniejsze znaczenie, które mocno podkreśla wydźwięk niniejszego komiksu; i właśnie ten tytuł wręcz powiedziałbym solidnie odnosi się do gigantycznego zagrożenia z kosmosu, które stawia wyzwanie niegodnym Ziemi herosom, atakując ich umysły, stawiając ich ostatecznie przeciwko sobie. To zagrożenie pojawia się już na samym początku komiksu, gdy Marsjanin Łowca atakuje Bruce Wayne’a na samym progu drzwi wejściowych jego rezydencji, a wydawałoby się, że jest to tylko kolejna koleżeńska wizyta. Marsjanin odzyskuje nad sobą kontrolę i po starciu odchodzi skruszony i poniżony. Lecz to Bruce’owi nie wystarcza. Momentalnie włącza się w jego ,,wewnętrznym Ja" filtr surowej kalkulacji i detektywistycznego toku myślenia, które są istotnymi cechami nieprzeniknionego, tajemniczego Wayne’a. Za takiego Bruce’a wszystkim osobom, które stworzyły ten komiks, takim jaki jest, powinniśmy tylko dziękować; ba, stawiać pomniki ze złota. Bo nim się obejrzymy Bruce prosi o pewną przysługę, choć nigdy nie lubił tego robić, swego przyjaciela, Supermana. Mimo iż jest to start historii, to już wiele istotnych elementów w tym komiksie zaczyna się łączyć. Osoby, których Wayne nie mógł przepuścić przez program rozpoznawania twarzy, na balu dobroczynnym, a tym samym nie mógł ich rozpoznać okazały się nieznanymi personami. Były to istoty zmiennokształtne o kłopotliwej dla herosów potężnej mocy, lecz teoretycznie – sam Wayne nie miał ku temu stuprocentowej pewności. Czytelnik jednak wiedział, że stwarzające napięcie, wzmacniające tempo akcji, detektywistyczne łączenia wątków tu zastosowane na pewno bardzo dobrze rozwiną całą historię. I tak też się stało.
Rola Alfreda – kamerdynera, opiekuna i drugiego ojca Bruce’a – przedstawiającego cały łańcuch wydarzeń "Wrogów pośród nas", tym samym pokazującego fanom ciekawe rozwiązanie na narrację historii Supermana i Batmana, była pięknym ukoronowaniem finiszującego cykl "Superman/Batman" dzieła. Alfred skierował wydarzenia tomu ku atmosferze nostalgii, szczeremu ,,ludzkiemu dramatowi”, jakby przezierała przez komiks charakterologiczność, a nie tylko ,,łubu-dubu” i rozprawianie się z kolejnymi wrogami. Wierny Bruce’owi kamerdyner dostroił się do odpowiedniego tempa kreowanej tu historii, która emanowała po całości tym swoim magnetyzmem: czytelnik chyba nie mógł się doczekać, aby odkryć pełne powiązania Czarnego Kamienia, Lexa Luthora i ,,tajemniczej inwazji” istot obcych zmierzających ku Ziemi. Nakreślanie całej tej relacji, tak wyrazistym, dokładnym, ekspresyjnym, odważnym i dynamicznym, jak sama ona, rysunkiem złączyło szatę graficzną i scenariusz w jeden dobrze funkcjonujący i czytelny byt.