Wybór poezji Pierre de Ronsard 6,0
ocenił(a) na 73 lata temu Rzecz się działa w słodkich okowach miłości, nieomalże na stosie renesansowej odnowy. Jednakże musiało być przyjemne to miłosne spalanie, ponieważ Pierre de Ronsard nie zwracając uwagi na krążącego ducha reformacji i kontrreformacji napisał sonety, które skomentować można by jednym jego zdaniem: "Bez ratunku w miłości tonę rozszalałej". Jednak zbyt proste by to było podsumowanie, biorąc pod uwagę konieczność przedstawienia twórczości "księcia poetów". Tak więc dodam coś jeszcze od siebie, tak żeby trwać w jego miłosnym poetyckim obłędzie, nie tracąc przy tym danej mi przez kilka stuleci wiedzy o poezji lekkiej i spowitej wygrywaną na lutni pieśnią. Chociaż wiersze te grożą tysiącem pocisków, to nie ma sensu przed nimi uciekać. Wszak to broń składająca się z uczuć, niegroźny arsenał pełen ciągłego sporu piękna z wiedzą i cnotą.
Przytrafiła mi się przygoda z poezją westchnień, poszukującą lekarstwa na przewlekłą miłość. Jednak dlaczego potrzeba tu tak wielkiej ulgi, tego nie rozumiem. W końcu śpiewa jej skowronek, wkoło pełno ziemskich i olimpijskich bogiń a wersy francuskiego poety obsiadły nimfy. A może źródłem niedosytu są Parki, które odmierzając ludzkie życie mają za nic nasze marzenia i pragnienia. Losu nic nie przechytrzy ale właśnie dlatego, że życie jest krótkie, to w myśl poezji Ronsarda należy je wypić do pełna. Promienność jego idei ciągle zaświadcza o tym, że ma się do czynienia z poetą humanistą, dla którego sztywna forma powinna odejść w niebyt. Z nim można wyruszyć na wyprawę pod Troję i spotkać pyszniącego się bojowym rynsztunkiem Hektora. Dokonania Argonautów są na wyciągnięcie ręki. Do zatraty zmysłów, zawsze i wszędzie z mitologią grecką. Jeśli piękno, to starożytne. Jeśli ma gdzieś znaleźć swoje ujście, to właśnie w epoce odrodzenia.
Refleksja nie ominęła tych rymów. Chociaż wokół radośnie, to Pierre de Ronsard zajrzał do swej duszy. I dowiódł sam przed sobą, że łatwo jest zejść w ciemne otchłanie braku rozsądku. Niezaspokojone pożądanie aż się prosi o wzgardę. Lepiej się wyrwać ze złotych sideł, niż będąc jeńcem swych uczuć, tkwić w nich do końca życia. Zaciekawiło mnie podejście francuskiego poety do pamięci o człowieku po jego śmierci. Pisze on, że od chłodu kamiennego grobowca woli dotyk korzeni drzewa, spijających soki jego zamierzchłych miłości. Wzywa też do pokoju, bo tylko on gwarantuje możliwość spoglądania na słońce przez niebo czyste od prochowego dymu. Co prawda śmierć wyrównuje wszelkie przepaście, ale po co o niej mówić, skoro można cieszyć się miłowaniem.
W tym wszystkim wyczuwam potęgę młodości. Ronsard przedkłada ją nad złoto i srebro. Nie dziwię się temu, po wiekach średniowiecza wszystko co nowe, akceptowane jest z entuzjazmem. Jad i lek mogą płynąć w tych samych żyłach i przyjmowane będą z takim samym uznaniem. Co prawda poeta zdaje sobie sprawę z tego, że rozum i uczucia chadzają odmiennymi drogami, ale skoro można się karmić złudzeniem, to czemu by czasami nie skorzystać z ponętnej propozycji bycia szczęśliwym w zamian za odrobinę ułudy. To czas, w którym ludzie namiętnie szukają swoich źródeł w pięknie. Prawdziwe rany cierpienia broczą tak samo, jak broczyły wieki temu. Jednak zapomnieć się zawsze warto, zrzucić cielesne więzy i dać się ponieść epoce, w której narodził się bunt przeciwko skostnieniu. Powrót do antycznych wzorców, również w poezji Ronsarda stał się faktem.