Ur. w 1946 r. w Winnicy. Znany ukraiński dramaturg, prozaik, autor scenariuszy filmowych. W latach 1975-80 pracował w studiu telewizyjnym w Czerniowcach, potem zajął się wyłącznie pracą twórczą. Publikuje od 1973 r. Pisze w języku rosyjskim. W Polsce ukazały się dotychczas Opowiadania o żydowskim szczęściu oraz wybór dramatów pod tytułem Testament cnotliwego rozpustnika. Sztuka teatralna o tym samym tytule jest wystawiana od lutego 2010 r. w warszawskim Teatrze Kamienica. Jego sztuki są grane z dużym powodzeniem nie tylko w teatrach Ukrainy i Rosji, ale także w Bułgarii, Niemczech i we Włoszech.
Świetna satyra na elity polityczne,
ogólnie pojmowane, bez konkretnej
przynależność państwowej, zwłaszcza w obliczu utraty władzy. Fantastycznie przedstawione cechy służalczej gwardii rządowej, tępota, miernota, pazerność. Elementy fantastyczne plus przedni humor. Anatolij Krym to moje niedawne odkrycie, uwielbiam taki styl ironicznego opisu świata przedstawionego.
Ukraina przez pomarańczową rewolucją. Kiedy następuje tak zwany zamach stanu, najważniejsi stołkiem uciekają z torbami pełnymi pieniędzy do… rury gazowej. Jeden z nich uznał, że to najlepszy sposób aby się ukryć przez rewolucjonistami. Rura gazociągowa niestety jest ciemna i… nie da się już zawrócić. Drzwi otwiera się tylko z zewnątrz. Więc nasi bohaterowie utknęli w jaskini gazowej. Następują perypetie tych, którzy tam zostali zamknięci. Wydawać się może, co tu ich takiego czeka? Ano śmierć, bo jak Rosjanie puszczą gaz to po nich. Koniec. Basta. Puf.
Ich przygoda wydaje się mieć cel humorystyczny, nieco sarkastyczny, taka zwykła ironia losu. Dla mnie to było wynudzenie się takie, że czytając błagałam kierowce by jechał szybciej, aby moja męka się skończyła i mogła schować do torby książkę i nigdy więcej jej nie otwierać. Pewnie czytałabym dalej gdyby nie fakt, że znów los chciał mi dopomóc i przysyłał listonosza. Więc...co ja widzę w tej powieści? Niewiele. Najzwyczajniej nie rozumiem humoru autora. Czytam i nie wiem śmiać się z głupoty dialogów bohaterów czy płakać nad ich poziomem intelektualnym.
Fabuła więc jest nużąca (piszę to już chyba trzeci raz?),nic się w niej nie dzieje. Idą sobie rurą i spotykają jakiegoś wojaka, który kompletnie stracił orientacje w czasie. Bo dla niego ZSRR nadal istnieje. Miał to być ten komiczny akcent, a wyszedł głupi i bezsensowny. Bohaterowie dla mnie są na jedno kopyto. Nikt nie jest ciekawy, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Każdy mówi gorzej od drugiego.
Podsumowując: Nikomu nie proponuje tej książki. Chyba, że rozumiesz całą historię i zamierzenie autora wobec tej zgrai ludzi gubiących się w rurach gazociągowych. Dla mnie… książka bezwartościowa. Tylko biedne drzewko zostało ogołocone. Chlip!
Wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/
Zapraszam!