Nicholas Monsarrat was born in Liverpool in 1910. At the beginning of the war he joined the RNVR as a sub-lieutenant and attained the rank of Lieutenant-Commander. He died in August 1979 and his ashes were later scattered over the sea.
Uwielbiam pisać opinie o takich książkach. Książkach kupionych za niewielkie pieniądze na wyprzedaży, po których nie za wiele się spodziewam, a które finalnie okazują się bardzo dobre.
I własnie " Okrutne morze" mogę do tej grupy zaliczyć.
To przepięknie opisana historia marynarzy służących na okrętach Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej.
Autor w bardzo przystępny i jednocześnie ciekawy sposób prowadzi czytelnika od samego początku konfliktu, od przejęcia okrętu aż do końca wojny. Ukazuje w tej książce cały trud i poświęcenie marynarzy i jednocześnie tą najstraszniejszą i najczarniejszą stronę wojny. Muszę przyznać, że niektóre opisy były tak wymowne i niesamowicie straszne, że sam mistrz horroru Stephen King by się tego nie powstydził.
Z drugiej strony mamy tu wstawki z normalnego życia poza służbą a także nie za duży wątek romantyczny.
Jednak moim zdaniem autor najlepiej opisuje sceny batalistyczne i samą służbę na okrętach.
Ja jako miłośnik literatury wojennej i jednocześnie marynistyki dostałem dokładnie to co chciałem. I jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tą książką.
Zakończenie może nie, ale zwroty akcji są tutaj wprowadzone w sposób zaskakujący i niesamowicie ciekawy. Przyznam szczerze, że wciągnąwszy się w lekturę parę razy zakręciła mi się łza w oku.
Podsumowując szczerze polecam. I to nie tylko miłośnikom tego gatunku ale również wszystkim innym chcącym poczytać interesującą powieść dziejącą się w najbardziej dramatycznych czasach w dziejach ludzkości.
Jedna z najbardziej mrocznych powieści, jakie w swoim dość długim życiu czytałem.
Wstrząsająca...
Ludzie od zarania dziejów toczyli wojny. Taki truizm. Jak się nauczyli pływać, czyli budować tratwy, łodzie czy okręty, to z lądu przenieśli się na rzeki, jeziora, morza i oceany. Przez niemal trzy tysiące lat, choć postęp w technologi, czyli jak skutecznie uśmiercić przeciwnika następował nieubłaganie, bitwy morskie wyglądały zawsze podobnie. Od trier po okręty liniowe przeciwnik był widoczny, występował "z otwartą przyłbicą". Nawet słabszy mógł wybrać: uciec, poddać się lub walczyć z nikłą nadzieją na zwycięstwo za to z wysoką na chwałę. Owszem, okrucieństwo było na porządku dziennym, ale w większości przypadków załogi statków czy okrętów miały jakąś szansę. Wszystko zmieniły okręty podwodne...
Nicholas Monsarrat w "Okrutnym morzu" pisze o tej zmianie. Nie ma już Temistoklesa czy Nelsona, jest Karl Dönitz.
Strach to odczucie dominujące. Strach mi towarzyszył przez całą lekturę powieści, więc co musieli czuć w większości bezimienni bohaterowie atlantyckich konwojów? Jasne, ginęli też marynarze "po drugiej stronie", ale nie mam dla Niemców cienia współczucia. Podczas pierwszej wojny światowej była "Lusitania" na początku II - "Athenia". Czarnobrody przy zbrodniarzach Dönitza to niemal wymarzony narzeczony dla córki!
Śmierć przychodziła spod wody. Bez ostrzeżenia. Bez szans dla bezbronnych statków. Bez szans dla załóg.
Morze jest okrutne, ale tak naprawdę okrutni są ludzie...
PS.
A Karl Dönitz, zbrodniarz nad zbrodniarze dożył niemal dziewięćdziesięciu lat. Ot ironia losu. Chichot historii...