Jako strzelec wybory przez dwanaście lat brał udział w wielu operacjach prowadzonych przez amerykańskie służby specjalne, m.in. w bitwie w Mogadiszu, którą przedstawia film Helikopter w ogniu. Był najlepszym snajperem SEAL Team Six, co oznacza, że był jednym z najlepszych snajperów na świecie.http://
Książka ukazuje jak wygląda życie prywatne i zawodowe żołnierza, który po wielu wyczerpujących szkoleniach i latach ćwiczeń dostał się do elitarnego oddziału SEAL TEAM SIX. Autor daje czytelnikom możliwość przeniesienia się w miejsca, do których sam zostawał wysłany na misje oraz brać w nich wraz z nim udział. Narrator zdradza wiele szczegółów dotyczących swego niełatwego dzieciństwa i zapewnia, że to właśnie ono przygotowało go na to, aby zostać SEAL-sem.
-------------------
Pozycję tę polecam przede wszystkim tym, którzy pragną dowiedzieć się czegoś o wojsku i o tym jak wygląda życie prywatne jednego z wojskowych. Książka jest interesująca, zawiera wiele ciekawych szczegółów, a czyta się ją błyskawicznie ;)
Lubie książki, z których można dowiedzieć się czegoś ciekawego o tym, o czym nigdy nie miałam pojęcia. "Snajper" skusił mnie właśnie tym - możliwością "podglądnięcia" pracy snajperów od kulis. Opisy treningów i morderczych przygotowań robią wrażenie, choć jednocześnie trzeba wziąć poprawkę na to, że Howard Wasdin to Amerykanin. I jak większość Amerykanów ma...delikatnie mówiąc....odrobinę zawyżone mniemanie o sobie samym i swojej pracy ;) To, jak opisywał swoje misje, treningi i całe przygotowanie w szkole snajperskiej było chyba nieco wyolbrzymione. Przynajmniej ja tak to odbieram i mnie to lekko irytowało - zwłaszcza to wszechobecne "JA". Nie obyło się bez dramatycznych opisów typu "ma nóż w plecach, odiętą nogę, ale biegnie, ratuje kobiety i dzieci z płomieni i jest pierwszy na mecie". Oczywiście Wasdin był także najlepszy w strzelaniu, najlepszy w bieganiu, najlepszy we wszystkim, choć pozostali byli weteranami, a on nowicjuszem. Granica między przechwalaniem się, a prawdą jest zatarta. Trudno stwierdzić na ile faktycznie tak było, a na ile jest to przebrzmiałe ego autora. Nie mniej jednak warto przeczytać.