Urodzony w 1987 r. w Warszawie, prawnik z wykształcenia. Debiutował w 2010 roku tekstem "Ratując Gagarina" w SFFiH. Pisze o sobie: "Miłośnik dobrej hard SF, cyberpunku, nowych technologii i futbolu amerykańskiego".
Numer jest definitywnie lepszy niż jego poprzednik. Wybór opowiadań całkiem udany. Nie są to z pewnością jakieś prawdy objawione, ale wszystkie trzy teksty mają coś ciekawego do zaoferowania. Można je pokazać komuś spoza getta fantastyki bez obawy, że taka osoba zacznie z politowaniem kręcić głową.
Publicystyka bez większych zaskoczeń. Brakuje mi ostatnio tekstów analizujących, zwłaszcza jeśli chodzi o nowe kierunki w rozwoju literatury, filmu i komiksu. Artykuły tego numeru (może poza Vargasem i jego słowiańskim bestiariuszem) działają na zasadzie: „Hej, patrzcie, tu jest coś fajnego, czego jeszcze nie znacie!” lub „Drzewiej, panie dzieju, to inaczej bywało – człek bawił się tym a tym”. To po prostu listy produktów do „zaliczenia”. Mam nadzieję, że NF przestanie iść na taką łatwiznę, bo czytać artykuły, które można przy odrobinie wysiłku sklecić samemu, to żadna frajda.
Felietony takie sobie, nawet Peter Watts nie spowodował, że spadłem ze stołka. Potrzeba świeżej krwi jest wyraźnie odczuwalna. Jeden Orbitowski (jego tekst, jak zawsze, ma w sobie coś z poezji) wiosny nie czyni!
W przypadku tego numeru, mniej to doskonale Dostaliśmy trzy teksty - jedną urban fantasy, jedną alternatywną historię (rozmiarami największą) i jeden iracki sf (choć nie ma tu smaczków orientalnych poza umieszczeniem akcji na miejscu nieistniejącego Bagdadu) z wegańskim przesłaniem. Wszystkie bardzo dobre, czego więcej trzeba?