Najnowsze artykuły
- ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
- ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz4
- ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski5
- ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kathy Cook
1
7,0/10
Pisze książki: reportaż
Kathy Cook jest autoreką felietonów dla magazynu Reader Digest. Jest laureatką czterech krajowych nagród dziennikarskich, w tym National Magazine Award 2005 w kategorii Polityka.
Oficjalna strona dla Stolen Angels. http://www.stolenangelsbook.com/Site/homepage.html
Oficjalna strona dla Stolen Angels. http://www.stolenangelsbook.com/Site/homepage.html
7,0/10średnia ocena książek autora
72 przeczytało książki autora
149 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Skradzione anioły. Porwane dziewczęta Ugandy Kathy Cook
7,0
Ciężko mi się czytało tę książkę. Ciężko, bo mówi o przytłaczającej prawdzie, o bólu, zniewoleniu, odbieraniu człowieczeństwa i niezawinionych mękach. Oczywiście areną rozgrywających się w niej wydarzeń jest Afryka - marionetka Zachodu i Ameryki. Autorka zabiera nas do Ugandy targanej wojną domową. Tematem książki są porawania i przymusowe wcielanie dzieci do Armii Bożego Oporu, rebelianckiego zgrupowania dowodzonego przez Josepha Kony'ego. Tytuł "Skradzione anioły" odnosi się do 139 dziewcząt ze szkoły w Aboke, których porwanie odbiło się największym echem i zwróciło (wprawdzie po wielu zabiegach) oczy świata na problemy Ugandy.
Kim był Joseph Kony, dowódca dziecięcej armii, i na czym polegał jego fenomen? Jest on postacią tajemniczą i kontrowersyjną. Przez swoich zwolenników uznawany za mesjasza, w rzeczywistości był mistrzem stwarzania iluzji. Podwładnym wmawiał, iż jest wieloma duchami, które przybrały ludzkie ciało, by wypełnić na ziemi swój cel: obalenie rządu i zlikwidowanie wszystkich złych mocy na ziemi.
Wcielenie do armii Kony'ego wymagało wypełnienia rytuału podawania sobie jajka oraz namaszczenia i noszenia na ciele znaków przez trzy dni. Miało to, w myśl Najwyżeszgo Ołtarza (swoisty sztab dowódców - kapłanów) chronić rebeliantów przed atakami, chorobami oraz wiązać z Duchem Świętym. W 1996 roku jego armia liczyła 6 tysięcy żołnierzy.
"Siostra Rachele zobaczyła wśród żołnierzy wielu młodych chłopców niespełna dziesięcio-, jedenasto- i dwunastoletnich, obwieszonych naszyjnikami z kul i niosących karabiny, maczety lub siekiery. - myślała. . Ponad 80 procent rebeliantów to dzieci poniżej osiemnastego roku życia. Wszystkie zostały porwane i siłą wcielone do armii."**
W jaki sposób Kony panował nad tak liczną grupą dzieci wypatrujących desperacko możliwości ucieczki? Miał na to niezawodne sposoby, a jednym z nich była odpowiedzialność zbiorowa - za ucieczkę musiał ktoś odpowiedzieć jeśli nie sam winny, to jego najbliżsi znajomi. Mieli oni wybór: albo złapać zbiega, albo ponieść za niego karę, jaką była najczęściej śmierć. Mało tego; w ramach przestrogi dowódcy LRA zmusili grupkę dziewcząt z Aboke do zatłuczenia na śmierć jednej z nich, której ucieczkę udaremniono. Przerażające i mrożące krew w żyłach są opisy mąk jednej z dziewcząt z Aboke, Judith - chłosta łańcuchami, razy maczetą, pozostawienie w rowie by się wykrwawiła, gdy jednak to nie nastąpiło - długie męki ukrzyżowanej w lesie.
Historia misji i krzewnienia chrześcijaństwa w Afryce od czasów, gdy europejscy intelektualiści odmawiali jej mieszkańcom posiadania ludzkiej duszy a w krajach Trzeciego Świata panowali despotyczni władcy, wierzący w animizm i szamaństwo oraz skaładajacy bogom krwawe ofiary ze swoich poddanych. Autorka opisuje krwawe akty męczeństwa i palenia na stosie, jakie miały miejsce w 1886 roku ze strony pogańskiego władcy na 22 chłopcach, którzy prześladowani za wiarę chrześcijańską nie wyrzekli się jej nawet w obliczu śmierci.
Dziewczęta z Aboke (popularnej szkoły prowadzonej przez zakonnice) przez długi czas były dla rebeliantów mocną kartą przetargową. W 1996 roku uprowadzono 139 dziewcząt, jednak prośby siostry Racheli i niewątpliwe poszanowanie ze strony rebeliantów dla jej białej skóry i habitu sprawiło, iż cudem odzyskała aż 109 z nich. Pozostałe 30 musiało pozostać w buszu, gdzie przydzielone zostały dla poszczególnych dowódców jako żony, miały spełniać ich rozkazy, służyć im, dzielić z nimi łoża i znosić upokorzenia i spartańskie wręcz warunki. W obozach panowała poligamia. Zakazano im utrzymywać kontaktu wzrokowego, zabroniono rozmawiać.
Rodzice porwanych dziewcząt byli bezsilni, pukali do wielu drzwi ( siostra Rachele podróżowała po świecie i szukała pomocy m.in, u Hillary Clinton, Nelsona Mandeli, papieża, Koffiego Annana),niewiele przed nimi uchylono. Aby wspierać się nawzajem utworzyli Stowarzyszenie Zatroskanych Rodziców. Cały czas żyli w strachu, ale nie stracili nadziei do samego końca.
Autorka porusza też problem zacofania mieszkańców Ugandy, ich naiwności z niej wynikającego szamaństwa, poprzez które oszuści bogacą się, wmawiając ludziom, iż to rozgniewane duchy kradną im bydło czy sprowadzają cierpienia. Dochodziło nawet na tym tle do masowych samobójstw. Promykiem światła w ciemnocie zabobonu była radiostacja Radio Wa, zainicjowana przez misjonarza, ojca Johna. Odgrała ona wielki udział w werbowaniu rebeliantów pozostających w lesie w obawie przed aresztowaniem, przez tych, którzy już uciekli z obozu Kony'ego.
Oprócz borykania się z atakami i ludobójstwem, z rozprzestrzeniającym się nieubłagalnie w obozach dla uchodźców AIDS, przyszło Ugandyjczykom zmierzyć się też z epidemią nieuleczalnego wirusa Eboli (rzekomo przepowiedział ją Kony w swych wizjach, określając mianem "nie dotykaj mnie", co dodatkowo podniosło jego rangę wizjonera).
Kathy Cook stworzyła przekrojowy, skrupulatny i panoramiczny reportaż;porozmawiała, z kim się dało, przeczytała co się dało, dotarła do akt i dokumentów, do których dotarcie równać się może z cudem, a wszystko po to, by naświetlić sprawę z wszystkich możliwych aspektów. Cook zarysowuje historyczno-polityczne zaplecze konfliktu, stara się być najobiektywniejsza, jak tylko się da; wszelkie własne interpretacje odnotowuje w przypisach. Tak podsumowuje przepychanki dwóch wrogich obozów, zarzewia cierpień ugandyjskich dzieci:
"(...) przemówił, porównując rebeliantów i rząd do dwóch walczących słoni, które zadeptują trawę pod swoimi stopami. Tą trawą jest lud Acholi."***
Podobnie trafna i pozbawiona zbędnych niedopowiedzeń; obnażająca całą nagą prawdę jejst jej diagnoza przyczyn braku zainteresowania i interwencji konfliktem ze strony Europy:
"Inne wojny przykuwały uwagę międzynarodowej opinii publicznej, choćby Bośnia czy Kosowo, chociaż z drugiej strony, te rozgrywały się w Europie. Niemniej nawet w Afryce świat pomagał przerywać wojny, tak było przecież w Sierra Leone, Angoli, Kongo czy Sudanie. Wszystkie te kraje otrzymały pomoc. Tyle tylko, że w Sierra Leone są diamenty, Sudan i Angola mają ropę, a Kongo złoto, diamenty i koltan. - W północnej Ugandzie są tylko dzieci."****
*s. 29.
**s. 25.
***s. 219.
****s. 258.
Moja ocena: 5/6.
Skradzione anioły. Porwane dziewczęta Ugandy Kathy Cook
7,0
Uganda. Afryka. Te rejony są dla nas odległe. Prawdopodobnie mało osób wyjedzie w tamte rejony. Prawdopodobnie mało osób wie, co się tam dzieje. Słowa: Kony, siostra Rachela, Alba, szkoła św. Marii, imiona dziewczynek oraz Armia Bożego Oporu niewiele Wam mówią. Mnie też niewiele mówiły. Do czasu.
Kathy Cook napisała wnikliwy reportaż przedstawiający ugandyjską rzeczywistość. Kony to przywódca Armii Bożego Oporu. Doznał on objawień, głównie przez Ducha Świętego, który powiedział mu, co ma robić i jak postępować. Kony stworzył więc armię. Armię dzieci. Cała jego wykreowana rzeczywistość ma polegać na wprowadzeniu pokoju z Musevenim, ale na jego warunkach - rządy mają być teokratyczne, oparte na Dekalogu oraz tradycji ludu Acholi. Od początku powstania konfliktu między nim a Musevenim uprowadził on około 30 tysięcy dzieci.
Niewinne dzieci w armii jako rebelianci przeszli piekło. Niektórych już nie da się uratować, bo przesiąknęli nienawiścią, agresją i chęcią zabijania. To co się wyprawia w Ugandzie jest nie do uwierzenia. Kathy Cook skupiła się na porwaniu większości uczennic ze szkoły św. Marii. W rezultacie trzydzieści dziewcząt wybranych przez generałów Konyego zostało wcielonych do armii. Musiały się podporządkować. Musiały wziąć ślub z tymi komendantami, do których zostały przydzielone. Traktowane jak niewolnice, chłostane, bestialsko bite, gwałcone miały rodzić dzieci i wypełniać świat nową, czystą rasą.
Rodzice trzydziestu dziewcząt zaczynają o nie walczyć. Kathy Cook dokładnie opisuje ich starania o uzyskanie pomocy przez świat oraz nagłośnienie problemu. Początkowo nikt się nie interesował. Zanim odbito te dziewczynki minęło ponad osiem lat. Jedne uciekły, inne zostały wypuszczone, a jeszcze inne po prostu zmarły. Cała ta sytuacja brzmi jakby wydarzyła się pięćdziesiąt lat temu, prawda? Współcześnie przecież nic takiego się nie zdarza... Wojna w XXI wieku? A jednak. Ukraina to inny temat. Uganda to najgorsze miejsce, w którym można się urodzić. Mieszkańcy wiosek ciągle żyją w strachu, że rebelianci przyjdą, zabiją. Rebelianci czyli dzieci. DZIECI. Dzieci, z których stworzono potworów.
Kony to okrutny człowiek. Pojawiają się spekulacje, że jest chory psychicznie. Czy człowiek zdrowy byłby w stanie wcielać do armii i pozwalać dzieciom zabijać innych ludzi? Ta książka mną wstrząsnęła. Nie miałam pojęcia, że coś takiego gdzieś się dzieje. To smutne i przykre, że tyle dzieci musiało zostać skrzywdzonych. Już nigdy nie odzyskają spokoju. Zawsze będą nosić ze sobą symbol rebeliantów, którzy zabijali. Kathy Cook opisuje w książce wielu ludzi, jest do obszerny i bardzo dokładny dokument, który porusza także historię rozprzestrzenienia się Eboli.
Książka jest niezwykle trudna. Świadomość, że takie rzeczy się dzieją jest jeszcze gorsza. Myślę, że powinniśmy czytać takie książki, aby wiedzieć, aby się modlić, aby coś zrobić. Wiem, że ich czytanie nie należy do przyjemnych, ale życie mieszkańców Ugandy jest jeszcze gorsze. Takie historie uświadamiają mi, że powinnam się cieszyć z miejsca, w którym się teraz znajduję, że powinnam dziękować za bezpieczeństwo i wolność. Mieszkańcy Ugandy ciągle żyją w strachu, że rebelianci, Armia Bożego Oporu stworzona z dzieci wpadnie i zacznie gwałcić i zabijać w imię chorych racji Kony'ego...