Najnowsze artykuły
Artykuły
Przyjeżdżasz się wyluzować, a tu trzeba walczyć o przeżycie. Dawid Kornaga o najnowszej powieściAnna Sierant1Artykuły
Polski kandydat do Oscara i „książkowe” produkcje nagrodzone w GdyniAnna Sierant4Artykuły
Co będziemy czytać w październiku? Zestawienie nowości 2023LubimyCzytać8Artykuły
Miasta miłości i mrokucorbeau0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kazimierz Wójtowicz CR

Źródło: http://rozmowy-w-drodze.blog.onet.pl/page/11/
Znany jako: ks. Kazimierz WójtowiczZnany jako: ks. Kazimierz Wójtowicz
24
7,1/10
Pisze książki: literatura piękna, biografia, autobiografia, pamiętnik, filozofia, etyka, poezja, religia
Urodzony: 22.02.1945
Polski duchowny, poeta.
Syn Jana i Zofii z Dyszewskich. Po skończeniu Szkoły Podstawowej w Borzymowie i w Oleśnicy, uczęszczał w latach 1958-1960 do Niższego Seminarium Zmartwychwstańców w Poznaniu, następnie wstąpił do Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego i odbył roczny nowicjat w Radziwiłłowie Mazowieckim. W 1963 zdał maturę (eksternistyczną) i rozpoczął studia w Instytucie Teologicznym Zgromadzenia Księży Misjonarzy w Krakowie. W 1965 musiał przerwać studia, gdyż został powołany do służby wojskowej, którą odbywał w jednostce saperów w Brzegu pod Wrocławiem. Następnie kontynuował studia do 1970 r. W tymże roku otrzymał święcenia kapłańskie, po czym podjął pracę duszpasterską najpierw jako wikary w Wierzchowie na Pomorzu, a od 1972 r. jako duszpasterz młodzieży w Poznaniu. Od 1969 publikował krótkie teksty medytacyjne (Ogniki) w prasie katolickiej, głównie w „Gościu Niedzielnym”. Jako poeta debiutował w 1974 r. wierszem pt. „Kolęda spóźnionych”, ogłoszonym w „Przewodniku Katolickim”, z którym współpracował także w latach następnych. W 1974 r. władze zakonne przeniosły go do Wiednia (do Misji Polskiej przy Rennwegu) na studia. Przy okazji pełnił także posługę duszpasterską wśród emigrantów polskich w Wiedniu; z czasem pracował w parafiach austriackich Neuottokarring i St. Joseph. Studia doktoranckie rozpoczął w 1975 r. na Wydziale Katolickim Uniwersytetu Wiedeńskiego i w 1981 r. uzyskał doktorat.
Syn Jana i Zofii z Dyszewskich. Po skończeniu Szkoły Podstawowej w Borzymowie i w Oleśnicy, uczęszczał w latach 1958-1960 do Niższego Seminarium Zmartwychwstańców w Poznaniu, następnie wstąpił do Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego i odbył roczny nowicjat w Radziwiłłowie Mazowieckim. W 1963 zdał maturę (eksternistyczną) i rozpoczął studia w Instytucie Teologicznym Zgromadzenia Księży Misjonarzy w Krakowie. W 1965 musiał przerwać studia, gdyż został powołany do służby wojskowej, którą odbywał w jednostce saperów w Brzegu pod Wrocławiem. Następnie kontynuował studia do 1970 r. W tymże roku otrzymał święcenia kapłańskie, po czym podjął pracę duszpasterską najpierw jako wikary w Wierzchowie na Pomorzu, a od 1972 r. jako duszpasterz młodzieży w Poznaniu. Od 1969 publikował krótkie teksty medytacyjne (Ogniki) w prasie katolickiej, głównie w „Gościu Niedzielnym”. Jako poeta debiutował w 1974 r. wierszem pt. „Kolęda spóźnionych”, ogłoszonym w „Przewodniku Katolickim”, z którym współpracował także w latach następnych. W 1974 r. władze zakonne przeniosły go do Wiednia (do Misji Polskiej przy Rennwegu) na studia. Przy okazji pełnił także posługę duszpasterską wśród emigrantów polskich w Wiedniu; z czasem pracował w parafiach austriackich Neuottokarring i St. Joseph. Studia doktoranckie rozpoczął w 1975 r. na Wydziale Katolickim Uniwersytetu Wiedeńskiego i w 1981 r. uzyskał doktorat.
7,1/10średnia ocena książek autora
48 przeczytało książki autora
44 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Przypiski Kazimierz Wójtowicz CR 
8,0

Kiedy idziemy do Kościoła nie lubimy słuchać suchych kazań, docierają do nas te, które są żywe i barwne, pokazane w obrazach, bo dzięki nim pozostaje w nas konkretny przekaz. Chcemy mieć w pamięci przykłady, które głęboko zapadną w nasze serca, ale przede wszystkim poruszą nasze sumienia. Dziś nie jest to takie łatwe. Sam lubię obserwować i słuchać różnych kaznodziejów, przyglądam się formie i sposobowi wygłaszania przez nich kazań, ale jednocześnie cały czas słucham słów, które z ich ust padają. I choć jestem krytycznym słuchaczem, rażą moje uszy błędy gramatyczne, jąkanie się, nienaturalne pauzy, sztuczna modulacja i napuszoność, mnogość wypowiadanych słów, za którymi jest tak mało treści, choć w formie mogą być i piękne, to, to, co najbardziej doceniam, to umiejętność zainteresowania odbiorcy. Zbudowanie emocji, nawiązanie relacji i stworzenie klimatu snutej opowieści. Przecież już tyle razy miałem okazje wysłuchać znane mi ewangelie, a jednak okazuje się, że świeżość spojrzenia i nowatorskość ujęcia połączone ze stylem przekazu potrafią mnie zaintrygować i zmusić do zatrzymania się. Nie pozwalam myślom błądzić gdzieś w przestworzach, ale nadstawiam ucho i słucha, Kazanie jest dzisiaj dziełem sztuki, którą nie każdy potrafi tworzyć i choć wiem, że ktoś się może oburzyć i powiedzieć, że przecież nie wszyscy są super kaznodziejami, a w gronie Apostołów byli zarówno tacy, którzy posiadali wykształcenie, jak celnik Mateusz, jak i tacy, którzy byli prostymi rybakami i pewnie ich sposób mówienia daleki był od doskonałości, a jednak to ich wybrał Chrystus. Chyba bardziej stawiając na to, że ważniejszy jest świadek, niż pięknie mówiący retor, to jednak nie można tak całkowicie uciec przed tym, że ględzący proboszcz na pewno nie przyciągnie młodych ludzi do Kościoła, a wręcz odwrotnie, zniechęci ich, a przecież to jak mówić, i jak dziś w ten sposób ewangelizować jest poprzez formację seminaryjną dane każdemu kapłanowi. To wiedza i umiejętności są, nota bene, rożnie oczywiście potem wykorzystywane, ale w minimum powinny być udziałem każdego. Bo to, że posłucham kogoś, kto może nieskładnie, ale z wiarą i przekonaniem będzie mówił, to na pewno, ale również jeśli ktoś mówić będzie z pasją i z wykorzystaniem nowoczesnych technik przekazu, to również będzie to na mnie działało. Jeśli będzie jeszcze w tym wszystkim obecny duch Chrystusa, nie że kazanie będzie błąkało się po bieżących sprawach życia politycznego czy społecznego. Bo co z tego, jak powiedzieli kiedyś papieżowi Benedyktowi księża z Ameryki: Ojcze Święty, nasi ludzie dzięki Kościołowi mają zbudowany wodociąg, i drogi, i mają szkoły, ale co z tego, kiedy mają to, a w tym czasie oni oprócz tego potrzebowali Boga, a tego nie przyniósł im ksiądz, bo był zajęty kolejną inwestycją, a tymczasem jakiś sekciarz, jak wilk wpadł do owczarni i oni poszli za nim, bo Boga potrzebowali bardziej niż drogi. Kolejny tomik to kolejny zbiór takich praktycznych myśli, opowieści, które podane podczas kazania do słuchania niosą określony przekaz. Zawsze ukryta w nich jest myśl zakorzeniona w Ewangelii, wykorzystany jedynie jest współczesny sposób dotarcia do człowieka dostosowany do naszych czasów i oczekiwań. Dobra lektura ku refleksji.
Alikwoty Kazimierz Wójtowicz CR 
8,4

Tak trudno znaleźć właściwe słowa, by trafić z nimi do współczesnego człowieka. Zasłuchani w to, co w szybkim tempie podają nam media, ciągle w biegu nie umiemy się zatrzymać, by mieć chwilę, tylko chwilę, taką malutką, na refleksję i analizę informacji i faktów, a również i emocji, z którymi się stykamy, i które nas dotykają. Biegniemy. Ten bieg jest wprawdzie otoczony pięknymi słowami i dumnymi frazesami, mówimy, że to droga wiodąca nas do szczęścia, sukcesu, chwały. Tymczasem wikłamy się i plątamy, komplikujemy sobie życie, bo gdzieś się w tym wszystkim zaczynamy gubić. A przecież wydawałoby się, że to takie proste. Że wszystkich nas łączy jedna wspólna idea, że chcemy być szczęśliwi, że pragniemy stabilizacji, spokoju i takiej nieustannej radości życia. To takie oczywiste, a jednak po drodze to wszystko staje się coraz bardziej trudniejsze i problem goni problem, a my zamiast dzielni i silni to poddajemy się tej presji i napięciu, i albo się poddajemy, albo rezygnujemy i zostawiamy wszystko, albo próbujemy walczyć wiedząc, że i tak się nie uda, ale chociaż z honorem oddamy pole tej naszej bitwy. Jak przekonać nas, że nie warto, że tracimy czas i energię na rzeczy drugo, trzeciorzędne, kompletnie nieistotne, a to, co najważniejsze przechodzi obok nas, kiedy my wpatrzeni jesteśmy w nasze skądinąd przecież ważne i dobre cele. Tylko czy te priorytetowe. Młodzi ludzie nie lubią słuchać, są przekonani, że mają racje, są pełni siły i werwy, mają ambicje, plany, wielkie marzenia. Jest w nich owa młodzieńcza siła, która dodaje im skrzydeł i wtedy żadna rzecz nie jest problemem, tylko wyzwaniem, które muszą pokonać. Ale brakuje im rozwagi i doświadczenia, i bardzo często kiedy mimo tego zapału spotykają na swojej drodze przeszkody, zniechęcają się i odpadają. A przecież wystarczyło posłuchać, tych, co wyjadaczami życia już są, i z niejednego pieca chleb jedli. Może to jednak nieuchronne, że każdy musi się na własnych błędach sparzyć, by przekonać się, że nie miał racji, i że warto było posłuchać tego starszego. Słuchanie to klucz to dobrego działania, bez niego nie da się zbudować domu, bo ten dom nie będzie miał fundamentów. Jeśli moje uszy będą otwarte na głos, który dociera do mnie, który mnie przenika i zmienia, to jestem w stanie iść naprzód. Jeśli jednak moje uszy słuchają, ale nie słyszą, to na takiej ziemi nic nie wyrośnie, bo żadne ziarno nie wyda owocu. Ksiądz Wójtowicz zaprasza nas do słuchania i wysłuchania. Proponuje nam kolejną porcję swoich opowieści połączonych z myślami tych, którzy życie dobrze znają i przeżyli je z poczuciem, że nie zmarnowali tego, co ktoś im chciał powiedzieć. I my posłuchajmy, i nie zmarnujmy zawartego w tych opowieściach przesłania.