Najnowsze artykuły
- ArtykułyFestiwal Literatury Azjatyckiej w Warszawie – listopadowe wydarzenie pełne kulturalnych atrakcjiLubimyCzytać4
- ArtykułyZmarł jeden z najważniejszych arabskich pisarzy. Mówił o sobie jako o „Palestyńczyku z wyboru”Anna Sierant2
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Cicha lokatorka” Clémence MichallonLubimyCzytać1
- ArtykułyWybrano debiut roku. Nagroda Literacka im. Witolda Gombrowicza dla Grzegorza BogdałaKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Zbigniew Belina Brzozowski
Źródło: wikipedia
9
6,7/10
Urodzony: 22.07.1936Zmarły: 15.03.1992
Polski prozaik, autor utworów dla dzieci i młodzieży. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, studiował też biologię na tej samej uczelni. Debiutował jako pisarz w 1973 roku na łamach miesięcznika "Twórczość". Był pracownikiem Domu Dziecka w Szczecinie. W 1975 roku otrzymał nagrodę im. Włodzimierza Pietrzaka, a w 1976 został laureatem Nagrody im. Stanisława Piętaka za tom opowiadań "W miasteczku, które jak ogród Andersena…"
6,7/10średnia ocena książek autora
70 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Złota kareta. Rzecz czarodziejsko-naukowa
Zbigniew Belina Brzozowski
10,0 z 1 ocen
3 czytelników 1 opinia
1988
W miasteczku, które jak ogród Andersena...
Zbigniew Belina Brzozowski
5,0 z 3 ocen
7 czytelników 0 opinii
1979
Najnowsze opinie o książkach autora
Złota kareta. Rzecz czarodziejsko-naukowa Zbigniew Belina Brzozowski
10,0
Znacie pewnie to uczucie, kiedy sięgacie po jakąś książkę i okazuje się, że była napisana jakby specjalnie dla Was. Mi to uczucie zdarza się dosyć rzadko, ale czasem... czasem następuje jednak taki moment, w którym czytam pierwszą stronę, drugą, trzecią... i już wiem, że ta książka musiała do mnie trafić. Przeznaczenie.
"Złota kareta" jest jedną z takich książek. Malutka, cienka, niepozorna. Miała tylko jedno wydanie, i to pod koniec lat 80. Trafiłam na nią w sieci już dawno, bo na blogu, który przestał istnieć ładnych parę lat temu (a szkoda...). Do dziś pamiętam zachwyty nad powieścią, która w piękny sposób czerpie z etnografii. A ponieważ, jak wiecie, w ostatnim czasie lubię znajdywać "słowiańskie" perełki, przypomniał mi się ten tytuł. I już wiedziałam, że muszę go przeczytać jak najszybciej, bo coś mnie do niego nieodparcie przyciągało.
"Wiesz, słyszałam od mądrych ludzi, że rośliny mają swoją mowę. Posłuchaj, jak ta jabłoń skrzypi, a te krzewy szepczą liśćmi. I zobacz, dają sobie gałęziami znaki... Chcesz, powiedz i ty coś do roślin. Do tej coś serdecznego. To jest goryczka. Prawda, że jakaś taka zniechęcona do wszystkiego? A do tej trawy może lepiej mówić głośno. To jest owies głuchy."
Właściwie wcale nie wiedziałam, czy tu będą naprawdę słowiańskie motywy, czy może będzie to opowieść po prostu o wsi i kulturze ludowej. Postanowiłam jednak zaufać swojej intuicji... i okazało się, że trafiłam w dziesiątkę, bo są tu płanetnicy, zmory i magia ziół, w dodatku zanim to jeszcze było modne ;)
Jest to opowieść o babci i jej małej wnuczce Kasi. Kobieta wie, że jest bardzo chora i wkrótce nadciągnie kres jej życia, jednak póki jeszcze jest czas, uczy wnuczkę tego, co wie o pachnących ziołach, zapoznaje ją z pewnym przytłoczonym pracą płanetnikiem i stara się podtrzymać we wnuczce to, co ma najpiękniejszego - fantazję.
"Robić nie ma kto! - mówił płanetnik. - Z chmurami to stale harówka. Wie pani, jak się ciężko ciągnie chmurę na powrozie? A wszystko mokre, śliskie. I jeszcze z dołu, bywa, dzwonią przeciw gradom. Co to, grad zły? Aż znad Białego Morza specjalnie sprowadzany. Gdzieś go rzucić trzeba. Praca trudna. Starzy płanetnicy sił już nie mają, z roku na rok coraz ich mniej. A młodzi? Przyjdzie taki do pracy, wydaje mu się, że będzie tylko świat z góry oglądał, a kiedy zobaczy, jak tu jest, to wystarczy, chmura się o jakieś góry oprze, on już za walizeczkę i myk na ziemię."
Podtytuł tej powieści brzmi: "Rzecz czarodziejsko-naukowa". Bo w istocie, autor często powołuje się na dzieła słynnego etnografa Oskara Kolberga oraz na twórczość Kazimierza Moszyńskiego, autora monumentalnej "Kultury ludowej Słowian". Jednak nie zrażajcie się nawet, jeśli nie za bardzo lubicie motywy słowiańskie. Są one tutaj niesamowicie delikatne, nienachalne, ale jednak wyczuwalne w całej powieści. Są jak łyżka miodu w szklance ciepłej herbaty. Bez nich byłaby to nadal piękna opowieść o babci, wnuczce, poszukiwaniu samego siebie, po prostu o życiu. A z tymi motywami jest to powieść, której nie ma się ochoty kończyć i powstaje pragnienie, aby trwała jak najdłużej...
"Ani ten lubczyk, ani głowa jastrzębia, ani serce jaskółcze, nic już im nie było potrzebne. Nagle, właściwie niespodziewanie zaczęła się baśń. I oboje byli zdumieni, że jest zupełnie prawdziwa."
I naprawdę, już dawno nie czytałam nic tak mądrego... Momentami machinalnie kiwałam głową ze zrozumieniem i myślami: "tak, tak to właśnie jest...". Często myśl taka pojawiała się, kiedy czytałam coś, co pozornie nie mogłoby się przydarzyć w rzeczywistości, a jednak ukazywało to, jakie prawa tą rzeczywistością rządzą...
"Mimo wszystko wierzyła, że życie jest czarodziejską opowieścią, choć czasem bardzo smutną."
Jeśli miałabym określić tę malutką, niepozorną książeczkę jednym słowem, powiedziałabym: "śliczna". Bo zwyczajnie już dawno nie czytałam nic tak ślicznego, czarodziejskiego, a jednocześnie życiowego. I zastanawia mnie tylko, dlaczego ta książka jest tak mało znana? Czy zawiniła tu okładka, która w sumie nie zwiastuje tu tak magicznej powieści? A jednak, jeśli się nad tym zastanowić, pasuje ona idealnie - zamyślony naukowiec z czapką czarodzieja na głowie. Teraz więc marzę o tym, aby tę książkę wznowiono, bo zasługuje na to, żeby poznało ją jak najwięcej osób. Ale ponieważ na razie takiego wznowienia nie ma - sprawdźcie, czy nie ma jej w Waszych bibliotekach. Naprawdę warto poszukać.
https://arnikaczyta.blogspot.com/2021/03/o-tym-ze-zycie-jest-czarodziejska.html
Opowieść o Ewie Zbigniew Belina Brzozowski
7,6
Zaczęłam czytać właściwie przez przypadek, segregując książki. Nawet nie zauważyłam, kiedy mnie, kobietę "w kwiecie wieku", wciągnęła ta króciutka powiastka licząca trochę ponad 100 stron.
Książka zaczyna zwyczajnie, ale coś w opisach każe nam przypuszczać że za chwilę coś się wydarzy. I faktycznie- już na pierwszych stronach tytułowa Ewa ulega wypadkowi samochodowemu. Obrażenia okazują się bardzo poważne i nasza bohaterka zostaje przewieziona do szpitala. Od tego momentu już nie mogłam się oderwać. Tym bardziej, że Autor bardzo dobrze oddał klimat panujący w szpitalu i nastroje chorej osoby. A i opisy tego, co unieruchomiona Ewa widziała z okna swojej sali też bardzo mi się podobały- były wyjątkowo plastyczne. Oczywiście najbardziej interesowało mnie, czy dziewczynka wyzdrowieje.
Nie będę zdradzać więcej z treści książki, ale podobała mi się ona. Takie oderwanie od codzienności, jednak dające dużo do myślenia. Jak bardzo kruche jest nasze życie, jak ważna rodzina, umiejętność docenienia tego, co się ma i cieszenia chwilą. O tym wszystkim jest ta książka. I nie zgodzę się, że jest to tylko książka dla młodych ludzi. Nadzieja jest uczuciem które znane jest nam wszystkim...