Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Terry Moore
100
7,0/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
186 przeczytało książki autora
183 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Strangers in Paradise Vol. 2 #2 - Someone To Watch Over Me
Terry Moore
6,5 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #1 - I Dream of You
Terry Moore
6,8 z 5 ocen
6 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #3 - Echoes of Home
Terry Moore
6,5 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #4 - Guess Who's Coming to Dinner
Terry Moore
6,3 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #5 - Something I Can't Hear
Terry Moore
6,5 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #7 - I Talk to the Wind
Terry Moore
6,8 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #8 - Do You Remember Yesterdays
Terry Moore
6,8 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Strangers in Paradise Vol. 2 #9 - A Good Night's Sleep
Terry Moore
6,8 z 4 ocen
5 czytelników 1 opinia
2012
Najnowsze opinie o książkach autora
Baśnie: Długo i szczęśliwie Bill Willingham
7,0
Omówienie pierwotnie zostało opublikowane na:
http://szortal.com/node/12715
Dalszy ciąg dalszy, już niedługo koniec
To już. Mam przed sobą dwudziesty pierwszy tom serii „Baśnie” Billa Willinghama. Jak to zleciało! Kiedy rozpoczynałem przygodę z tą serią, kupiłem pierwsze dziesięć tomów i pomyślałem sobie, że pewnie zebranie wszystkich zajmie mi lata. I tak się stało. Kilka lat to trwało. Ale doszło do tego o wiele szybciej, niż się spodziewałem. Wiem, że to przez mój wiek i przez to, że teraz czas wręcz przelatuje mi przez palce. Jednak i tak stwierdzam, że całość udało się skompletować niespodziewanie szybko. Oczywiście żadna w tym moja zasługa, to wyłącznie działanie Egmontu polegające na tym, że właściwie wydawali tę serię.
W dwudziestym pierwszym tomie znajdują się odcinki oryginalnie zamieszczone w „Fables” 140–149. Wszyscy wiemy, że odcinków jest dokładnie 150. Więc na pewno, tak jak ja, jesteście zaintrygowani tym, że w ostatnim – dwudziestym drugim tomie będzie tylko jeden oryginalny odcinek. Poza tym, jak wynika z opisu, pojawi się trochę niepublikowanych wcześniej dodatków. Ale jak długi będzie ostatni odcinek? Pytam nie bez kozery. Zarówno w omawianym właśnie tomie, tak jak i we wcześniejszym, autor stara się pozamykać wątki, które zostały pootwierane w poprzednich. Więc zamyka – niektóre ostro, niektóre płynnie, niektóre seriami, niektóre w paczkach. Widać, że obrał sobie taki cel, słuszny zresztą, i działa w tym kierunku. Jednak tutaj pojawia się pytanie: czy aby uda mu się wszystko zakończyć tak, żeby to jakoś wyglądało? Czy może część wątków zostawi otwartych?
Przechodząc do treści, muszę od razu zaznaczyć, że jest trochę inaczej niż wcześniej. Zwykle na tom składała się jedna długa opowieść, zazwyczaj tytułowa, oraz kilka krótszych. Tym razem jest jedna bardzo długa historia tytułowa (tutaj nic się nie zmieniło),ale za to przeplatana aż dziewięcioma opowieściami pobocznymi, zamykającymi wątki z bohaterami, którzy pojawili się w „Baśniach” wcześniej. Większość z nich zaczyna się od słów: „Ostatnia opowieść…”. No bardziej łopatologicznie autorzy nie mogli już tego zrobić. Ale mnie się i tak spodobał ten pomysł. Jak już nie można było inaczej, to lepiej tak, czyli wprost. Niektóre opowieści są krótkie, inne bardzo krótkie, a niektóre to wręcz szorty komiksowe. Jak na księgowego przystało, mogę napisać, że średnio zajmowały trzy strony. Dowiadujemy się, jak potoczyły się losy Muchołapa, Sindbada, Babe, Kopciuszka, księcia Uroczego, a nawet zapomnianego już przeze mnie (bo średnio lubiłem tę postać) Baśniowego Jaśka. Oczywiście nie zdradzę treści tych podsumowań, przecież odebrałbym Wam całą radość czytania zakończenia tej serii.
Natomiast główna historia dotyczy zbliżającej się kulminacji, czyli wszystko dąży do pojedynku Róży Czerwonej i Śnieżki. Ciekawe, czy Bill Willingham, zaczynając przygodę z „Baśniami”, miał od początku w głowie taki pomysł, czy wpadł na niego w trakcie powstawania serii? Jak Wam się wydaje? Ja myślę, że zrodził się podczas wymyślania, że długość trwania serii zaskoczyła jej twórcę. Dlatego dopisywał różne wątki, budował nowe krainy, wprowadzał nowe postaci, żeby pracować jak najdłużej nad tym komiksem. Aż w pewnym momencie zauważył, że rozbuchał to do takich granic, tak rozwlekł całość, że czas to zakończyć. Ale trzeba przecież zakończyć z hukiem, z rozmachem, a tutaj mamy problem, bo większość głównych przeciwników baśniowców zginęła albo została utemperowana. Zatem pod sam koniec wymyślił konflikt, który bardzo mnie zaskoczył, chociaż może inni czytelnicy byli na to lepiej przygotowani.
W tym tomie autor podgrzewa atmosferę, prowadzi powoli akcję i jakby mimochodem, poprzez retrospekcje, przedstawia prawdziwe powody rodzącego się pomiędzy siostrami konfliktu. Niby wszystko poukładane i przemyślane, ale moim zdaniem pomysł jest jednak nieco wydumany. Cóż, widocznie lepiej się nie dało.
Chciałem zwrócić uwagę na nowego scenarzystę. Jeśli ktoś nowy uczestniczy w przygotowaniu przedostatniego tomu cyklu, to pewnie coś znaczy. Według mnie, znaczy to tylko tyle, że Willingham jest zwyczajnie zmęczony „Baśniami” i dokończenie pobocznych wątków zlecił Matthew Sturgesowi. Oczywiście ten zrobił to na postawie pomysłu Billa Willinghama :). Przecież tak naprawdę to jego seria, jego komiks. To, że go przerósł w pewnym momencie, nie ma żadnego znaczenia.
Co do grafiki, to mamy tu naprawdę mnóstwo osób. Dwunastu rysowników – to chyba rekord w tej serii, a na pewno dobry wynik wśród innych komiksów. I dodatkowo trzech innych odpowiedzialnych za kolory. Łącznie piętnastu! Wprawdzie wiadomo, że główne opowiadanie ilustrował Marc Buckingham, a inni albo mu pomagali, albo rysowali poboczne historie autorstwa Matthew Surgesa, ale i tak poczułem się lekko przytłoczony liczbą ludzi pracujących przy tym komiksie. Toż to już nawet nie jest manufaktura, to już powoli prawdziwa fabryka, i może dobrze, że seria się kończy, bo za chwilę byłby z tego koncern międzynarodowy…
Podsumowując: to jeden z lepszych tomów serii, tych ostatnich oczywiście, bo do wcześniejszych nie ma nawet jak się odnosić, ale to już pewnie wiecie z moich poprzednich omówień. W miarę dobrze zamknięto wątki ważnych postaci, jest ładny klamrowy pomysł na tom, a w wątku głównym nastąpiło tak dobre pociągnięcie tematu, że wypada nam tylko czekać na zakończenie.
Napisałem przy podsumowaniu tomu dwudziestego, że pewnie we wrześniu będzie koniec, ale są już wrześniowe zapowiedzi Egmontu i dwudziestego drugiego tomu „Baśni” tam nie ma. Cóż, pomyliłem się, ale na pewno do końca roku dowiemy się, jak zakończyła się ta historia.
Pomimo dłużących się fragmentów i niepotrzebnie rozbudowanych wątków to, oceniając ogólnie, dobra seria. Jestem bardzo zadowolony, że po nią sięgnąłem. Zbudowano ją na naprawdę świetnym pomyśle i bardzo dobrze wykonano. Więc spokojnie czekam na zakończenie serii, czyli na tom zatytułowany „Fables: Farewell”.
Niech za idealne podsumowanie posłuży informacja z czwartej strony okładki: „Koniec już bliski”. Tak. To się czuje, czytając ten tom. I trochę dopada czytelnika nostalgia…
Baśnie: Superdrużyna Bill Willingham
6,8
Nie należy czytać komiksów bo to nie jest prawdziwe życie.. Z drugiej jednak strony.. Mogą być inspiracją do działania. Pinokio, wielki fan komiksów uważa że tylko superdrużyna nieustraszonych bohaterów może pokonać Pana Mrocznego.. Oczywiście początkowo dostaną łomot, ale finalnie może uda się wygrać. Może... Baśniowcy w Przystani przygotowują się do walki według planu Pinokia. Cóż innego mogą zrobić? Lepiej taki plan niż żaden.
https://salomonik.eu/blog/przeczytane/2286-basnie-tom-16-superdruzyna