Motywem przewodnim tego tomu teoretycznie jest zaraza nawiedzająca Mega-City One, ale w rzeczywistości to tylko jedna z wielu zaprezentowanych krótkich historii. Przygody, z jakimi mierzy się Sędzia Dredd nie są najwyższych lotów, nie zapadną w pamięć za wyjątkiem pojawienia się przerażającego i jednocześnie karykaturalnego Sędziego Śmierć oraz uroczej Sędzi Anderson. Poza tym strzelaniny, motyw Frankensteina, uliczne gangi (w tym gang małpich mutantów),szaleni naukowcy, sekciarze, buntownicy oraz... grubasy. Ot, codzienność metropolii.
Dopiero w końcówce tomu pojawiają się kolorowe plansze i w przeciwieństwie do poprzednich kompletnych akt, kolor obejmuje cały "odcinek", a nie pojedyncze karty. I właśnie tu odkryłem, jak bardzo podoba mi się kreska Mike McMahona!
Mam problem z serią Kompletne Akta, ponieważ historie w nich są raczej przeciętne (albo może raczej absurdalne),aczkolwiek zawierają w sobie ciekawie wplecione wątki popkulturowe. Wartością samą w sobie jest też karykaturalna postać Sędziego Dredda.
W tomie 4 takimi wątkami jest np. teleturniej, w którym uczestnicy popełniają przestępstwa w sposób, aby dostać jak najwyższy wymiar kary i zgarnąć główną nagrodę, historia rodziny Angela, wychowującej swoje dzieci w duchu bezwzględnego okrucieństwa dla wszystkich innych, klinika oszpecająca ludzi na ich specjalne życzenie oraz pojedynek artystyczny pomiędzy graficiarzami.
Z ciekawych postaci pojawia się upiorny Fink - morderca, który jako narzędzie wykorzystuje truciznę pochodzącą od szczurów i przybywa do Mega-City One w celu pomszczenia swojej rodziny, wspomnianej już bandy Angela!
Niestety, tylko jedna - ostatnia historia jest w kolorze, ale jest to już kolor w wyższej jakości, niż w poprzednich tomach.