Patrick Sanchez

Książka wpadła w moje ręce przypadkiem. Po opisie skojarzyła mi się trochę z "Dziennikiem Bridget Jones". Niestety on zdecydowanie bije ją na głowę. Dobrze, najpierw plusy. Język jest lekki, raczej łatwo się czyta, wydaje mi się jednak, że trochę na siłę wrzucano tam wyrazy potoczne. Z reguły mi to w najmniejszym stopniu nie przeszkadza, ale tutaj było przesadnie. Książka miejscami całkiem zabawna, do tego podobała mi się postać Lindy. Nie wszystkie wątki udało mi się przejrzeć, także nie jest jakaś nudna. Na tym chyba koniec zalet. Większość bohaterów mnie denerwowała, a już szczególnie hipochondryczny Peter i puszczalska Shirley. Czytając tę książkę, odnosiłam wrażenie, że jedyne co się liczy w życiu przeważającej liczby postaci to seks. Momentami miałam ich wszystkich tak dość, że przerywałam lekturę, by iść zjeść, pogadać, pooglądać telewizję - cokolwiek, byle od nich odpocząć. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale nie było najgorzej. Jak wpadnie w ręce, to można przeczytać, ale nie jest na tyle ciekawa, by specjalnie jej szukać. Dobra na odprężenie po dniu w szkole lub pracy, ale nic poza tym. Polecam tylko i wyłącznie w takim przypadku. W innym razie szkoda na nią czasu.