Pamiętnik Kaina Lars Gyllensten 7,5
ocenił(a) na 62 lata temu Nie jest to powieść - nie ma tu fabuły, konkretnego bohatera czy jakiegokolwiek dialogu. Zamiast tego mamy tu coś w rodzaju fabularyzowanej i upiększonej literacko opowieści o historii gnostyckiej sekty kainitów z Egiptu i ich literackiej spuścizny. Przytoczmy tu w tym miejscu, co pisze o nich sztandarowy podręcznik (gorąco polecam) "Nowy Testament: historyczne wprowadzenie do literatury wczesnochrześcijańskiej" Barta D. Ehrmana: "Byli oni czcicielami Kaina - tak, tego ze Starego Testamentu, który zabił swojego jedynego brata Abla, za co spotkała go kara Boża (Rdz 4). Kainici twierdzili jednak, że Bóg stwórca nie był prawdziwym Bogiem, ale gorszym bóstwem, i sprzeciwianie się Bogu Izraela było w ich oczach zasługą wobec prawdziwego Boga. W związku z tym kainici z wszystkich «złoczyńców» z historii biblijnej uczynili bohaterów. Czcili zatem samego Kaina, mieszkańców Sodomy i Gomory oraz Judasza Iskariotę".
W zasadzie to niewiele z powyższego opisu przejawia się w samej książce - tam kainici zostali sportretowani głównie nie poprzez owy system wierzeń, lecz jako sprawni kupcy i handlarze, którzy początkowo rozkwitli za czasów Hadriana (to jest II wiek n.e.),potem podupadli i wpadli w konflikt z chrześcijanami (opisywanymi tu jako zazdrośnie zaborczych, kłótliwych i konfliktowych). Pozostały po nich przede wszystkim zapiski, niekompletne i niszczone przez wieki. Nieliczne, spustoszone resztki były potem mozolnie rekonstruowane i interpretowane przez kolejne zastępy badaczy. Przytaczane są tu całe fragmenty, w tym baśnie zebrane na starych papirusach użytych do zmumifikowania małego kota.
W książce przebija się gnostycki charakter ich wierzeń, przekonanie o wrodzonej niesprawiedliwości świata i tym, że nie da się mówić o sprawiedliwym Bogu w tak niesprawiedliwym świecie, pełnym cierpienia i podłości, w którym nic prócz śmierci i cierpienia nie jest pewne. W najlepszym razie świat jest obojętny, tak jak pustynia jest z gruntu obojętna ludziom, których gubi w swych rozpalonych piaskach. Śmierć i pewność unicestwienia jest tu zresztą dominującym tematem, unosi się ponuro w powietrzu i dominuje w depresyjnych rozważaniach o nieuchronności zagłady.
Jako-takie jest to dzieło raczej filozoficzne, bo jak wspomniałem fabuły tu za bardzo nie ma, więc o ile sporo obserwacji można uznać za interesujące, a styl literacki jest jak najbardziej solidny, to odkładam to ukończone raczej z obowiązku niż faktycznego zaciekawienia.
Powieść została wydana w oryginale szwedzkim w 1963 roku, w polskim wydaniu wyszła w 1970. Są to znaczące daty, gdyż kluczowy rękopis kainitów odkryty został później. Mowa tu o sławnej "Ewangelii Judasza". Jak podaje wzmiankowany wyżej podręcznik Ehrmana, wiedzieliśmy o niej już wcześniej z dzieł Ireneusza z Lyonu, który wspomina, że ewangelia ta była ich lekturą, nie zamieszczając jednak jej omówienia. Treść poznaliśmy dopiero po odnalezieniu manuskryptu w grobowcu w pobliżu Kairu w 1978 roku. Gnostycki charakter owego dzieła można streścić następująco: Judasz był najwyższym spośród apostołów i jemu to Jezus zdradził tajne nauki, dotyczące tego, że świat został stworzony nie przez prawdziwego Boga, lecz przez jakieś pomniejsze bóstwa (zwane tu Nebro i Skalas). Jezus musiał pozbyć się swego ciała, by powrócić do strefy ducha, skąd pochodził, zatem "zdrada" Judasza tak naprawdę pomogła go wyzwolić z okowów ciała uwięzionego na naszym padole łez. "Celem Ewangelii Judasza było pokazanie, że ciało nic nie znaczy; więcej nawet - trzeba się z niego za wszelką cenę wyzwolić, Zbawienia zaś dostąpią tylko ci, którzy rozumieją nauki przekazane Judaszowi. Tylko oni zostaną ocaleni", pisze Ehrman. Czyż teksty gnostyckie i ewangelie niekanoniczne nie są fascynujące...? Jakaż szkoda, że wszystko to nie było jeszcze znane, gdy Gyllensten pisał o kainitach i ich zagubionych, zdziesiątkowanych rękopisach...!