Warstwa wizualna: 2/4. Nie jestem fanem czarno białych komiksów, ale podchodzę nieco pobłażliwie w tej ocenie biorąc pod uwagę to kiedy Tezuka stworzył te mangę
Jakość wydania: 2/2. Solidne wykonanie
Fabuła: 3/3. Czytałem z wypiekami na twarzy i nie mogłem się oderwać. Niesamowity świat Japonii powojennej wciąga. To tak odmienny świat od naszego, świat japońskiej prowincji, patriarchatu, rodzinnych tajemnic i wpływów amerykańskich.
Czy patrzyłem, ile zostało do końca? 1/1 historia wciągnęła mnie bez reszty
Kupiłem "Fusuke" bez jakiegoś większego namysłu przeglądając półki w księgarni. Spodobał mi się dość prosty i karykaturalny styl rysunków. Mają one swój urok i jakoś odruchowo skojarzyły mi się z ilustracjami Jean-Jacques Sempé z "Mikołajka". W mandze zebrano 11 historyjek publikowanych w czasopismach pod koniec lat 60. i na początku 70. ubiegłego stulecia. Jest to ciekawy wgląd w to co kiedyś bawiło Japończyków i niestety jest to humor, który do mnie raczej nie trafia. Większość historyjek co najwyżej powodowało u mnie wzruszenie ramion. Uważam, że dobrym pomysłem polskiego wydawcy, było zamieszczenie działu w którym tłumacz nakreśla kontekst niektórych historii i przekazuje kilka fajnych ciekawostek. Moim zdaniem jest przede wszystkim ciekawostka do której raczej nie będę wracać.