Andrzej Kruczkowski

Dość zdezaktualizowany opis tak egzotycznych krajów jak Bali, Tajlandia, Celebes i Jawa. Do tego trąci poczuciem wyższości względem tubylców i niejednokrotnie spartańskich warunków, w których żyją oraz natrętnie przypomina, jak wspaniały jest socjalizm. Wiadomo, kto mógł w 1955 r hulać po świecie- jedynie słusznie agitujący na rzecz komunizmu i socjalizmu zasłużony dla Polski Ludowej towarzysz obywatel. Skupia się więc na takich tematach jak czystki i mordy polityczne na bogu ducha winnych komunistach, kulisach przewrotu w Indonezji i zaskakujących wynikach wyborów, afery z lipnymi przetargami na budowę mostu, która oczywiście wygrał amerykański oferent, a potem wygrał przetarg na jego demontaż. Wiadomo, imperialiści chcieli umęczyć biedny Trzeci Świat. Plus bezlitosne przytyki pod adresem nudnej holenderskiej architektury w Amsterdamie, i jej odpowiednika w dawnych holenderskich koloniach. Do refleksji jak na przestrzeni 50 lat diametralnie zmieniły się podróże, jak bardzo staliśmy się globalną wioską.