Kupiłem "Fusuke" bez jakiegoś większego namysłu przeglądając półki w księgarni. Spodobał mi się dość prosty i karykaturalny styl rysunków. Mają one swój urok i jakoś odruchowo skojarzyły mi się z ilustracjami Jean-Jacques Sempé z "Mikołajka". W mandze zebrano 11 historyjek publikowanych w czasopismach pod koniec lat 60. i na początku 70. ubiegłego stulecia. Jest to ciekawy wgląd w to co kiedyś bawiło Japończyków i niestety jest to humor, który do mnie raczej nie trafia. Większość historyjek co najwyżej powodowało u mnie wzruszenie ramion. Uważam, że dobrym pomysłem polskiego wydawcy, było zamieszczenie działu w którym tłumacz nakreśla kontekst niektórych historii i przekazuje kilka fajnych ciekawostek. Moim zdaniem jest przede wszystkim ciekawostka do której raczej nie będę wracać.
W skrócie: Spełnienie erotycznych fantazji i dużo rodzinnego brudu. Zaślepienie pieniędzmi i żądze przeplatane poczuciem winy. Troszkę historii Japonii po drugiej wojnie światowej. W sumie Ok ale żeby aż tak się tym zachwycać? Co mnie zaskoczyło to olbrzymi wzrost wartości książki odkąd ją kupiłem w 2022 roku:) Wydanie 2019 więc chyba trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno:)