Najnowsze artykuły
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać1
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński7
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać12
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Karin Muller
2
7,4/10
Pisze książki: literatura podróżnicza
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
33 przeczytało książki autora
26 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
W imperium Słońca Wędrówka śladami Inków Karin Muller
6,8
Karin Muller na przełomie wieków poświęciła sześć i pół miesiąca aby pokonać słynny Szlak Inków. Przemierzyła Ekwador, Peru, Chile i Boliwię by odnaleźć ślady życia Inków i ich potomków. Chciała jak najbardziej zbliżyć się do prawdziwego życia współczesnych Indian: poznać ich zwyczaje, kulturę, dotknąć oraz posmakować świata ukrytego gdzieś w Andach. Rezultatem jej wędrówki jest reportaż zarówno książkowy jak i filmowy ,,W imperium Słońca".
Jest to reportaż, chyba jeden z nielicznych, który mogę skonfrontować z własnymi doświadczeniami. Zupełnie przypadkiem moja wyprawa do Ameryki Południowej we wrześniu 2016 roku przebiegła podobnym szlakiem, choć ja podróżowałam w przeciwnym kierunku, z Boliwii przez Chile do Peru. Nie widziałam aż tyle co autorka ale ponownie, poprzez jej relację, mogłam przenieść się do tego niesamowitego miejsca. Znowu poczułam oddech Oceanu Spokojnego w okolicach Peru, dostrzegłam wikonie gdzieś na Altplano, ponownie byłam nad jeziorem Titicaca i odwiedziłam Wyspę Księżyca. Copacabana, Oruro, Cochabamba to już nie są punkty na mapie ale realne miejsca. Przy okazji lektury mogłam uświadomić sobie jak wiele tam się zmieniło, równocześnie paradoksalnie pozostając niezmiennym. Lepiej zrozumiałam to co w trakcie mojej wyprawy tylko obserwowałam i poznałam historię Inków oraz podboju ich państwa przez Hiszpanów. Karin Muller ciekawie opowiada mieszając historię ze współczesnością. Lubi przebywać wśród ludzi i szukać w nich ciekawej inności. Sprawia, że znowu odległa Ameryka Południowa jest bliżej bo zawsze razem z nią jesteśmy w centrum zdarzeń.
,,W imperium Słońca" pozostawiło mnie jednak ze sporym niedosytem i tęsknotą. Ponownie chciałabym tam wrócić i jeszcze raz zobaczyć wszystkie miejsca, równocześnie dopytując się o to czego brakło. Póki co pozostaje mi otworzyć folder i znów przeglądać zdjęcia oraz mieć nadzieję, że jeszcze tam wrócę.
Japanland: A Year in Search of Wa Karin Muller
8,0
Tak, ja wiem, że te wszystkie książki spod znaku "Rok w Japonii" to zwykle pierwsi kandydaci do przemiału i wprowadzenia do konstytucji zakazu wydawania wspomnień z wakacji w postaci drukowanej. Ale Karin Muller to jednak trochę inny sort i podejrzewam, że sporo w tym zasługi charakteru samej autorki.
Przede wszystkim Karin nie jest turystką. Karin ma swoje życie, fajną pracę przy kręceniu dokumentów podróżniczych (mówiłam, że nie jest turystką?) i pasję, w tym wypadku judo. To właśnie judo doprowadza ją do domu Genjiego, dyrektora firmy tuż przed emeryturą, jego żony, która poza tym jest perfekcyjną japońską panią domu, i córki, modelowego przykładu młodej, niezależnej tokijki, której wcale nie spieszy się z wyjściem za mąż.
Rodzina Tanaka staje się dla Karin pierwszymi przewodnikami po japońskim życiu w wersji mini i makro. Dowiadujemy się zatem, jak popełnić faux pas w liście do znajomego, dlaczego w najbezpieczniejszym mieście na świecie nie należy uprawiać joggingu po zmroku oraz jak w subtelny sposób okazać morderczą dezaprobatę.
W skali makro Karin zabiera nas we wszystkie miejsca, jakie kojarzą się z Japonią - festiwal matsuri, stajnię sumo, do kuźni mieczy, do warsztatu garncarza, do rybackich chatek, na pielgrzymkę - ale robi to z cudownym wdziękiem.
Najbardziej ujęło mnie w "Japanland" to, że Karin nie jest japonofilką, a już na pewno nie jest japonofilką bezkrytyczną. Pisze wprost o różnicach kulturowych, które utrudniały jej życie - bohaterami jej reportaży są również postacie drugoplanowe: tłumacze, pracownicy punktów informacji, przewodnicy - ale pisze też o tym, co było piękne, nawet jeśli bardzo, bardzo dalekie od stereotypów.
Dodatkowy plus? Karin w swojej japońskiej przychodzie zmienia również miejsce zamieszkania z Tokio na Osakę i daje nam podejrzeć życie bezdomnych, mniejszości LGBT i społeczności ekspatów w różnych stopniach utrzymujących się z nauki angielskiego. Miałam miłe poczucie czytania o "Bezsenności w Tokio" od drugiej strony, obserwowanej z pięknie etnograficznym zacięciem.
Dodajmy do tego godny podziwu dystans autorki; pokorę, z jaką opisuje swoje najróżniejsze wpadki, delikatność, z jaką podchodzi do nieuniknionych spięć z autochtonami i wdzięk, z jakim pisze o tym, co było w jej podróży najpiękniejsze.
Nie dajcie się zwieść sztampowej okładce, na kilometr ciągnącej stereotypem. Ta książka to coś więcej niż wymalowana gejsza rodem z broszurki biura podróży. To podróż sama w sobie.