Chuck Dixon - urodzony w 1954 roku, słynny scenarzysta komiksowy. W jego dorobku są obecne takie tytuły jak "The Punisher War Journal", "Catwoman", "Robin" i "Detective Comics". W tym ostatnim stworzył słynne historie "Knihgtfall" i "KnightsEnd", opowiadające o upadku Batmana za sprawą Bane'a.http://
No na szczęście jest lepiej niż "Epidemia". Zarówno graficznie, jak i fabularnie. Spora w tym na pewno zasługa pojawienia się kilku postaci z przeszłości. Odcinki z Catwoman też lepsze, mimo iż miejsce akcji ma niewiele wspólnego z Gotham. Znowu dużo za mało tu mroku, upadku, szaleństwa, chaosu złoczyńców itp. Ale ogólnie przeczytałem z przyjemnością - choć tęsknię za starymi złoczyńcami...
Jean Paul Valley urządził się w roli Batmana i wprowadził swój własny, brutalny styl. Leje po mordach, a dopiero potem myśli, ma wyrzuty sumienia. I właśnie to jest w tym tomie męczące, ciągłe porównywanie do Bruce'a, czy wypada być tak brutalnym. Nie ma co się cackać, mi to się podoba, chociaż uważam, że odgrywanie roli Batmana trochę za bardzo się przeciąga. No i te momenty, kiedy gdzieś wieczorem na środku cmentarza zeskakuje z drzewa, żeby zlać rzezimieszków okradających kobietę. Wyobrażacie to sobie, dorosły facet siedzi na cmentarzu na drzewie ubrany w zbroję i spędza czas na czekaniu, czy nie pojawi się jakiś bandzior? Albo Pingwin dziwi się, że po zapaleniu sygnału wezwania, Batman nie pojawia się w przeciągu pół godziny. Czyli jak dotychczas Batman zobaczył sygnał, rzucał wszystko i pędził, żeby ratować świat? Naciągane, niepoważne, trudno mieć szacunek do kogoś tak uległego i dającego się wykorzystywać.
Do najbardziej wartościowych motywów zaliczam natomiast stosunek, jaki do "nowego" Batmana zaczynają przejawiać jego najwięksi wrogowie. Otóż są nim naprawdę rozczarowani. Brakuje im tamtego idealisty. Przestają utożsamiać się z etykietą bycia "wrogiem Batmana". Tęsknią za nim!