Niezwykle ceniona szwedzka autorka i ilustratorka książek dla dzieci, wielokrotnie nagradzana za swoją oryginalną twórczość, m.in. szwedzką Nagrodą Augusta, Nagrodą Księgarzy, tytułem Ilustratora Roku na Targach Książki Dziecięcej w Bolonii czy dyplomem New York Timesa za najlepszą książkę obrazkową w USA. Jest wnikliwą obserwatorką niearanżowanych przed dorosłych dziecięcych zabaw i dziecięcego sposobu myślenia. A swoje spostrzeżenia potrafi genialnie przelać na papier - powstaje oszczędna w słowach, ale jakże pełna znaczeń opowieść, której drugim głosem są pełne niezwykłych barw i zabawnych szczegółów ilustracje. Nic dziwnego, że dzieci odnajdują w jej książkach swój świat!
Tym razem wspaniałe portrety:
Przyjaźni przedszkolnej na śmierć i życie. Takiej, która trwa teraz. Nie wiadomo, czy przetrwa do przyszłego wtorku, ale teraz jest najważniejsza. Przyjaźni objawiającej się takimi samymi bluzeczkami, tajemnicami, zabawami, chichotami. I tą nieprzepartą chęcią spędzania ze sobą czasu. Bez przerwy.
Wszechmocy bycia gospodarzem w swoim domu. Nie mówcie, że nigdy jej nie czuliście. Lub nie doświadczaliście jej jako kilkuletni gość. Tej niebywałej okazji dyktowania warunków, pochwalenia się swoją niezależnością, samostanowieniem. Możliwością zjedzenia lepszego kąska, drugiego loda. Popisania się zwróceniem uwagi starszemu bratu słowami, które zwykle wygłasza mama. Sztuczną szczęką babci. Odwagą przy podkradaniu ciastek.
Portret gościnności dziecięcej, o zasadach zupełnie odwrotnych do tych, którymi kierujemy się później.
Portret rozczarowania czymś, co niebywale fajowskie, przestaje takim być, gdy tylko zamykają się drzwi za kimś bliskim, a sami zostajemy w obcym otoczeniu. To częsty motyw u Piji - nieprzystawalność rzeczywistości do naszych marzeń i wyobrażeń, która przecież tak bardzo deprymuje dzieci (a i dorośli mają z tym nieraz problem).
stasiekpoleca.blogspot.com
Nie zwróciłam uwagi na to, że to tak malutka książka. Aż mnie znajoma pani bibliotekarka obśmiała, że nie opłacało się po taką drobinę przyjeżdżać. Niestety często rozmiar implikuje treść. A konkretnie jej głębię i wnikliwość. Tak jest również w tym przypadku. Główny wniosek płynący z lektury jest taki, że nie ma ludzi zwyczajnych, a każdy z nas jest na swój sposób inny. Nawet nie wyjątkowy, ale właśnie inny. Autor powtarza tę odkrywczą myśl kilkakroć, może ma nadzieję, iż w ten sposób przekona czytelnika. Albo go zainspiruje. I nie zamierzam polemizować w tym względzie, ponieważ się z nim zgadzam. Miałam jedynie nadzieję, że ta informacja będzie przekazana nietuzinkowo. Że skłoni odbiorcę do refleksji, a nie będzie się wbijać w jego umysł niczym gwóźdź. Czuję niedosyt. Mój nieletni słuchacz również. Chyba pozytywne recenzje sprawiły, że miałam zbyt wielkie oczekiwania.