Najnowsze artykuły
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant9
- ArtykułyWielkanocny Kiermasz Książkowy Ebookpoint – moc świątecznych promocji i zajączkowy konkursLubimyCzytać8
- ArtykułyKwiecień 2024: zapowiedzi książkowe. Wiosna literackich premier – część 2LubimyCzytać9
- Artykuły„A gdyby napisać historię dokładnie taką, jaką chciałabym przeczytać?”: rozmowa z Claudią MooneverSonia Miniewicz3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Catherine Spencer
9
6,3/10
Pisze książki: literatura obyczajowa, romans
Catherine Spencer jest popularną autorką kanadyjską ponad 40 powieści romantycznych, pisze dla Harlequin Enterprises od 1986 roku. Pisze również jako Kathy Orr. Uczyła się w katolickiej szkole. Pracowała jako nauczycielka angielskiego w liceum. Wyszła za mąż i ma czworo dzieci, i pięć psów. Swoją pierwszą powieść napisała w 1986 roku. Teraz Spencer mieszka z mężem w White Rock na w południu Vancouver, British Columbia. Ich czworo dzieci jest już dorosłych i mają pięcioro wnucząt.http://
6,3/10średnia ocena książek autora
200 przeczytało książki autora
178 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Spotkajmy się w Prowansji
Catherine Spencer, Carole Mortimer
5,3 z 58 ocen
119 czytelników 12 opinii
2015
Zaczęło się w Portofino, Willa w Prowansji
Catherine Spencer, Christina Hollis
6,0 z 31 ocen
59 czytelników 7 opinii
2011
Ślub z biznesmenem. Przeprowadzka do Rzymu
Catherine Spencer, Daphne Clair
6,5 z 17 ocen
45 czytelników 3 opinie
2008
Niespodzianka. Powrót na Maltę
Cathy Williams, Catherine Spencer
6,1 z 10 ocen
37 czytelników 1 opinia
2007
Hiszpański mistrz. Włoski czar
Anne McAllister, Catherine Spencer
6,1 z 15 ocen
44 czytelników 3 opinie
2006
Król Plaży. Wyspa pożądania
Anne McAllister, Catherine Spencer
5,2 z 17 ocen
37 czytelników 0 opinii
2004
Najnowsze opinie o książkach autora
Spotkajmy się w Prowansji Catherine Spencer
5,3
Po kilku pozycjach z kategorii fantastyka potrzebowałam czegoś na rozluźnienie. A co może lepiej rozluźnić, jak nie lekki, klasyczny romans. Ten dorwałam przypadkowo z kupnem jakiejś kobiecej prasy. Jak to u mnie bywa przeleżał trochę, zanim po niego sięgnęłam. Ale już jestem po lekturze i oczywiście poniżej umieszczam kilka moich spostrzeżeń odnośnie tej pozycji.
Książka ta składa się z dwóch krótkich, liczących po 150 stron, opowiadań miłosnych. Każde z nich napisane jest przez inną autorkę, a swoją premierę miało już dawno temu. Zapewne dlatego też mogłyście je już gdzieś spotkać, w takim lub podobnym zestawieniu. W każdym bądź razie czytając je, już mamy wrażenie, że nie są one napisane współcześnie. Obecnie moda w literaturze kobiecej jest bardziej otwarta. Pełna opisanych drobiazgowo scen intymnych. A tutaj ich na pewno nie znajdziemy. Tutaj wszystko podane jest w sposób delikatny, zostawiając pełne pole do wyobraźni czytelniczkom.
Czyta się ją naprawdę szybko, podobnie jak większość takich opowiadań jest to spotkanie na jeden raz. I to czasami jest przyjemne, gdyż możemy zasiąść do opowiadania, przeczytać i zapomnieć. Bo to ten rodzaj literatury. Nie ma wielkiego przesłania, gdyż tego typu opowiadania zawsze kończą się happy endem, a miłość zwycięża. To klasyczny przykład bajki, gdyż z realnym życiem nie wiele ma to wspólnego. Więc zazwyczaj wiadomo co dostaniemy sięgając po ten typ literatury. Przede wszystkim prostą, przyjemną rozrywkę na jeden wieczór.
Taki typ idealnie nadaje się na rozluźnienie, w chwili wolnej, bądź gdy potrzebujemy trochę wytchnienia. Nie wymaga od nas wielkiego zaangażowania, szybko się czyta i co najważniejsze miłość i dobro zawsze zwycięża.
Podobnie mamy i tutaj. Dwa rożne opowiadania napisane przez dwie autorki. Każde z nich przepełnione jest emocjami, począwszy od miłości, zazdrości poprzez gniew, radość i nadzieję. Jedno z nich opowiada o perypetiach pięknej aktorki i jeszcze przystojniejszego reżysera, których jedno nieporozumienie rozdzieliło na osiem lat. Niespodziewane spotkanie na nowo rozbudzi w nich uśpione uczucia. Drugie natomiast opowiada o rozwódce, która postanowiła poszukać swej biologicznej matki. Znając tylko nazwisko i miejsce udaje się w nieznane i tam spotyka oczywiście przystojnego hrabiego.
Nie będę opowiadała wam treści, gdyż stracicie sens czytania i tym bardziej sięgnięcia po nią. To przykład klasycznego romansu harleqinowego, więc same wiecie komu może przypaść on do gustu. Ciężko ją jest też ocenić, gdyż takich pozycji jest mnóstwo na rynku i poza bohaterami głównymi i historią motyw zawsze pozostaje taki sam. Gdy sięgam po ten typ literatury, zazwyczaj chcę się wyłączyć i miło spędzić czas. Tak też było i w tym przypadku, więc nie żałuję, że po nią sięgnęłam. A wy musicie zdecydować same, czy chcecie poświęcać swój czas dla niej. Tym którzy sięgną życzę miłych wrażeń, a tym których ona nie skusiła mam nadzieję że znajdą inną która spełni ich oczekiwania. Poniżej kilka podobnych pozycji i do zobaczenia następnym razem...
1. P O L E C A N E K O B I E T O M : Nora Roberts "Pokusa"
2. P O L E C A N E K O B I E T O M : Nora Roberts "Siostry Calhoun. Catherine. Amanda"
3. P O L E C A N E K O B I E T O M : "Wyspa trzech sióstr" Nora Roberts
4. P O L E C A N E K O B I E T O M : "Ulotne chwile" Nora Roberts
5. P O L E C A N E K O B I E T O M : "Wszystkie chwyty dozwolone" Liz Fielding
6. Susan Mallerey "Za milion dolarów"
7. P O L E C A N E K O B I E T O M : "Lato w Rzymie" Kate Hardy, Susanna Carr, Cathy Williams
Zaczęło się w Portofino, Willa w Prowansji Catherine Spencer
6,0
"Zaczęło się w Portofino" oraz "Willa w Prowansji" to niedługie opowieści obyczajowe zakrawające na romans, zamieszczone w jednej z książek serii Światowe Życie Duo wydawnictwa Harlequin. Historie w nich opisane dotyczą problemów miłosnych w kręgach ludzi bogatych i wpływowych, którzy nagle muszę otworzyć się na związki z ludźmi ze sfer niższych. Akcja książki toczy się zazwyczaj w pięknych miastach i ich zakątkach europejskich krajów, takich jak Włochy czy Francja.
"Zaczęło się w Portofino".
Maeve Montgomery, prostolinijna Kanadyjka pracująca niegdyś w branży mody i doradztwa, budzi się ze śpiączki w jednym z włoskich szpitali. Nie pamięta nic prócz wydarzeń z dalekiej przeszłości. Wraca do domu, w którym czeka na nią niesamowicie przystojny i bogaty mąż, Dario Costanzo. Kobieta próbuje odzyskać pamięć, wypytując męża o wydarzenia z ich wspólnej przeszłości, ale nie na wszystkie pytania Dario odpowiada zgodnie z prawdą lub unika udzielenia odpowiedzi na nie. Zgodnie z zaleceniami lekarza, Maeve nie powinna zbyt szybko dowiedzieć się o okolicznościach własnego ślubu, a tym bardziej o... synku Sebastianie, którego urodziła jeszcze przed wypadkiem samochodowym, skutkującym jej śpiączką. Podobno w małżeństwie jej i Daria nie układało się najlepiej, ale czy to rzeczywiście prawda, skoro teraz oboje nie mogą nacieszyć się swoją bliskością i miłością, przeżywając wspaniały "drugi" tydzień miodowy? Jak długo Maeve będzie musiała cierpieć w nieświadomości przeszłości? A może jej amnezja jest tylko jej własnym wymysłem, by skrzywdzić męża, jak twierdzi jej okropna wręcz teściowa?
Amnezja. To takie zjawisko występujące w książkach i filmach, dzięki któremu moje zainteresowanie fabułą utworu wzrasta ogromnie. Zaniki pamięci bowiem kojarzą się jednoznacznie z zagadkami przeszłości bohaterów, które niewątpliwie zostaną z czasem wyjaśnione. Catherine Spencer, autorka "Zaczęło się w Portofino", stopniowo przytacza fragmenty losów Maeve i Daria, przez co czytelnik powoli składa ich historię w spójną całość. Napięcie podczas lektury czasami się pojawiało, gdyż nie raz byłam bardzo ciekawa, czy główna bohaterka przedwcześnie odkryje jakąś tajemnicę z przeszłości, albo czy ona sama nie ukrywa czegoś więcej.
Nie do końca przekonała mnie sugestia lekarza, który "dla bezpieczeństwa i zdrowia" Maeve radził jej mężowi utrzymywać w sekrecie jej własne dziecko aż do czasu odzyskania przez nią pamięci. Odniosłam wrażenie, że ten człowiek nie pomyślał o różnych konsekwencjach, jakie to działanie mogło wywołać zarówno w relacjach małżeńskich Maeve i Daria, jak i w relacjach matki z maleńkim Sebastianem. Również samo rozpoczęcie znajomości głównych bohaterów nie przypadło mi do gustu. Szczególnie lekkomyślne zachowanie Maeve (w wieku, jakim wówczas była),no ale najwyraźniej to jej miłość do Daria zaślepiła wszystkie niedoskonałości tego mężczyzny.
Na plus natomiast na pewno zasługuje kreacja pana Costanzo, który z pewnego siebie playboya stara się przeobrazić w kochającego męża i ojca, choć musi także borykać się z amnezją ukochanej i problemami z przeszłości. Z jednej strony w niepamięci Maeve widzi szansę na naprawę tego, co popsuło się wcześniej, i realizacja tego zadania idzie całkiem dobrze, ale z drugiej strony przeraża go fakt, iż kiedyś jego żona odzyska pamięć, a wtedy nie wybaczy mu tego, że próbował zataić przed nią ciemne strony małżeństwa, no i przede wszystkim ich wspólne dziecko. Czy bohater znajdzie dobre rozwiązanie na pokonanie tych wszystkich problemów?
"Zaczęło sie w Portofino" to krótka historia o miłości, pożądaniu i nienawiści, przeplatana opisami przepięknych włoskich i tunezyjskich krajobrazów, a także architektury wnętrz. Nie wywołuje burzy emocji, ale pozwala oderwać się od rzeczywistości choć na chwilę, bo czyta się ją bardzo szybko. Lektura niewymagająca, czasem przewidywalna, ale w zakończeniu wzruszenie może ścisnąć za gardło.
"Willa w Prowansji".
Angielka Michelle Spicer pracuje jako gospodyni w jednej z pięknych rezydencji w Prowansji. Przed kobietą nie lasa wyzwanie - przywitanie i zapewnienie przyjemnego pobytu ważnej osobistości, jaką jest włoski potentat przemysłowy, Alessandro Castiglione. Ta dwójka ludzi pozostawionych samych sobie stopniowo się do siebie zbliża, odkrywając przed sobą sekrety z przeszłości i artystyczne dusze. Przystojny Alessandro, mający opinię podrywacza i bezwzględnego pracodawcy, dla Michelle jest mężczyzną jej marzeń, dlatego bohaterka decyduje się na ważny krok i przeżywa z Alessandrem swój pierwszy raz. Po tym incydencie on wraca do ojczystych Włoch, a ona do Londynu. Kilka miesięcy później ich drogi znów się krzyżują, ale już nie w miłej atmosferze. Michelle jest w ciąży i Alessandro decyduje się zrobić wszystko, by uniknąć tabloidowego skandalu, który zagroziłby jego rodzinnej firmie. Zmusza byłą kochankę do zamieszkania z nim we Włoszech, gdzie zaplanowany zostanie ich ślub. Michelle nie podoba się pomysł małżeństwa bez miłości, ale zgadza się na to ze względu na dziecko, które musi mieć obojga rodziców. Gdyby odmówiła, Alessandro i tak byłby w stanie odebrać jej dziecko - żyje one przecież w znacznie lepszych warunkach aniżeli ona...
Znowu historia z przypadkową ciążą. Była już taka w "Zaczęło się w Portofino", a także w "Hiszpańskim arystokracie", którego miałam okazję niegdyś przeczytać. Znów pojawia się skromna kobieta i bogaty mężczyzna, który nie planuje wiązać się na stałe z kimkolwiek ani posiadać dziecka. Małżeństwo bez miłości, ale dla dobra dziecka. Czy jest to możliwe? A jeśli tak, przez co muszą przejść bohaterowie, by stworzyć prawdziwą rodzinę? Alessandro i Michelle to postaci bardzo zagubione, borykające się z nieprzyjemną przeszłością, a w dodatku ze wzajemnym pożądaniem, nad którym trudno jest im zapanować.
Chaos. Tak mogłabym określić opisaną w "Willi w Prowansji" historię. Christina Hollis, autorka tej opowieści, opisuje ją w dość chaotyczny sposób, a główni bohaterowie również żyją w chaosie. Niezdecydowaniu. Naiwności. Złości. Wyrzutach sumienia. Irytowało mnie ich zachowanie, gdyż nie potrafili podjąć żadnej konkretnej decyzji na dłużej. Ich nastroje były pełne wahania. Pożądali siebie nawzajem, potrafili spędzić mile ze sobą czas, a po chwili te magiczne przeżycia brutalnie znikały. Kwestia miłości w związku Alessandra i Michelle praktycznie nie została do końca rozwiązana.
Zapowiadało się naprawdę ciekawie. I nawet zabawnie. Mimo że typową romantyczną historią, to jednak w miłej atmosferze, wśród piękna sztuki rysunku i malarstwa, dlatego byłam ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów, i pomyślałam, że wątek związany ze sztuką na pewno zostanie rozwinięty, okaże się ważny. Rozczarowałam się. Zagłębiając się w dalszej lekturze, było gorzej nudziłam i irytowałam się coraz bardziej. Jako że w skład opisywanej przeze mnie książki wchodzą powyższe dwa utwory, przyznaję jej średni poziom, jeśli chodzi o ocenę. Mogło być znacznie lepiej, ale niestety.
Recenzja pochodzi z tajusczyta.blogspot.com.