Książka napisana prostym językiem, treść jak dla mnie zbyt powierzchowna i mało wciągająca, puenty Chrisa irytujące, najlepsze są wstawki Tai. Niewątpliwie Chris Kyle był prawdziwym, nieustraszonym amerykańskim kowboyem, jednak ta chęć zaliczenia jak najwięcej trafień i lekkość o tym opowiadania świadczy że miał na tym punkcie zaburzenia psychotyczne. W przypadku Chrisa sprawdziło się powiedzenie "kto mieczem wojuje od miecza ginie", w wieku zaledwie 38 lat został zastrzelony przez żołnierza cierpiącemu na PTSD, któremu Kyle chciał pomóc. Kulami zabił blisko 300 ludzi, w końcu i kula zabiła jego.
Książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Raczej mało ciekawiły mnie opisy życia rodzinnego autora. Zdecydowanie najważniejsze i najciekawsze elementy dotyczyły szkolenia (chociaż nie było ich aż tak dużo) i przede wszystkim udziału w wojnie w Iraku. Jak wyglądały typowe działania, jakiego sprzętu i broni używano oraz jak wyglądały procedury i sposoby walki. Co ciekawe czytając wspomnienia autora częściej na myśl przychodził mi film "Hurt Locker" niż "American Sniper", który na wspomnieniach Chrisa Kyla bazuje.