Książkę Ingemara Fjella (bardzo tajemniczy autor, trudno o nim cokolwiek znaleźć w sieci) wznowiło wydawnictwo Dwie Siostry w serii „Mistrzowie ilustracji”. Zilustrowała ją Teresa Wilbik, uczennica Jana Marcina Szancera. Bardzo lubię jej ilustracje, z dzieciństwa pamiętam „Jasia i Małgosię”, „Liść kapusty na pociechę” i Osiołka Gapę — choć dopiero teraz zorientowałam się, że wszystkie te książki ilustrowała właśnie Teresa Wilbik. Ilustracje do „Joachima Lisa. Detektywa dyplomowanego” są świetne: delikatne, czarno-białe. Dla mnie: angielskie i jak ze starego kryminału.
Joachim Lis mieszka w Modrzejowie, małym miasteczku zagubionym w lesie, tak małym, że nie ma go na żadnej mapie. Zamieszkują je wyłącznie zwierzęta. Joachim wykształcił się na szewca, tak jak jego ojciec i dziadek. Pewnego dnia uznał jednak, że życie szewca mu nie odpowiada i postanowił coś zmienić. Skończył z celującą oceną Korespondencyjny Kurs dla Detektywów Prywatnych, zmienił warsztat na biuro i oczekiwał na klientów. A traf chciał, że w tym samym czasie z domu kupca Bonifacego Borsuka zniknęło dziesięć słoików malinowych konfitur. Z czasem okazało się, że sprawcą tajemniczych kradzieży (bo na konfiturach się nie skończyło) jest Świszczący X (poczuliście ten dreszcz? — takiego imienia nie może nosić byle rabuś).
"Joachim Lis" to bardzo dobry kryminał dla młodszych dzieci - słuchają go z wypiekami na twarzy.
http://synkowe-czytanie.blog.onet.pl/2016/11/08/joachim-lis-detektyw-dyplomowany/
Graficznie - na mnie ilustracje (a w zasadzie portrety bohaterów) wrażenia nie robią. Tylna okładka jest wręcz porażką - część tekstu jest nieczytelna (zbyt jasny kolor) - puszczenie czegoś takiego w serii "Mistrzowie Ilustracji" to jakiś żart.
Za to język bardzo mi się podoba. Prosty, jasny styl. Krótkie zdania. Dziecko z łatwością samo czyta, a jak słucha - wszystko rozumie.
Taka dziecięca powiastka detektywistyczna.