Bóg. Biografia Jack Miles 6,5
Przede wszystkim, w biografii Boga brakuje najważniejszego - Nowego Testamentu. Autor analizuje go przez cały Stary Testament i nagle urywa, tymczasem ja bardzo chętnie przeczytałabym jego analizę Boga w czasach chrystusowych. Skupię się więc na tym, co przeczytałam. Dla mnie żadna religia nie ma sensu, przyznaję. Nie jestem ani religijna, ani wierząca. I ta książka tylko przypomniała mi, dlaczego tak jest. Bóg jest okrutny. Religie są krwawe. Dla mnie Biblia to po prostu masa różnych tekstów, napisanych przez różne osoby w różnych wiekach/epokach. Autor próbuje analizować te różnice w "charakterze" Boga, dlaczego na początku chce się "bratać" z człowiekiem i mu pomagać, potem wszystko mu zabiera, potem karze cały naród, raz mówi, że nic mu nie trzeba, drugi - "wznieście mi świątynię". A potem nagle znika. Moim zdaniem, to nie świadczy o zmiennym charakterze Boga czy ewolucji, tylko o tym, że wymyślano jego rzekome polecenia w różnych historycznych sytuacjach. Jak trzeba było opuścić niewolę, to tworzono Boga niszczącego wrogów i empatycznego, żeby po chwili stwierdzić, że "Bóg" rozkazuje wytępić inne narody, żeby móc osiedlić się na ich ziemi. Istnieje zbyt duża różnica między Bogiem "z początku", a Bogiem np: za Chrystusa. I nie ma to żadnego związku z jego ewolucją, to po prostu zupełnie inne postaci. To tak jakby Kaligula nagle zmienił się w hipisa... Owszem, każdy ewoluuje, każdy przechodzi różne fazy w trakcie swojego życia, ale ktoś, kto wykazywał się okrucieństwem za młodu nie stanie się nagle pacyfistą.
Z początku lektura była bardzo ciekawa, ale im dalej zachodziłam, tym większe dopadało mnie znużenie tym tematem, tym bardziej, że jest to jedno wielkie streszczenie Starego Testamentu, a w niektórych rozdziałach Boga jest tyle, co kot napłakał. W pewnym momencie Bóg dosłownie znika, więc przez kilkadziesiąt stron czytamy o wszystkich postaciach, tylko nie o nim.