Najnowsze artykuły
- Artykuły„W drodze do Nawii“ – przeczytaj fragment książki i rozmowę z autorką, Magdaleną WaląLubimyCzytać1
- ArtykułyJesienne Targi Książki – bezpłatne wydarzenie dla czytelników już od 20 do 22 września w WarszawieLubimyCzytać4
- ArtykułyPoziom czytelnictwa w Polsce: jak wypadamy na tle Europy? Jedna rzecz nas wyróżniaAnna Sierant68
- ArtykułyCzytelnicza rewolucja, czyli jak „Szkoła Szpiegów“ zastawiła pułapkę na dzieciakiLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jean Heidmann
1
7,1/10
Pisze książki: astronomia, astrofizyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
22 przeczytało książki autora
24 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Czy jesteśmy sami we Wszechświecie?
Jean Heidmann, Alfred Vidal-Madjar
7,1 z 18 ocen
43 czytelników 2 opinie
2002
Najnowsze opinie o książkach autora
Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Jean Heidmann
7,1
Science fiction w wersji mega hard level. Niestety niektóre książki popularnonaukowe dość szybko się starzeją, co nie znaczy, że nie warto ich czytać. W oryginale książka wydana w roku 2000, u nas dwa lata później. Można więc założyć, że ma już 20 lat. Zespół dziennikarzy przeprowadza cztery wywiady ze znanymi (przynajmniej znanymi w ich środowisku i znanymi dziennikarzom ;-) ) naukowcami zajmującymi się astronomią i dziedzinami pokrewnymi.
O czym są wywiady? Nie do końca o tym, co sugeruje tytuł. Pierwszy wywiad dotyczy programu SETI, poszukiwania w przestrzeni kosmicznej sygnałów mających na celu stwierdzenie, że gdzieś tam istnieje czy też istniała technicznie rozwinięta cywilizacja, która pozostawia lub pozostawiła w przestrzeni kosmicznej ślady sygnałów radiowych.
Dwa kolejne wywiady, czyli połowa książki, kompletnie nie na temat. Oba wywiady krążą wokół możliwości eksploracji bliższej czy dalszej przestrzeni kosmicznej, problemów technicznych i medycznych z tym związanych dotykających eksploratorów. Co zaskakuje kompletnie – temat zagrożeń biologicznych i medycznych dla eksploratorów jest potraktowany wyjątkowo zdawkowo. Owszem, wspomina się o zanikach mięśni podczas długiego pobytu w nieważkości, o zagrożeniach promieniowaniem kosmicznym, ale kompletnie pomija się kwestie problemów psychicznych związanych z długotrwałym zamknięciem w niewielkich przestrzeniach. Ta tematyka doskonale jest znana pisarzom SF, tu jakby nie istniała.
Ostatni wywiad najbardziej zbliża się do tytułu książki podnosząc możliwość istnienia na innych obiektach niebieskich jakiegokolwiek życia w jakiejkolwiek formie zbliżonej do ziemskiego, ale nie tylko.
Dlaczego książka się nieco zdezaktualizowała? Ano chociażby dlatego, że 20 lat temu ewentualna misja załogowa na Marsa nadal była w sferze fantastyki, obecnie jesteśmy zdecydowanie bliżej jej realizacji, co oczywiście nie oznacza, że uda się tego dokonać w realnie krótkim dla żyjących obecnie czasie. Od napisania książki również dokonano całej masy odkryć, w tym niemal masowo odkrywano kolejne układy planetarne. Czy jednak nowe fakty książkę w jakimś stopniu czynią nie wartą przeczytania? Absolutnie nie. Wystarczy jedynie pamiętać podczas lektury o cezurze czasowej.
Książka jest ciekawa nawet nie tyle w kwestiach istnienia lub nieistnienia życia poza Ziemią i ewentualnej takiej czy innej eksploracji kosmosu, co pod względem… socjologicznym. To, co mnie najbardziej zafascynowało w treści to sposób myślenia naukowców, ich zachowanie się podczas wywiadów, ich wizje, hurraoptymizm i… totalny odlot mentalny właśnie w kierunku SF. Zwłaszcza przy pierwszych trzech wywiadach. Naukowcy sprawiają wrażenie kompletnie oderwanych od ziemskiej rzeczywistości . Nie, nie fantazjują w takim sensie, jak robią to autorzy powieści SF. Wszystko to, o czym mówią, jest solidnie oparte na naukowej wiedzy. Jednakże ich wizje niczym nie różnią się od rojeń i bajań futurystów początku lat siedemdziesiątych, którzy wieszczyli już na początku XXI wieku świat powszechnej szczęśliwości, miast-ogrodów, gdzie ludzie zażywają wypoczynku nie kalając się zbytnio pracą. Świat, gdzie wszystko wykonują roboty a pomiędzy budynkami fruwają powietrzne taksówki oczywiście absolutnie bezwypadkowo. Wizje prezentowane w książce to ten sam poziom bajań, by nie powiedzieć – bajdurzeń. Fakt, że coś technicznie w teorii jest realne nie oznacza, że jest w praktyce możliwe. Jeśli nawet jest możliwe praktycznie, nie oznacza, że może stać się powszechne. Wizja eksploracji przestrzeni choćby za płotem, czyli na Księżycu, to przecież nie wysłanie kilku załóg badawczych. Zbudowanie bazy o charakterze przemysłowym (eksploatacja kopalin) to przedsięwzięcie na dosłownie – nomen omen – kosmiczną skalę. W swych wizjach naukowcy wciąż zapominają o tym, że o sukcesie jakiegoś przedsięwzięcia stanowi jego najsłabszy element. Coś, co jest możliwe do wykonania od strony teoretycznej i nawet praktycznej często rozbija się o kwestię ekonomiczną. O tym się w książce wspomina. Niestety zapomina się ciągle (być może celowo) o pewnym „drobiazgu”. Choćbyśmy dysponowali technologią i nieograniczonymi zasobami finansowymi na realizację różnych kosmicznych projektów czynnikiem drastycznie ograniczającym każde z tych przedsięwzięć są… zasoby materiałowe. Nie sądzę, żeby 20 lat temu nie zdawano sobie sprawy, że surowce coraz gwałtowniej się wyczerpują. A jeśli tak, to bajdurzenia o eksploracji (nie naukowej a technicznej, przemysłowej) innych planet a nawet innych układów planetarnych to majaki nawiedzonych umysłów. Stąd moje twierdzenie, że książkę można śmiało zaliczyć do twardej SF.
W lekturze przeszkadzały mi wcale nie pojedyncze wpadki gramatyczne przepuszczone przez redakcję. Taki przykład z brzegu: „[…]ekstremofile zachwiały dotychczasowe spekulacje […]”.
Zachwiały kim, czym a nie kogo, co! Jeśli ja zauważyłem całkiem sporo takich językowych kwiatków, zawodowy redaktor czy korektor powinien dostrzec ich więcej. No, ale kto tam będzie się przejmował deklinacjami i koniugacjami, kiedy zdobywamy cały Wszechświat ;-)
Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Jean Heidmann
7,1
Nie wiem dlaczego, ale książkę bardzo dobrze mi się czytało, mimo, że część troszkę się zdezaktualizowała - w szczególności sprawy techniczne - to większość książki dalej jest nieprzedawniona. Może dlatego, że wciąż nie odebraliśmy żadnego sygnału od obcej cywilizacji dlatego wiele wątków poruszanych jest jak najbardziej na czasie.