Wybitny rosyjski semiotyk, historyk i literaturoznawca. Urodził się w Leningradzie (Petersburgu),gdzie ukończył studia filologiczne. W roku 1950 podjął pracę naukową na Uniwersytecie w Tartu (Estonia). Tam powołał własną szkołę semiotyczną, do której należeli między innymi Borys Uspienski, Wiaczesław Iwanow, Władimir Toporow i Michaił Gasparow. Szeroki zakres zainteresowań Łotmana obejmował teorię kultury, rosyjską literaturę i historię, ponadto semiologię, semiotykę kina i sztuk pięknych. Liczbę jego prac, tłumaczonych dodatkowo na wiele języków świata, ocenia się na około 800 tytułów, dlatego Łotman jest dziś jednym z najbardziej wpływowych i najczęściej cytowanych humanistów. W Polsce opublikowano między innymi Semiotykę filmu (1983),Aleksandra Puszkina (1990) oraz Kulturę i eksplozję (1999).http://pl.wikipedia.org/wiki/Jurij_Łotman
W czasach, gdy książki literatury obcej były trudniej dostępne, gdyż nie istniał internet, a i językami człowiek w liceum posługiwał się średnio, miesięcznik "Literatura na świecie" był pismem pod wieloma względami niezastąpionym. Zaczęło się ukazywać na początku lat 70. ubiegłego wieku, będąc jednym z przejawów ówczesnego otwarcia na świat. Pokazywało świat literatury bardziej rozległy niż lektury szkolne (nawet w klasie humanistycznej),skłaniało do samodzielnych poszukiwań, do bardziej uważnego studiowania twórczości tego czy innego autora. Do dzisiaj jeszcze przechowują w bibliotece numery z lat 70., 80. Niekiedy nawet sięgam po odrębne teksty, chociaż - dzisiaj to widzę - jakość tłumaczenia i dobór autorów były bardzo różne. Nie wydaje mi się zresztą, aby jakość tłumaczeń czy zestaw autorów bardzo się polepszyły w ostatnich latach.
Znaki: jeśli ktoś, pisząc książkę, jest w stanie przekonać mnie, że symbole o których pisze mają znaczenie, to jest to dobrze napisany podręcznik. a zwłaszcza semiotyki.
Rosja: czuję sprzeczne emocje na każdej kartce. fascynacja i obrzydzenie. to dla mnie definicja rosyjskości.
Kultura szlachecka na przełomie: jakiś egzotyczny twór, który jest mieszanką różnych niekulturalnych rzeczy: azjatyckiego, czytaj barbarzyńskiego traktowania kobiet, facetów zresztą też- to niewolnicy w paradnych mundurach, niewolnicy którym luksus jest darowany, ale do czasu. bogactwo do którego człowiek przyzwyczaja się i ma to mu ułatwić bycie posłusznym i wpisanie się w system. plus mielonka wojen napoleońskich. i na tym rośnie to, no dziedzictwo i ta, no tożsamość.
we wstępie jest napisane że kultura rodzi się ze wstydu. kiedy zaczynałam czytać zdziwiło mnie że można tak pomyśleć. wydawało mi się że rodzi się z konfrontacji "się" ze wszystkimi przyległościami. a tu napisane że ze wstydu. kiedy przeczytałam wstęp po przeczytaniu książki, nie dziwi mnie, dlaczego.