Najnowsze artykuły
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Drużyna A (A)” Tomasza Kwaśniewskiego i Jacka WasilewskiegoLubimyCzytać1
- ArtykułyTrzeci tom serii o Medei Steinbart już dostępny w Storytel. Wywiad z autorką, Magdaleną KnedlerLubimyCzytać1
- ArtykułyZ Memphis na Manhattan – „Wymiana” Johna GrishamaBartek Czartoryski1
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Blizny jak skrzydła” Erin StewartLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Sheila Kitzinger
6
7,2/10
Urodzona: 29.03.1929Zmarła: 11.04.2015
Sheila Kitzinger (ur. jako Sheila Helena Elizabeth Webster) - brytyjska antropolog i zwolenniczka porodu naturalnego.
Przyszła na świat w południowo-zachodniej Anglii.
Studiowała antropologię na Uniwersytecie Edynburskim (Edinburgh University).
Specjalistka z zakresu ciąży i porodu naturalnego (sama miała pięć córek, w tym bliźniaczki, które urodziła porodem naturalnym) . Nigdy nie uzyskała dyplomu położnej.
Sheila Kitzinger zmarła w wieku 86 lat.
Wybrane publikacje książkowe: "The Experience of Breastfeeding" (1979, pierwsze polskie wydanie: "Karmienie piersią" (Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, 1983),"Birth at Home" (1981, pierwsze polskie wydanie: "Rodzić w domu", Springer, 1993),"The Crying Baby" (1990, polskie wydanie: "Płaczące niemowle", Prószyński i S-ka, 2000),"Birth Crisis" (2006, polskie wydanie: "Kryzys narodzin", Wydawnictwo "Mamania", 2011).
Mąż: Uwe Kitzinger (01.10.1952-11.04.2015, jej śmierć),5 córek: Celia (ur. 1956),bliźniaczki Tessa i Nell (ur. 1958),Polly oraz Jenny.http://www.sheilakitzinger.com/index.htm
Przyszła na świat w południowo-zachodniej Anglii.
Studiowała antropologię na Uniwersytecie Edynburskim (Edinburgh University).
Specjalistka z zakresu ciąży i porodu naturalnego (sama miała pięć córek, w tym bliźniaczki, które urodziła porodem naturalnym) . Nigdy nie uzyskała dyplomu położnej.
Sheila Kitzinger zmarła w wieku 86 lat.
Wybrane publikacje książkowe: "The Experience of Breastfeeding" (1979, pierwsze polskie wydanie: "Karmienie piersią" (Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, 1983),"Birth at Home" (1981, pierwsze polskie wydanie: "Rodzić w domu", Springer, 1993),"The Crying Baby" (1990, polskie wydanie: "Płaczące niemowle", Prószyński i S-ka, 2000),"Birth Crisis" (2006, polskie wydanie: "Kryzys narodzin", Wydawnictwo "Mamania", 2011).
Mąż: Uwe Kitzinger (01.10.1952-11.04.2015, jej śmierć),5 córek: Celia (ur. 1956),bliźniaczki Tessa i Nell (ur. 1958),Polly oraz Jenny.http://www.sheilakitzinger.com/index.htm
7,2/10średnia ocena książek autora
76 przeczytało książki autora
210 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Pasja narodzin. Moje życie: antropologia, rodzina i feminizm
Sheila Kitzinger
7,6 z 10 ocen
100 czytelników 2 opinie
2016
Rok po urodzeniu dziecka: Przeżycia pierwszego roku macierzyństwa
Sheila Kitzinger
6,0 z 1 ocen
7 czytelników 0 opinii
2000
Najnowsze opinie o książkach autora
Karmienie piersią Sheila Kitzinger
7,8
Absolutnie obowiązkowa lektura dla młodych i przszłych mam! Niezwykle wartościowa lektura. Bodajże najlepsza książka na ten temat, opatra na dogłębnej wiedzy i praktyce, doświadczeniu popartym obserwacjami w wielu kulturach. To cenna wiedza szczególnie w kontekście obecnych przemian i globalizacji. Gorąco polecam wszystkim , którym leży na sercu dobro dzieci , zdrowie i ich przyszłość.
Pasja narodzin. Moje życie: antropologia, rodzina i feminizm Sheila Kitzinger
7,6
UWAGA! KOBIETY W CIĄŻY NIE POWINNY CZYTAĆ PONIŻSZEGO TEKSTU, A PRZYNAJMNIEJ NIE POWINNY TEGO ROBIĆ WRAŻLIWE KOBIETY W CIĄŻY
Rzeczniczka, ikona bodajże, porodu naturalnego, a raczej prawa kobiety do wyboru, jak ten poród ma przebiegać, niedawno zmarła, opowiada o swoim życiu i pracy. Ciepła, empatyczna osoba (przynajmniej taką jawi się na kartach swojej autobiografii, a jest to gatunek, do którego odnoszę się z dużą rezerwą),poza tym był to kolorowy ptak. Ciężko sobie wyobrazić zażywną starszą panią, przy kości, na czele manifestacji na rzecz naturalnego porodu, symulującej poród plastikowej lalki, ruchami bioder przypominającymi taniec. No nie można takiej osoby nie polubić. Nie jestem w stanie merytorycznie odnieść się do "Pasji narodzin", bo nie mam doświadczenia ani pełnej wiedzy o tym, jak powinien wyglądać dobry poród, ale po jej przeczytaniu stały się ze mną dwie rzeczy, z czego jedną można określić jako cud.
Po pierwsze (nie-cud),uświadomiłam sobie, że w polskich szpitalach położniczych (o których konkretnie, zaznaczam, Kitzinger nie pisze) jest gorzej niż myślałam. To jak wygląda przeciętny poród na terytorium Rzeczpospolitej (a ostatnio zdarza mi się na ten temat sporo czytać, poza tym przez dwa lata zajmowałam się jako prawnik procesami o odszkodowanie za błędy medyczne, reprezentując szpital, nikomu nie życzę czytać takich akt),to dla mnie (jak to ująć, nieużywając dosadnych i drastycznych słów) niehumanitarny "ubój" kobiet. Z jednej strony tzw. medykalizacja, czyli podłączanie do aparatury, która powoduje unieruchomienie kobiety, niepozwalającej jej się ruszać i przyjmować wygodnych pozycji, sztuczne wywoływanie porodu przez podawanie oksytocyny, wrzeszczenie na kobietę "przyj", pomimo że dla niej nie jest to jeszcze pora, ale w szpitalu rodzi się według z góry ustalonego przez szpital, nie naturę, harmonogramu. Ponadto, nadal stosuje się, często w sytuacjach, w których nie jest to konieczne, kleszcze i nacięcie krocza, to ostatnie określane przez Kitzinger jako zachodni odpowiednik okaleczania kobiecych genitaliów. Medykalizacja porodu potęguje ból i lęk kobiety, i w krajach zachodnich przyjmuje się w związku z tym, że w pakiecie z medykalizacją znajduje się również znieczulenie, z którego kobieta może oczywiście zrezygnować. W Polsce tymczasem normą jest odmowa znieczulenia, i to pomimo obowiązującego obecnie rozporządzenia gwarantującego znieczulenie przy każdym szpitalnym porodzie (realizującego postulat uznający znieczulenie jako prawo człowieka). Dyrekcje większości szpitali w Polsce już zapowiedziały, że mają gdzieś to rozporządzenie, względnie zagroziły zamknięciem oddziałów położniczych. Rodząca kobieta może błagać na klęczkach o uśmierzenie bólu. W najlepszym razie zostanie zbyta milczeniem i dostanie gaz rozweselający (historia mojej znajomej z tego roku),co wcale nie jest śmieszne. Wygląda na to, że kobiety, które rodzą w domu, albo w krajach Trzeciego Świata, w miejscach, gdzie nie ma szpitali, bądź funkcjonują szpitale-atrapy, ale są położne, nie boli tak strasznie jak w szpitalu. Trudno się więc dziwić, że kobiety w ciąży masowo załatwiają sobie zaświadczenia o konieczności cesarskiego cięcia, póki co znieczulanego (ale kto wie),który to zabieg nie powinien być normą, a wyjątkiem (na Klinicznej w Gdańsku takie zaświadczenie pielęgniarki od razu wyrzucają do kosza). Kwestia braku dostępu do znieczulenia to kolejny, po groźbie całkowitego zakazu aborcji, krąg kobiecego piekła.
Pomimo tej makabry, dzięki Kitzinger zdarzył się również cud, i to bez boskiej ingerencji. Lata życia w Polsce, czytania o polskich porodach w pracy i poza pracą, powolne, ale konsekwentne uświadamianie sobie, jak źle kobiety są tu traktowane, ta atmosfera zastraszenia przez fanatycznych polityków i nie tylko przez nich (to się dzieje się od lat, a nie dopiero od tego roku w związku z nową władzą),i to w różnych aspektach, nie tylko porodowych, doprowadziła mnie do tokofobii (fobia polegająca na lęku przed porodem). Kitzinger, nie omijając przecież tematów, które powodują u mnie objawy psychosomatyczne (bóle brzucha, utrata czucia w nogach i rękach, aż ciężko uwierzyć, że czytanie lub rozmawianie o porodzie może powodować takie stany),opisała poród w sposób przynoszący ulgę i nadzieję. To jest niesamowite, ale przestałam się aż tak strasznie bać. To jedna z najlepszych książkowych terapii, które mi się przytrafiły.