Wiedźmin. Szpony i kły Andrzej W. Sawicki 6,8
ocenił(a) na 747 tyg. temu Po wielu latach zdecydowałem się sięgnąć po ten zbiór opowiadań, jakoś zniechęcało mnie coś, co nie napisał Sapkowski, ale wydane zostało pod jego szyldem, w dodatku z dopiskiem "Wiedźmin". Już po lekturze mogę śmiało powiedzieć, że ta cała niechęć była bezpodstawna, bo niektóre z opowiadań były świetne.
Opowiadania oczywiście nie były równe, poza kilkoma perełkami pojawiły się też liczne zawody, czego przykładem może być opowiadanie z Jaskrem w roli głównej, dokładnie te z jego kochankami pod koniec zbioru.
Taki sam zawód sprawiło mi opowiadanie o mordercy i 'adoptowanym' dziecku, nie zainteresowało mnie i śmiało może rywalizować o miano najbardziej nijakiego opowiadania w zbiorze, razem z Jaskrem.
Czas przejść do perełek. Na początek Coen i jego związek, nie było to opowiadanie idealne, nawet nie było dobrze rozbudowane, ale miało w sobie coś bardzo smutnego i to mnie właśnie kupiło. Coenowi w samej sadze nie było poświeconej wielkiej uwagi, bo prawie żadnej, a tutaj mamy rozwinięcie samej postaci i nawet godne zakończenie wątku, który w sadze już był. Kolejną perełką jest Triss i Lambert, na swój sposób urocze i zabawne, bardzo do siebie pasują, a sama historia rozgrywa się kilka lat po właściwym zakończeniu książki. Te 2 opowiadania są moimi faworytami i chętnie przeczytałbym coś więcej od ich twórców, zwłaszcza, że i językiem i stylem pisania blisko im do mistrza Sapkowskiego.
Podobały mi się również zastosowane w dialogach wypowiedzi odnoszące się bezpośrednio do tytułów opowiadań twórcy Wiedźmina, taki miły smaczek dla fanów.
No i opowiadanie ostatnie, co dziwne, bo przecież wszystko to co w wiedźminie kochamy zaczęło się właśnie od Bramy Powroźniczej. Ciekawie zobaczyć całą akcję oczyma strzygi, co prawda akcja była przedstawiona trochę za szybko, ale i tak było dobrze.
Jeżeli ktoś zastanawia się nad przeczytaniem - serdecznie polecam, może nie jako twór kanoniczny, ale jako bardzo dobry epizod poboczny, taki nastawiający na kontynuację historii, bo jak wiadomo - Sapkowski coś tym piórem właśnie mąci!