Polski dramatopisarz, znawca i krytyk teatralny, eseista związany z kabaretem Zielonego Balonika.
Jan August Kisielewski uważany jest współcześnie za jedną z najciekawszych indywidualności twórczych Młodej Polski, doskonałego analityka środowisk cyganerii artystycznych oraz przedstawiciela dramatu psychologicznego w literaturze polskiej. Jego dwie sztuki – W sieci i Karykatury – odzwierciedlające konflikt między indywidualizmem artysty a moralnością mieszczańską należą dziś do klasyki teatru modernistycznego.
Urodził się w rodzinie nauczycielskiej. Był synem Augusta i Józefy z Szałajków, bratem Zygmunta i stryjem Stefana. Uczył się w gimnazjum w Rzeszowie, później przeniósł się do Tarnowa. Przez rok przebywał w Wiedniu, a po powrocie osiadł w Krakowie. Pracował jako kopista, uczęszczał na Uniwersytet Jagielloński. Na deskach teatru debiutował w 1899 roku. Po pierwszych sukcesach przeniósł się do Paryża, skąd po bezskutecznych próbach podbicia tamtejszych teatrów, wrócił w 1903 roku. Wtedy też założył pismo satyryczne Liberum Veto. W 1906 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie zbliżył się do środowisk endecji. Pisywał artykuły i recenzje ogłoszone w tomach Panmusaion i Życie dramatu.. Nasilające się objawy choroby psychicznej coraz częściej uniemożliwiały mu pracę. Zmuszony był przebywać w szpitalach psychiatrycznych. Zmarł 29 stycznia 1918 w Warszawie. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera 267-6-1/2).
Kisielewski zasłynął jako twórca komedio-dramatów realistycznych (Karykatury, W sieci),w centrum zainteresowań stawiając funkcję artysty w społeczeństwie oraz antynomie: artysta – filister, ideał – jego realizacja. Były to zatem tematy bliskie Zapolskiej i Perzyńskiemu, przedstawione jednak ze znacznie większym obiektywizmem i wstrzemięźliwością, co popychało twórczość Kisielewskiego w stronę dramatu psychologicznego, a nie dramatu obyczajowego. Obie sztuki cieszyły się za życia autora sporą popularnością; wielokrotnie wystawiane były min. przez Teatr Rozmaitości w Warszawie, Teatr Polski w Poznaniu, Nowe Ateneum (reż. Leon Schiller) oraz teatry w Czechach i Rosji. Sukces obu sztuk zawdzięczał Kisielewski biegłej kreacji „żywych” postaci, zwróceniu uwagi na dwuznaczności postępowań bohaterów, unikanie stereotypowego, czarno-białego kreślenia obrazów oraz ich jednoznacznej oceny – zarówno względem środowisk artystycznych, jak i mieszczańskich. Innowacją Kisielewskiego było również wprowadzenie rozbudowanych didaskaliów upodabniającej się w formie do prozy powieściowej.
Ze skrajnie odmiennym przyjęciem publiczności i krytyki spotkał się ostatni dramat Kisielewskiego Sonata stanowiący zwrot w stronę symbolizmu z elementami prozy poetyckiej. Jak pisał A. Hutnikiewicz: dramat, który sam autor cenił sobie najwyżej, był w istocie literackim i teatralnym nieporozumieniem, eksponującym w karykaturalnej edycji wszystkie najbardziej artystycznie wątpliwe dewiacje przybyszewszczyzny. Utwór powstał pod znacznym wpływem twórczości Stanisława Przybyszewskiego, Augusta Strindberga oraz dramatu metafizycznego, zwiastując upadek młodego twórcy zmagającego się z postępującą chorobą umysłową i twórczą niemocą. Dlatego też Kisielewskiego określa się często jako talent jednego sezonu (J. Tomkowski).
Kisielewski dzięki dwóm debiutanckim sztukom trwale zapisał się do klasyki dramatu polskiego.
Bardzo fajny, lekki dramat z okresu Młodej Polski. Uwagę na siebie zwracają rozbudowane didaskalia (na wstępie wprowadzają w utwór, później opisują) charakterystyczne dla ówczesnego, transformującego się modernistycznego dramatu. Momentami didaskalia zajmują więcej miejsca, niż tekst główny. Treść dramatu głównie skupia się na życiu mieszczaństwa z przełomu XIX i XX wieku. Także mamy młodą (trochę neurotyczną),niezrozumianą przez resztę rodziny malarkę, pragnącą zerwać z ówczesnymi konwenansami. Mamy młodego poetę odrzucającego z obrzydzeniem wszelkie przejawy życia mieszczańskiego. Mamy (modny wtedy) nurt tatrzański. Mamy filistrów. Mamy Podkowińskiego (z jego Szałem). I wiele, wiele innych. Dobra egzemplifikacja młodopolskiego dramatu. Zrealizowany w ramach Teatru Telewizji (jakoś w latach siedemdziesiątych). Niestety nie oglądałam, nie mogę nigdzie znaleźć. Jeśli ktoś, coś, to będę wdzięczna.
6,5 | Początkowo ten dramat mnie do siebie nie przekonywał. Nagromadzenie postaci w pierwszych scenach działało rozpraszająco, ale w kolejnych liczba osób/ludzi się unormowała i tekst stał się przejrzysty. Warto wspomnieć o bardzo rozbudowanych didaskaliach, w których od razu została przedstawiona większość bohaterów. Jako zabieg było to ciekawe rozwiązanie, jednak na poziomie funkcjonalnym trudne w odbiorze – rodzeństwo było do siebie na tyle podobne charakterologicznie, że kilka postaci zlewało się w jedną. Na pochwałę zasługują nawiązania do obrazu Podkowińskiego; również tytułowa sieć okazała się ciekawym konceptem. W ogólnym rozrachunku "W sieci" wypada naprawdę dobrze