Niemiecki filozof i teolog katolicki. Przyszedł na świat we Florencji w rodzinie protestanckiej.
Absolwent Uniwersytetu Monachijskiego (Ludwig-Maximilians-Universität München - LMU) oraz Uniwersytetu w Getyndze (Georg-August-Universität Göttingen - GAU).
W 1914 r. przeszedł wraz z żoną na katolicyzm.
Radykalnie sprzeciwiał się komunizmowi i nazizmowi. W 1938 r. opuścił hitlerowską Austrię (wykładał wtedy w Wiedniu). Na początku osiedlił się w Szwajcarii, potem we Francji. Następnie poprzez Portugalię i Brazylię dostał się do USA, gdzie mieszkał do śmierci.
Dietrich von Hildebrand żył 87 lat.
Wybrane dzieła: "Liturgie und Persönlichkeit" (1933, polskie wydanie: "Liturgia a osobowość", Fundacja Dominikański Ośrodek Liturgiczny / Wydawnictwo M, 2014),"Die Umgestaltung in Christus" (1940, polskie wydanie: "Przemienienie w Chrystusie", Wydawnictwo Znak, 1982),"Was ist Philosophie?" (1960, pierwsze polskie wydanie: "Czym jest filozofia?", Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, 2011),"The Trojan Horse in the City of God: The Catholic Crisis Explained" (1967, polskie wydanie: "Koń Trojański w mieście Boga", Fronda, 2000).
Dwukrotnie żonaty: 1. Margarete Gretchen Denck (1912-1957, jej śmierć),syn Franz; 2. Alice Jourdain (1959-26.01.1977, jego śmierć).http://www.hildebrandproject.org/
Wielkość wolnej woli człowieka polega na możliwości wypełnienia tego, do czego wzywają wartości obiektywne, pomimo że instynkty, nastrój i ...
Wielkość wolnej woli człowieka polega na możliwości wypełnienia tego, do czego wzywają wartości obiektywne, pomimo że instynkty, nastrój i inne okoliczności ciągną nas w przeciwnym kierunku.
Cechą tekstów niepokojących jest to, że próbują podważyć tezy niepodważalne. Niewątpliwie taką tezą w teologii XX wieku jest przekonanie o pozytywnym wpływie Soboru Watykańskiego II na losy Kościoła. Tę tezę próbuje podważyć von Hildebrand w "Spustoszonej Winnicy".
Jego idea sprowadza się w zasadzie do twierdzenia, że prawda jest obiektywna i nie ma charakteru dialogicznego. Otwieranie się na świat i dialogowanie z nim w tej optyce nie służy prawdzie, lecz może przynosić co najwyżej efekty uboczne w postaci absolutyzowania tego, co doczesne. Skoro Kościół ma się otwierać na współczesny mu świat, to najwyraźniej doczesność jest równie wartościowa, jak skarby, którymi dysponuje Kościół. Tymczasem von Hildebranda współczesność nie zachwyca. Ludzkość zmierza ku moralnej przepaści. Nic dziwnego, jego zdaniem, że dialogowanie z nią przynosi zepsute owoce: nowa liturgia nie oddaje blasku Boga, gdyż błędnie założono, że celem liturgii jest wiedza, a nie wniknięcie w misterium Boga; ekumenizm milcząco zakłada herezję pluralizmu, a w duszpasterstwie sprawy doczesne, takie jak walka z ubóstwem czy pokój między narodami spychają w cień soteriologię i eschatologię; autorytet Kościoła (wynikający z zastępowania Boga) staje się dla wiernych czymś podejrzanym, a niektórzy wręcz postulują jego zniesienie; przesunięcie akcentów kaznodziejskich ze straszenia Bogiem na podkreślanie Jego miłosierdzia - samo w sobie słuszne - w ekstremalnych sytuacjach doprowadziło do usunięcia jakiegokolwiek uczucia trwogi przed świętością Boga, poczucia grzeszności wobec Niego, co uniemożliwia prawdziwe nawrócenie. "To podwójne zło: lekceważenie i zanik lęku wdarło się do świętego Kościoła katolickiego w przebraniu postępu, wychodzenia z getta, przezwyciężania wszelkich zabobonów i zwycięstwa tolerancji" - ten cytat stanowi najlepsze podsumowanie wywodów niemieckiego autora.
Trudno się nie zgodzić z diagnozami autora. Z drugiej strony książki, których celem jest wyłącznie wykazanie błędów, czyta się trudno. W pewnym momencie nużą swoim narzekaniem. Wiadomo, że krytyka jest łatwiejsza niż wskazanie dróg wyjścia z kryzysu. Po drugie, odnoszę wrażenie, że siła oddziaływania pracy von Hildebranda winna być znacznie większa w Europie Zachodniej, gdzie rzeczywiście można mówić o spustoszeniu Kościoła. Polski katolik (który funkcjonuje we wspólnocie, na który największy wpływ mieli po Soborze Watykańskim II św. Jan Paweł II, kard. Wyszyński, bł. ks. Popiełuszko oraz poprzez rozpowszechnienie się dopiero po Soborze kultu miłosierdzia - św. s. Faustyna) czyta kolejne rozdziały książki bardziej jako ostrzeżenie, niż jako opis stanu faktycznego. I być może to jest najbardziej pozytywny aspekt lektury von Hildebranda.
Krytyków II Soboru Watykańskiego można policzyć na palcach jednej ręki. Za to ich klasa i wiedza teologiczna stała i stoi o wiele wyżej od wszystkich nowinek modernistycznych. Najwybitniejszym krytykiem "nowej teologii" był Réginald Garrigou-Lagrange OP, niestety nie posłuchano jego mądrego głosu, a sam filozof nie dożył końca soboru. Dobrze się stało, że i Dietrich von Hildebrand nie uległ nowinkom i głupotom jakie szerzyli Rahner, Chardin i reszta szajki.