Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Drugi tom Kolekcji Legendarnych Komiksów Marvela przynosi rzeczywiście historię bardzo dobrą i przełomową dla uniwersum a przede wszystkim dla grupy "najpotężniejszych ziemskich herosów". Opowieść skrajnie pesymistyczna, nie tylko z powodu serii druzgocących ciosów spadających na Avengersów. Na przestrzeni jednego dnia - ginie / lub uznanych jest za zabitych / czterech członków Avengers - z "rdzennej" ekipy, która związała się już w komiksach z lat 60-tych. Ta kumulacja nieszczęść prowadzi do uwolnienia się z dawna chowanych uraz i żalów, wątpliwości i spiętrzenia kryzysów osobistych. Dla innych znów przejścia związane z bezpardonowym atakiem na Avengersów, stanowią swoiste katharsis, popychające niektórych z nich do podjęcia z dawna już dojrzewającej decyzji o porzuceniu grupy. Stąd też komiks jest bardzo emocjonalny, w którym akcja - której jest proporcjonalnie mało - schodzi na dalszy plan. Jest to zdecydowanie przegadany, ale w dobrym sensie tego określenia, komiks. Końcówka bardzo sentymentalna. Pozostali Avengersi na swoistej stypie mówią o wspomnieniach, które zapisały im się najbardziej w pamięci, co ilustrowane jest w stylu z czasów, w których komiksy, prezentujące owe przełomowe momenty, były publikowane. To porusza, nawet bez pełnej znajomości kontekstu wydarzeń. Ciekawym zabiegiem jest też wplecenie - zdaje się?... - oryginalnych planszy z The Avengers #16 z 1965 roku, które są dobrym kontrastem przez swój pozytywny, lekki ton, swego rodzaju początku Avengersów, jakich znają fani od dekad, dla mrocznego i pesymistycznego finału "Avengers Disassembled". Miłym dodatkiem są felietony z wypowiedziami twórców, opowiadające o powodach, kulisach powstania tej historii i jej konsekwencjach, oraz materiał, w którym David Finch, rysownik, opowiada o etapach procesu twórczego, związanego z przemianą She-Hulk, zachodzącym w tej historii. Historia z "Avengers Disassembled" z pewnością zainspirowała twórców serialu "WandaVision" oraz najnowszego filmu o Doktorze Strange, więc gdybyście potrzebowali dodatkowej zachęty by sięgnąć po ten album, oto ona. Polecam!