Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać204
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
- Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
- ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Belcampo
1
6,0/10
Pisze książki: literatura piękna
Urodzony: 21.07.1902Zmarły: 02.01.1990
Właściwie: Herman Pieter Schönfeld Wichers. Pisarz holenderski.
6,0/10średnia ocena książek autora
66 przeczytało książki autora
129 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Smutny kos. Opowieści niesamowite i osobliwe z prozy niderlandzkiej
6,0 z 48 ocen
182 czytelników 7 opinii
1983
Najnowsze opinie o książkach autora
Smutny kos. Opowieści niesamowite i osobliwe z prozy niderlandzkiej Harry Mulisch
6,0
Zbiory opowiadań różnych autorów to dla mnie zawsze pozycje budzące mieszane uczucia. Podobnie było i w tym wypadku. Bo są tu świetne teksty, niesamowite, oryginalne, zaskakujące, a są też i słabe, które nieodmiennie chce się rzucić w kąt. Tutaj jest więcej jest tych ciekawych i zaskakujących, ale są też i tak nieciekawe, że z nudów zęby bolą. Za istotny plus pozycji można jednak uznać dobór autorów, który jest nieoczywisty.
Smutny kos. Opowieści niesamowite i osobliwe z prozy niderlandzkiej Harry Mulisch
6,0
Jeśli weźmiemy pod uwagę czystą jakość literacką, antologia ta jest nierówna. Niestety w takim znaczeniu, że większość utworów ciągnie w dół kilka perełek. Z pośród tych perełek na pierwszy plan wybija się „Co się stało z sierżantem Massuro?” – znakomite dziełko Harry’ego Mulischa. Dreszczowiec osadzony w wojenno-kolonialnym sosie bardzo poważnie dotykający takich kwestii, jak istota strachu, czy rola moralności na granicy dwóch światów. Powiało w nim nawet trochę „Jądrem ciemności” Josepha Conrada. Kto czytał cokolwiek Mulischa, nie powinien być zdziwiony tym wyróżnieniem. Zawiodłem się z kolei na drugim z wielkiej niderlandzkiej trójcy – „Niewidomy fotograf” Willema Frederika Hermansa, bardzo kafkowski, wydał mi się mocno przekombinowany i pozostawił wrażenie niepotrzebnego chaosu. Na plus wyróżnię jeszcze „Wymieniamy wszystko” Manuela van Loggema – utwór w bardzo niderlandzki sposób szary, deszczowy i smutny; oraz „Zimno” Antona Koolhaasa – bardzo udana naturalistyczna zabawa w przyjęcie niedźwiedziej perspektywy.
Tyle o jakości literackiej, a teraz zaproponuję trochę inną perspektywę – bardziej kulturoznawczą. Miałem tę przyjemność, że pomieszkałem kilka lat w Niderlandach. Czytając ten zbiór, byłem zdumiony pewnymi motywami, tym w jaki sposób przetwarzają je w swojej wyobraźni pisarze z tamtej strony, a przede wszystkim ich powtarzalnością – zwłaszcza, że tak, jak ktoś to określił w którejś z poprzednich opinii, ta antologia to jak antologia polskiej muzyki, w której jest Chopin i Disco-Polo – z czym się w stu procentach zgadzam.
Tak więc mamy lasy i piwnice. Lasów w Holandii niemalże nie ma, jak się trafi jakiś mały lasek do przejechania na rowerze w dziesięć minut, to robi za wielki las. Niewiele tam również podpiwniczonych domów (na kilkanaście w których byłem, w różnych miejscach, nowszych i starszych, nie widziałem żadnego). W ten sposób na przestrzenie te spada aura tajemniczości – opowiadanie, które w całości dzieje się w lesie, opowiadanie w którym las ożywa, opowiadanie z piwnicą w tytule, opowiadanie, w którym bohater schodzi do piwnicy, aby zjechać windą jeszcze niżej, a tam dokonać zmiany swojej emocjonalnej tożsamości. Jazda konna – popularna w każdej holenderskiej prowincji, ileż razy mijało się rowerem na ścieżce rowerowej blondynkę na koniu… Więc mamy i konie – jednego również w tytule – w dwóch opowiadaniach pojawiają się niespodziewanie tuż przy oknach domostw, raz koń jest symbolem seksualnym, innym razem zwiastuje apokalipsę. Jak już jesteśmy przy apokalipsie – przynajmniej dwa opowiadania czerpią pełnymi garściami z traumy kalwinistycznego wychowania, i co ciekawe, w obydwóch nadchodząca apokalipsa jako temat miesza się z dyscypliną naukową numer jeden w Niderlandach, czyli z biologią. W ogóle biologizm – pełno go tutaj…
Niby ciekawe, ale to nie przypadek, że na tle tego wszystkiego "szczytuje" Harry Mulisch - umysł uniwersalny, Europejczyk o mieszanych korzeniach.
Taki jest ten zbiór. Literacko średni, ale całkiem ciekawy jako kulturowa kompilacja. Polecam w całości każdemu zainteresowanemu Niderlandami. Poszukujący dobrej literatury/fani weird fiction, coś dla siebie znajdą, ale będą też przez dziesiątki stron ziewać i zgrzytać zębami.