Sarah Beth Durst

Ta książka nie była zła, po prostu nie była dla mnie. Spodziewałam się czegoś innego, a ta pozycja pasuje bardziej do middle grade niż YA. Najtrudniejszy był początek, czyli jakaś jedna trzecia książki. Spodziewałam się fantastyki i ludzi, którzy potrafią zamieniać się w smoki. Zamiast tego dostałam obyczajówkę, gdzie bohaterowie niby są ludźmi-smokami, ale utracili umiejętność przemiany i potrafią jedynie ziać ogniem (niektórzy ledwo to potrafią) i są odporni na ogień. Nudy. Do tego wszystko dzieje się w czasach nam współczesnych, a were-dragons są czymś na kształt celebrytów. Dopiero później zaczęło się robić ciekawiej. Tak jak wspomniałam wcześniej, książka wydaje się raczej stworzona dla młodszego czytelnika. Stąd też wiele wątków było potraktowanych bardzo pobieżnie. Cały napad jest na poziomie podstawówki, a wszystko dzieje się szybko i wyjątkowo łatwo. Wątek z zamianą w smoka też był śmieszny – przecież wystarczy tylko uwierzyć… Lubię humor i trochę sarkazmu, ale on powinien być smaczkiem, a nie dominować w książce. Za dużo tutaj też wszelkich nawiązań do różnych filmów, książek itp. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby lepiej poznać bohaterów. Zbytnio nikogo nie polubiłam. No może poza Gabrielą, która wprowadzała jakiś geek'owy promień słońca do tej powieści. Książka jest niby lekko napisana, ale dawno się tak z niczym nie umęczyłam. Dopiero pod koniec było mi łatwiej.