Joe Mondragon nawadnia swoje pole fasoli, do którego nie ma praw wodnych i to jest istota całego sporu. Brzmi absurdalnie? To tylko pozór!
Walka o pole marnej fasoli jest tutaj tak naprawdę symbolem walki o godność człowieka, przywiązanie do tradycji i społeczności, z którą jest się zżytym. Cenię to że działka, która jest symbolem dziedzictwa, nie dzieli społeczeństwa w stu procentach na Meksykanów i "białych", lecz zdarza się, że jednostki z jednej grupy uważają osoby z przeciwnej za naprawdę w porządku. Oczywiście, różnica kulturowa jest ogromna, ale nie jest przepaścią, której nie da się zasypać. Książka ciekawa i intrygująca, momentami też śmieszna, aczkolwiek arcydziełem komizmu bym jej nie nazwała - choć myślę, że zależy to głównie od poczucia humoru, jakie samemu się posiada. Postaci przesdtawione szeroko, momentami możę nawet przerysowane, aczkolwiek dla mnie miało to swój urok. Dla mnie jednak fabułą rozkręca się dopiero po około 2/3 całej objętości, więc nie jestem pewna czy gdybym zaczęła tę trylogię od tomu pierwszego (paradoksalnie zaczęłam od ostatniego),to bym się nie zraziła tym słabszym początkowym ułamkiem.
Tak czy siak - polecam! Trzeba spróbować samemu. Wartości wyniesie się również w zależności od tego, co się dostrzeże.
Kupiłam tę książkę w antykwariacie - nie wiedząc, że to ostatni tom trylogii. Czy przeszkadzało mi to w odbiorze? Jak widać po mojej ocenie, absolutnie nie.
Warto zacząć od tego, że główny bohater, Joe, jest niezwykle intrygujący, charyzmatyczny i poruszający, dzięki czemu też fabuła nie kuleje - wplątuje się on w aferę narkotykową, z trzema romansami po drodze (fakt posiadania żony i dwójki dzieci mu w tym nie przeszkadza).
Ta książka ma taki klimat, że nie umiem tego opisać. Brzmi głupio, ale według mnie to zaleta - każdy indywidualnie to może nazwać i dla każdego będzie to czymś innym. Dla mnie osobiście ma to coś z sentymentalizmu.
Czuć po tej ostatniej części, że wszystkie postacie są mocno zarysowane i mają rozbudowaną historię, wobec czego całość jest bardzo głęboka i unikamy powierzchowności.
Wielowymiarowość, którą można odebrać pojedynczo. Oczywiście dwie wcześniejsze części tez muszę koniecznie przeczytać.