Pierwsze trzy tomy zbierające komiksy z serii „Batman” były dosyć średnie i szybko wylatywały z głowy po lekturze. Jednakże przy czwartym tomie spotkałem się z wieloma pozytywnymi opiniami. Czy rzeczywiście jest tak dobrze?
Główna akcja tomu rozgrywa się w drugim roku działalności Człowieka-Nietoperza. Joker i Riddler zaczynają rywalizować ze sobą o władzę w Gotham. Inni złoczyńcy opowiadają się po różnych stronach konfliktu. W tym samym czasie również Batman stara się zapobiec eskalacji wojny.
Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się bardzo ograny i przypomina chociażby to co było w komiksie „Wieczne zło: Wojna w Arkham”. Tam jedna wyraźnie brakowało jakiegoś większego zamysłu. Tutaj jednak udaje się jednak opowiedzieć zdecydowanie ciekawszą historię.
Po pierwsze obaj antagoniści pomimo podobieństw są bardzo od siebie różni i mają własne cechy charakteru. Riddler jest tutaj genialnym manipulatorem, dla którego konflikt jest kolejną zagadką, którą chce rozwikłać. Z kolei Joker jest tutaj trochę inny niż zazwyczaj. Nic go nie bawi i robi wszystko, żeby na nowo znaleźć coś zabawnego. Walka z Riddlerem ma znowu mu przynieść tę radość. Bardzo dobrze wypadają sceny konfrontacji złoczyńców, jak chociażby kolacja w… posiadłości Bruce’a Wayne’a. Również w pamięć zapada finał, gdzie Batman zmuszony jest do zrobienia czegoś bardzo nietypowego dla siebie.
Innym ciekawym motywem jest wątek Kite-Mana. Jest to trochę tandetny złoczyńca z czasów Srebrnej Ery Komiksu. Tutaj jednak ta postać zostaje psychologicznie pogłębiona i można mu autentycznie współczuć.
Trochę słabo na tym tle wypadają inni złoczyńcy. Większość z nich opowiada się po danej stronie konfliktu w sposób losowy, przez co są trochę bezimienną masą. Jednym z wyjątków jest Poison Ivy, która odbywa ciekawą rozmowę z Riddlerem. Poza tym miłym smaczkiem jest wątek Kingpina, a także epicki pojedynek Deadshota z Deathstrokiem.
Za rysunki odpowiada tu przede wszystkim Mikel Janin. Jego kreska jest bardzo oszczędna i realistyczna. Niestety miejscami wydała mi się aż za prosta i statyczna.
Dzięki cofnięciu się do korzeni historii Batmana i wykorzystaniu klasycznych przeciwników udało się tutaj opowiedzieć całkiem dobrą historię. Nie zaliczyłbym jej może do wybitnych, ale na pewno jest nieźle.
Po przeczytaniu Wieczny Batman i Robin, zabrałem się za Wojnę Robinów, kolejny tom ze świata Nowego DC. Cały komiks jest fajny, ciekawy choć mocno cięty, przez co czasem musiałem szybko zrozumieć gdzie leży akcja. Samo przedstawienie organizacji Robinów i zamysłów jest fajne, niestety za całej grupy dzieciaków to tylko ich przywódca jakoś się wyróżnia. Historia Trybunału też jest poszarpana przez co często chaotyczna ale ostatecznie oceniam komiks na plus przez fajne postacie i interakcje kolejnych robinów między sobą. Zapraszam też na swojego bloga https://okonapopkulture.blogspot.com/